książki / PROZA

Proza tom 1. Opowiadania

Bohdan Zadura

Fragmenty pierwszego tomu Prozy. Opowiadania Bohdana Zadury.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Zabawy

 

         Zima była nija­ka, bez śnie­gu, bez mro­zu, i kwie­cień, któ­ry po niej nastą­pił, też był inny niż poprzed­nie. W dzień tem­pe­ra­tu­ra nie spa­da­ła poni­żej 15 stop­ni i nic dziw­ne­go, że ludzie mówi­li, iż zmie­nia się w Pol­sce kli­mat. Boisko szkol­ne świe­ci­ło pust­ka­mi, tyl­ko na cegla­stym kor­cie uwi­ja­li się dwaj począt­ku­ją­cy adep­ci teni­sa. Na wio­snę życie spor­to­we zawsze tu zamie­ra­ło; ład­na pogo­da, bli­skość matu­ry i koń­ca roku szkol­ne­go robi­ły swo­je.
       Marek wszedł do koła i po raz dwu­dzie­sty trze­ci pchnął kulę. Zno­wu upa­dła bli­sko; marze­nie, że nawią­że do tra­dy­cji Zyg­mun­ta Helia­sza, że to on wła­śnie prze­ła­mie domi­na­cję Ame­ry­ka­nów w tej kon­ku­ren­cji, zosta­nie kie­dyś rekor­dzi­stą świa­ta, wyma­zu­jąc z tabel wyni­ki Par­ry O’Brie­na, sta­wa­ło się coraz bar­dziej nie­re­al­ne. Nawet to, że będzie naj­lep­szy w szko­le, sta­wa­ło pod zna­kiem zapy­ta­nia. Cze­siek, któ­ry upra­wiał gim­na­sty­kę i kul­tu­ry­sty­kę, pchał o metr dalej, choć był niż­szy, miał mniej­szy zasięg ramion i wyda­wa­ło się Mar­ko­wi, że jest pozba­wio­ny talen­tu, natchnie­nia, iskry bożej. (Prze­ja­wia­ło się to rów­nież w jego wypra­co­wa­niach z pol­skie­go, dłu­gich, solid­nych, za któ­re dosta­wał piąt­ki, choć nie odzna­cza­ły się polo­tem.) Był pra­co­wi­ty, miał wydat­ne musku­ły, lecz bra­ko­wa­ło mu szyb­ko­ści, płyn­no­ści, był tro­chę topor­ny. Powi­nien go prze­rzu­cić w tym sezo­nie. Wyda­wa­ło mu się, że owo „powi­nie­nem”, „chcę”, „muszę”, „pra­gnę” uskrzy­dli wresz­cie kulę, popchnie ją, ujmie jej cię­ża­ru. A tu nic nie wycho­dzi­ło.
        „Co się sta­ło z moją for­mą z jesie­ni. Trze­ba iść do domu” – pomy­ślał znie­chę­co­ny.
       Wte­dy wła­śnie nad­szedł Leszek, z któ­rym od ósmej kla­sy sie­dział w jed­nej ław­ce. Kędzie­rza­wy blon­dyn o dużych nie­bie­skich, cie­lę­cych w wyra­zie, oczach, przy­po­mi­na­ją­cy tro­chę Jesie­ni­na; gry­wał w teatrze szkol­nym role aman­tów i lepi­ły się do nie­go dziew­czy­ny, a on, tro­chę zepsu­ty, przyj­mo­wał swo­je upad­ki z melan­cho­lią, jakieś przy­tu­lan­ki, pod­ści­ski­wa­nia, poca­łun­ki, z któ­rych cza­sem zwie­rzał się Mar­ko­wi ze smut­kiem. A kochał się w star­szej o rok dziew­czy­nie o peł­nej buzi, dużym biu­ście, któ­rą Marek oglą­dał kie­dyś w stro­ju gim­na­stycz­nym w pierw­szo­ma­jo­wym pocho­dzie, kie­dy to for­mo­wa­no obo­wiąz­ko­wo gru­pę spor­to­wą i szkol­ny maga­zyn się opróż­niał, a panien­ki, któ­re umia­ły co naj­wy­żej rzu­cić pił­ką po bab­sku, zagrać w dwa ognie, wyko­nać nie­zgrab­nie przy­siad i skłon, ujmo­wa­ły w ręce oszcze­py, łuki, pił­ki siat­ko­we, dys­ki i świad­czy­ły o tężyź­nie, spraw­no­ści fizycz­nej i uspor­to­wie­niu szko­ły. – A oto do try­bu­ny… – mówił spi­ker miej­skie­go radio­wę­zła, obsłu­gu­ją­cy corocz­nie pochód, maso­we poka­zy gim­na­stycz­ne na sta­dio­nie miej­sco­wej A‑klasowej dru­ży­ny pił­kar­skiej, któ­rych ostat­nio na szczę­ście dla Mar­ka zanie­cha­no, i pro­wa­dzą­cy na tym­że sta­dio­nie kon­fe­ran­sjer­kę w cza­sie spo­ra­dycz­nie odby­wa­ją­cych się meczów mię­dzy­na­ro­do­wych, gdy przy­jeż­dża­ła jakaś trze­cio­li­go­wa dru­ży­na z Węgier – … a oto do try­bu­ny zbli­ża­ją się nauczy­cie­le i mło­dzież nasze­go liceum, któ­re­go wyso­ki poziom zna­ny jest w całym kra­ju. Szko­ły nasze­go powia­tu wszech­stron­nie przy­go­to­wu­ją mło­dzież do życia, dba­ją o jej roz­wój umy­sło­wy, spo­łecz­ny i fizycz­ny. Dziś słu­żą naszej socja­li­stycz­nej ojczyź­nie nauką, jutro będą słu­żyć jej pra­cą. Ci chłop­cy i te dziew­czę­ta mają uza­sad­nio­ny powód do dumy. To idzie mło­dość, bra­wa dla nasze­go liceum, bra­wa dla grup spor­to­wych chłop­ców i dziew­cząt naszej szko­ły! – prze­krzy­ki­wał połą­czo­ne orkie­stry dęte kole­ja­rzy i stra­ży pożar­nej, któ­re gra­ły mar­sza:

Jeśliś mazgaj, szcze­rze wstydź się,
Ale lepiej natych­miast weź się w garść!
Hej, kole­go, wię­cej życia!
Rów­naj krok, pod­nieś wzrok
I naprzód marsz!
Aby cia­ło twe i duch
Były mło­de wciąż, były mło­de wciąż,
Ty do celu dąż,
Har­tuj cia­ło jak stal!

         Mila, o bia­łych, dość gru­bych udach, pokry­tych gęsią skór­ką – chłod­ny był wte­dy l Maja – w namarsz­czo­nych szor­tach – nie wyda­ła się Mar­ko­wi zbyt pięk­na, lepiej pre­zen­to­wa­ła się w błysz­czą­cym saty­no­wym far­tu­chu z bia­łym koł­nie­rzy­kiem, spra­wia­ła wów­czas wra­że­nie leni­wej, roz­ka­pry­szo­nej i łak­ną­cej piesz­czot kot­ki. Pod­bo­je Lesz­ka śmiesz­nie jed­nak były dzie­cin­ne w porów­na­niu z sytu­acja­mi, w któ­re uwi­kła­ny był Maciek. Dojeż­dżał do szko­ły z pobli­skie­go mia­stecz­ka, spóź­niał się czę­sto, a gdy się spóź­nił, opo­wia­dał im o mężat­ce, któ­ra się w nim kocha, jest lekar­ką i u niej w domu gry­wa­ją w bry­dża wraz z jej mężem i pro­bosz­czem, pod sto­łem spo­ty­ka­ją się ich nogi i ręce, i jak tu mądrze roz­gry­wać. I jest cudow­na, i sza­lo­na, i zawsze może mu wypi­sać zwol­nie­nie lekar­skie. A spóź­nił się, bo jecha­li jej samo­cho­dem, dojeż­dża codzien­nie do szpi­ta­la, i cało­wa­li się na poże­gna­nie z pół godzi­ny.
         – Musisz mnie roz­zło­ścić – powie­dział.
         – Nie mam nastro­ju.
         – Nic mnie to nie obcho­dzi. „Gdy mnie tobie zabrak­nie…” – zanu­cił.
         To Leszek śpie­wał czę­sto „Gdy mi cie­bie zabrak­nie”; Marek był jego sufle­rem w teatrze i – co waż­niej­sze – na lek­cjach.
        – Musisz mnie zde­ner­wo­wać, nie mogę pchnąć za ten znacz­nik. Chcia­łem rzu­cać czwór­ką, ale pro­fe­sor uparł się, że da mi cięż­szą, choć tłu­ma­czy­łem mu, że lżej­sza dalej leci i przy­jem­niej się rzu­ca.
         – Jeże­li p to q i p, to kupisz sobie rower.
         – Od pew­ne­go cza­su prze­sta­ło mnie to dener­wo­wać. Odkąd dowie­dzia­łem się, co masz na myśli.
         – Kocha­ny, co mia­łem, to mia­łem. A co mam, to mam.
       Marek przy­po­mniał sobie swo­ją tajem­ni­cę, któ­rą chciał­by się z kimś podzie­lić i któ­rej zara­zem za nic nie chciał­by niko­mu zdra­dzić, swo­ją Szwedz­ką Księż­nicz­kę, któ­ra w cza­sie waka­cji codzien­nie jeź­dzi­ła na rowe­rze po par­ku. Znów poczuł tę pie­ką­cą zazdrość, któ­ra ścię­ła go z nóg, gdy kie­dyś zoba­czył ją z wyso­kim, opa­lo­nym na cze­ko­la­dę, bar­czy­stym face­tem z poma­tu­ral­ne­go tech­ni­kum. I wkrót­ce potem poznał gorz­ki smak zemsty, gdy repre­zen­ta­cje ich szkół gra­ły w koszy­ków­kę i wła­śnie z nim sta­nął do wysko­ku roz­po­czy­na­ją­ce­go mecz. Prze­cho­dził wów­czas same­go sie­bie, ogry­wał prze­ciw­ni­ków jak chciał, lek­ko, ele­ganc­ko, non­sza­lanc­ko, prze­chwy­ty­wał ich poda­nia, zbie­rał pił­ki z tabli­cy, ośmie­szał, wcho­dził pod kosz z dzie­cin­ną łatwo­ścią, tyl­ko że ta satys­fak­cja była nie­peł­na, wśród widzów nie było Szwedz­kiej Księż­nicz­ki.
       Wszedł do koła. Przez chwi­lę ważył kulę, zro­bił przy­siad, doskok, pół­ob­rót i pchnął. Krzyk­nął. Upa­dła bar­dzo bli­sko.
         – To gra­ni­czy z cudem.
         – Co?
         – Że nie wybi­łem pal­ca.
         Poło­żył się na tra­wie. Słoń­ce tro­chę przy­pie­ka­ło, zie­mia pach­nia­ła i cią­gnął od niej chłód. Pomy­ślał, że gdy się tak leży w słoń­cu, jest dobrze; dobrze jest pod­ło­żyć ręce pod gło­wę, przy­mknąć powie­ki i o niczym nie myśleć.
         – Wiesz, tak napraw­dę to jesteś cho­ler­nie szczę­śli­wy – powie­dział Leszek.
         – Nie bar­dzo w to wie­rzę.
         – Nie masz odci­sków.
         Wstał. Na kor­cie jesz­cze gra­li. Nie­for­tun­nie ude­rzo­na pił­ka wzle­cia­ła ponad ogro­dze­nie, lecz odbiw­szy się od gałę­zi drzew spa­dła na kort. Sta­nął tyłem do rzut­ni, gła­skał kulę, ukła­dał ją w dło­ni, w zagłę­bie­niu oboj­czy­ka, usi­ło­wał umo­ścić ją przy szyi. Znie­ru­cho­miał. Szep­tał jakieś zaklę­cia, mam­ro­tał coś jak ci, któ­rych oglą­dał parę razy na Sta­dio­nie Dzie­się­cio­le­cia, któ­rym przy­glą­dał się na zdję­ciach w „Prze­glą­dzie Spor­to­wym”.
         – Kur­wa, zno­wu nic. O, Boże, jacy my jeste­śmy zwul­ga­ry­zo­wa­ni.
        – To moja zasłu­ga, kocha­ny – powie­dział Leszek, uśmie­cha­jąc się smut­no, choć w jego gło­sie brzmia­ła duma.
         – Chy­ba się mylisz. To obo­zo­we tan­go. Orzesz­ku rwa­ny w lesie.
         – Może. Ale czy nie myślisz, że moż­na kląć i nie stra­cić wraż­li­wo­ści?
         – Masz rację.
         – Jeśli rzu­cisz za ten znacz­nik, posta­wię ci beł­ta.
        – Zgo­da, ale ty wypi­jesz trzy czwar­te. – Wresz­cie mu się uda­ło, kula upa­dła za tablicz­ką ozna­cza­ją­cą 12 metrów.
         – Nawet nie wiesz, jak się cie­szę, jakie to dla mnie waż­ne.
         – Cze­mu?
         – Zna­la­złem naresz­cie cel w życiu. Prze­kro­czyć trzy­nast­kę.
         Spoj­rzał na zega­rek. Było pięt­na­ście po trze­ciej. Zmie­nił obu­wie, wią­żąc sznu­rów­ki obie­cał Lesz­ko­wi, że następ­ne­go dnia przy­nie­sie mu Pierw­szy krok w chmu­rach Hła­ski, ubrał się i poszli. „Pozgry­wa­li­śmy się” – pomy­ślał. Kil­ka minut póź­niej gra­ją­cy opu­ści­li kort. Był kwie­cień. Nie­bo było bia­ło-nie­bie­skie. Pach­nia­ło wio­sną. Uli­ce zalud­ni­ły się wra­ca­ją­cy­mi z pra­cy. Wśród nich znik­nę­li i oni.

 


 

Martwa natura, tranzyt

 

        Śmiech blond. Tak wła­śnie i tyl­ko tak. Na pew­no śmiech blon­dyn­ki, ale to już mniej; zawar­te w tam­tym, miesz­czą­ce się bez resz­ty. Śmiech blond – poca­łuj panią – rodzą­cy się z łasko­ta­nia, gdy zacho­dząc z tyłu wspi­na się na pal­ce. Śmiech blond, kark blon­dyn­ki o wło­sach upię­tych do góry, w kok? puszy­stych, mięk­kich, lśnią­cych; puszek na szyi. Śmiech blond. Mło­de kobie­ty, pło­mień alko­ho­lu, pło­ną­ce kaba­no­sy. Tam, wśród lasów, w leśni­czów­ce? lecz­ni­cy wete­ry­na­ryj­nej?, w poko­ju o uchy­lo­nych oknach, przez któ­re wiatr przy­wie­wa wie­czor­ną woń maciej­ki. Śmiech blond, tak, z pew­no­ścią, prze­sy­co­ny sub­tel­nym i zara­zem draż­nią­cym zapa­chem per­fum. – No, patrz­cie pań­stwo – śmiech pre­fek­ta?, kano­ni­ka?, pra­ła­ta? – jowial­ny, dobro­dusz­ny, pulch­ny, znad tale­rzy­ka z fasze­ro­wa­nym kar­piem. Śmiech nad bia­łym obru­sem zasta­wio­nym pół­mi­ska­mi, nad sala­ter­ką z sałat­ką warzyw­ną – tym cudem prze­isto­cze­nie zwy­kłych banal­nych sma­ków mar­chwi, kiszo­ne­go ogór­ka, fasol­ki, kar­to­fli, jabłek, cebu­li, grosz­ku, pora w nową jakość – śmiech nad błę­kit­no-sza­rym małym szkla­nym pół­mi­secz­kiem z mary­no­wa­ny­mi śle­dzia­mi, gar­ni­ro­wa­ny­mi poma­rań­czo­wy­mi pla­ster­ka­mi goto­wa­nej mar­chwi i bia­ło-żół­ty­mi talar­ka­mi jaj­ka ugo­to­wa­ne­go na twar­do, śmiech ponad wiel­kim fajan­so­wym pół­mi­skiem, na któ­rym wno­szą zło­ci­sto-brą­zo­wo-mio­do­we pro­się – więc jed­nak nie leśni­czów­ka, a lecz­ni­ca? – śmiech ponad gwa­rem roz­mów, pod wiel­ką aksa­mit­ną ćmą, któ­ra wpa­da przez uchy­lo­ne okno, krą­ży bez­gło­śnie wokół wiszą­cej nad sto­łem lam­py, obi­ja się o klosz, przy­sia­da na ścia­nie z czy­tel­nym srebr­nym rysun­kiem tru­piej głów­ki, śmiech ponad prze­ra­że­niem pań, któ­rych twa­rze nik­ną w mro­ku, jak twa­rze męż­czyzn, któ­rzy wszy­scy są już bez­i­mien­ni, tyl­ko lśnią wypie­lę­gno­wa­ne, pulch­ne, tłu­ste, deli­kat­ne, lecz sil­ne zara­zem pal­ce pre­fek­ta?, kano­ni­ka?, pra­ła­ta?, zapa­da się w cień sto­ją­cy na pod­ło­dze w rogu poko­ju wazon z sza­fi­ro­wo-lilio­wym i śnież­no­bia­łym bzem o dużych peł­nych kiściach i w ciem­no­ści obej­mu­ją­cej wszyst­kie posta­cie sie­dzą­ce przy dłu­gim sto­le jaśnie­je tyl­ko odsło­nię­ty kark blon­dyn­ki, sły­chać sło­wa: – Poca­łuj panią – skra­da się na pal­cach, wspi­na się na pal­ce, chwy­ta­jąc za opar­cie krze­sła, prze­chy­la się, doty­ka usta­mi aksa­mit­nej skó­ry, czu­je jej cie­pło i chłód zapię­cia zło­te­go łań­cusz­ka, na któ­rym – nie­wi­docz­ny – na – nie­wi­docz­nych – pier­siach krzy­żyk?, meda­lik?, meda­lion?, kamea? – śmiech, jasny, czy­sty, krysz­ta­ło­wy jak gór­ska kaska­da – śmiech blond.

        Wzrok dok­to­ra N. zatrzy­mał się przez chwi­lę na bar­ku. Gospo­darz prze­chwy­tu­jąc to spoj­rze­nie spy­tał:
        – Napi­jesz się?
        – Cze­mu chce­cie, żebym jesz­cze raz to opo­wia­dał?
        – Wiesz, pospie­ra­li­śmy się z żoną o pew­ne szcze­gó­ły. Aka­de­mie medycz­ne były wte­dy przy uni­wer­sy­te­tach.
        – Pra­co­wa­łem wów­czas w Rów­nem, dwie rzeź­nie i tar­go­wi­sko. Kro­iłem wątro­bę i skal­pel roz­ciął mi palec. To ta bli­zna. Dwa dni póź­niej, w kinie, zła­pa­ły mnie dresz­cze. Leża­łem w łóż­ku, popro­si­łem mat­kę, by poszła po księ­dza. Wró­ci­ła, do dzi­siaj nie wiem dla­cze­go, z popem. Pop był czło­wie­kiem przy­zwo­itym i powie­dział, że taka omył­ka zda­rzy­ła mu się już parę razy. Mógł­by udzie­lić mi roz­grze­sze­nia in arti­cu­lo mor­tis, ale nie ma takiej potrze­by. Będzie mnie pil­no­wał, mat­ka nie­chaj spro­wa­dzi księ­dza. Kościół gar­ni­zo­no­wy był nie­da­le­ko, pop sie­dział przy łóż­ku zwil­ża­jąc mi spierzch­nię­te usta. Gdy nad­szedł ksiądz, poże­gnał się. Zosta­li­śmy sami w poko­ju. – Jesteś jesz­cze mło­dy, mój synu – mówił ksiądz Gar­czyń­ski – ale ofia­ruj swo­je cier­pie­nia, swo­je życie Chry­stu­so­wi. Nie roz­pa­czaj, pomyśl, co cię w życiu jesz­cze mogło­by cze­kać. Te kil­ka­dzie­siąt lat, któ­re miną jak chwi­la, a czy wiesz, że będą one przy­jem­ne? – To był bar­dzo mądry ksiądz i dziś wiem, że to były pro­ro­cze sło­wa. Leczy­ło mnie chy­ba dwu­na­stu leka­rzy. – Panie dok­to­rze – mówił dok­tor Blum­ste­in – my chce­my jak naj­le­piej, ale nas jest za dużo, żeby pan dok­tor mógł wyzdro­wieć. Ja mogę panu zała­twić spe­cjal­ny prze­dział sani­tar­ny do Lwo­wa i miej­sce w kli­ni­ce u Ostrow­skie­go.
        Z tej podró­ży – nie­wie­le ponad pół godzi­ny jaz­dy pospiesz­nym pocią­giem – zapa­mię­tał poszcze­gól­ne obra­zy, twarz ojca sie­dzą­ce­go u wez­gło­wia, stu­kot kół. Ambu­lans zamiast na dwo­rzec głów­ny, nie wie­dzieć cze­mu wyje­chał po nie­go na sta­cję pod­miej­ską. Nie­śli go na noszach, to tra­cił, to odzy­ski­wał przy­tom­ność, kole­ja­rze opu­ki­wa­li koła pocią­gu, wzdłuż któ­re­go szli ośnie­żo­nym pero­nem, potem znów ciem­ność, gło­sy w ciem­no­ści, głos pro­fe­so­ra Ostrow­skie­go, któ­ry był pro­rek­to­rem uni­wer­sy­te­tu: – Po co mi przy­wo­zi­cie tru­pa! – Strzę­py roz­mów.
        – Uprze­dzam, że to ryzy­kow­ne.
        – To pan się na tym zna, panie pro­fe­so­rze – mówił ojciec.
        – Wstrzyk­nię­to mi koń­ską daw­kę del­be­ty, 7 cen­ty­me­trów. Leża­łem w sepa­rat­ce, na gra­ni­cy jawy i snu. Zoba­czy­łem jak­by film z całe­go swo­je­go życia. Sukien­kę, tak, sukien­kę, w nie­bie­skie kwiat­ki, któ­rej nie pamię­ta­łem, lecz póź­niej mat­ka potwier­dzi­ła, że nosi­łem taką w dzie­ciń­stwie, gdy mia­łem dwa lata. I zoba­czy­łem swo­je pierw­sze oszu­stwo, gdy roz­li­cza­jąc dele­ga­cję wpi­sa­łem całą die­tę, zamiast sze­ściu zło­tych, któ­re mi przy­słu­gi­wa­ło; blan­kiet, mój pod­pis, twarz kasje­ra i jego nazwi­sko – do dziś pamię­tam – Mala­now­ski. I trzy srebr­ne dwu­zło­tów­ki. Del­be­ta o parę stop­ni obni­ży­ła gorącz­kę, ale gru­czo­ły lim­fa­tycz­ne pod pachą i pod łopat­ką nabrzmie­wa­ły coraz bar­dziej. Ostrow­ski – roz­strze­la­ny został przez Niem­ców wraz z inny­mi pro­fe­so­ra­mi – zde­cy­do­wał, że będzie mnie ope­ro­wać. Szan­sa nie­wiel­ka, ale zawsze. Rano przy­go­to­wa­nia, lewa­ty­wa. Już mie­li mnie wieźć na stół, kie­dy wbiegł do sepa­rat­ki Wło­dek Komor­ski, adiunkt, któ­re­go zna­łem ze stu­diów, z knaj­py u Edu­ar­da, Żyd­ka, któ­ry dobrze zjeść i wypić dawał, przy tej samej zresz­tą uli­cy co kli­ni­ka, parę domów dalej. Jesteś ura­to­wa­ny. Rek­tor umarł. Ostrow­ski musi się zająć pogrze­bem i nie będzie mógł cię kro­ić. Gdy­by co, mów, że czu­jesz się lepiej.
        Następ­ne­go dnia nade­szło wresz­cie płyn­ne zło­to zamó­wio­ne tele­gra­ficz­nie w Szwaj­ca­rii. I jakoś się wyli­za­łem. Tak to praw­do­po­dob­nie śmierć Jego Magni­fi­cen­cji ura­to­wa­ła mi życie.

        Wieś jesie­nią. Nad Wie­przem. Rów­ni­na w desz­czu. Cha­łu­py bie­lo­ne wap­nem, nie­któ­re malo­wa­ne na nie­bie­sko. Nie­któ­re oga­co­ne, z okna­mi cof­nię­ty­mi, z war­stwą waty lub mchu pomię­dzy dubel­to­wy­mi okna­mi. Strze­chy sczer­nia­łe, nie­któ­re zapad­nię­te. Ni to mżaw­ka, ni mgła, błysz­czą liście osik. Idą od podwó­rza do podwó­rza, od zagro­dy do zagro­dy. W gumo­wych butach, w bia­łych kitlach narzu­co­nych na jesion­ki, fel­czer, pro­fe­sor – w owym cza­sie już docent?, pra­wie docent? – i dziec­ko. Wraz z nimi od chle­wa do chle­wa idzie kwik świń. Uty­tła­nych i różo­wych jak różo­wa wyda­je się dziec­ku róży­ca; pomór jest bez­barw­ny. Chwy­ta­ją je za nogi, za uszy, sia­da­ją na nich okra­kiem. Kwik, kwik. Gdzie­nie­gdzie tar­gi:
        – Był tu u nas taki, co kurom zastrzy­ki robił, i wszyst­kie pozdy­cha­ły.
        – Tato, ile ci pła­cą za szcze­pie­nie?
        Odpo­wiedź gubi się w chrzą­ka­niu i kwi­ku.
        Jesie­nią w pochmur­ny dzień zmrok zapa­da szyb­ko. Podwó­rza tapla­ją się w bło­cie i mro­ku, coraz trud­niej dziec­ku omi­jać kurze i kro­wie eks­kre­men­ty. Męż­czyź­ni cię­żej sta­wia­ją nogi, odry­wa­jąc od zie­mi war­stwę lep­kiej gli­ny, liście, wiech­cie prze­gni­łej sło­my.
        Soł­tys pro­si do sto­łu. Pobie­la­na wap­nem kuch­nia z chle­bo­wym pie­cem. Na zapiec­ku sza­ry kot. W kącie łóż­ko z wydę­tą pie­rzy­ną w dużą czer­wo­ną kra­tę. Pod­ło­ga poma­lo­wa­na na olej­no, ciem­ny orzech. Mię­dzy futry­ną a ścia­ną gru­by sło­mia­ny war­kocz. Zaduch. Zapach paro­wa­nych kar­to­fli, nawo­zu, gno­jów­ki ciek­ną­cej wąskim stru­mycz­kiem przez podwór­ko i roz­le­wa­ją­cej się na polach za sto­do­łą. Kwa­śny zapach mle­ka. Soł­tys wycią­ga z kre­den­su fajan­so­we głę­bo­kie tale­rze.
        – Kogut­ka rano zastru­ga­łem, rosół baba ugo­to­wa­ła – mówi.
        Rosół jest zło­ty, pły­wa­ją po nim jesz­cze bar­dziej zło­te oczy tłusz­czu. Tale­rze sto­ją na sto­le przy­kry­tym cera­tą, obok nich leżą alu­mi­nio­we łyż­ki. Soł­tys przy­no­si gar­nek z kar­to­fla­mi, nakła­da kil­ka ziem­nia­ków do każ­de­go tale­rza.
        – Dzia­dow­ska zupa, dzia­dow­ska zupa! – woła dziec­ko, nie­po­rad­nie, jak­by nie­śmia­ło prze­po­ła­wia­jąc łyż­ką kar­to­fel. Rosół męt­nie­je.

        Kto śpie­wał tę pio­sen­kę?

Wiwat dziew­ka, uli­ca,
Niech nam żyje gruź­li­ca,
Pluj­my krwią,
Pluj­my krwią czar­ną.

        Czy było to w tam­tych wcze­śniej­szych jesz­cze latach? Czy też nie śpie­wał jej nikt, a tyl­ko cyto­wał jej sło­wa, czy było to w mło­do­ści – czy­jej?, wśród sosno­wych lasów, w leśni­czów­ce?, lecz­ni­cy?, może jed­nak śpie­wał ją ktoś na nie­dziel­nej kon­nej prze­jażdż­ce, pod koniec maja lub w począt­kach czerw­ca, gdy lasy były bia­łe od kon­wa­lii i gęste od ich zapa­chu, a kobie­ty schy­la­ły się po nie w kimo­nach, w żor­że­tach, kre­to­nach w różo­we i nie­bie­skie grosz­ki, lek­kie jak moty­le? Czy dok­tor N., opo­wia­da­jąc po trze­cim kie­lisz­ku o swych lwow­skich stu­denc­kich latach, przy­po­mniał ją mię­dzy wier­sza­mi? Czy któ­ryś z dok­to­ran­tów, przy­cho­dzą­cych do pro­fe­so­ra w poszu­ki­wa­niu rady, a i pro­tek­cji przed egza­mi­nem z eko­no­mii? Więc raczej w cza­sach nie­od­le­głych, gdy pro­fe­sor był już pro­fe­so­rem, a któ­ryś z nich usi­ło­wał w ten spo­sób wku­pić się w łaski, wyka­zu­jąc się zna­jo­mo­ścią tego, cze­go z wła­sne­go doświad­cze­nia znać nie mógł, a co pro­fe­so­ro­wi musia­ło być bli­skie? Prze­cież nie było to koniecz­ne, sko­ro znaj­do­wa­li z nim wspól­ny język w spra­wach cza­su teraź­niej­sze­go, bywa­li na obia­dach i kola­cjach, zja­wia­li się z kwia­ta­mi, z sęka­czem – jak ten z Suwalsz­czy­zny – nie­któ­rzy na ty z pro­fe­so­rem, nie­któ­rzy uży­wa­ją­cy form pro­fe­so­rze – kole­go, rów­nie prze­cież świad­czą­cych o zaży­ło­ści.
        – Czy zauwa­żył pan, pro­fe­so­rze, powrót do oby­cza­ju nosze­nia cza­pek aka­de­mic­kich? – pytał któ­ryś z nich.
        – Ale jest to rene­sans cza­pek, nie lasek, kole­go.
        A może usły­szał ją wte­dy, po kil­ku­dzie­się­ciu godzi­nach oku­po­wa­nia wydzia­łu, gdy już znu­że­nie zaczę­ło brać górę nad pod­nie­ce­niem, gdy uci­chły już wszyst­kie dys­ku­sje i deba­ty, gdy już uchwa­lo­no, co moż­na było uchwa­lić, gdy opo­wie­dzia­ne zosta­ły już wszyst­kie dow­ci­py, może wte­dy ktoś odkrę­ca­jąc ter­mos z kawą zaczął nucić tę pio­sen­kę? Sie­dzie­li przy­kry­ci jed­nym kocem, któ­ry prze­zor­nie z sobą przy­nio­sła. Objął ją, sły­sząc, czu­jąc?, rów­ny, mia­ro­wy oddech. Prze­su­wał od cza­su do cza­su pal­ca­mi po jej wło­sach, jak­by chcąc się upew­nić, że jest mate­rial­na, że jest i że wszyst­ko, co dzie­je się od kil­ku tygo­dni, nie jest snem.
        – Nie prze­ży­ła­bym, gdy­by coś ci się sta­ło.

        Ból w pra­wym kola­nie nara­stał. Poja­wił się po kil­ku godzi­nach jaz­dy. Po odpo­czyn­ku, roz­pro­sto­wa­niu nóg ustę­po­wał, ale wra­cał już szyb­ciej. Na jed­nym z przejść straż­nik gra­nicz­ny przez chwi­lę patrzył na wkład­kę pasz­por­to­wą, zdję­cie w dowo­dzie i na nie­go.
        – To wy? – zapy­tał.
        – Ja.
        – Sta­re zdję­cie. Krót­kie wło­sy – uśmiech­nął się, mówiąc łama­ną pol­sz­czy­zną. – Tran­zit? – zapy­tał.
        – Tran­zyt.
        Z prze­wie­szo­nej przez ramię tor­by wyjął pie­cząt­kę, przy­bił ją we wkład­ce. Zasa­lu­to­wał i mach­nął przy­zwa­la­ją­co ręką. W zeszy­cie odno­to­wał numer reje­stra­cyj­ny wozu. Przed Ora­deą szo­sa się posze­rza, prze­cho­dzi w sze­ścio­pa­smo­wą, przy­po­mi­na­ją­cą auto­stra­dę. Od punk­tu gra­nicz­ne­go odry­wa się od cza­su do cza­su dwo­je świe­cą­cych oczu, ośle­pia i nik­nie w ciem­no­ści. Tam szpa­ler wyso­kich topól, mię­dzy któ­ry­mi – wśród któ­rych – bez­sze­lest­ne nie­to­pe­rze. Przez opusz­czo­ną szy­bę wdzie­ra się cie­płe, ole­iste powie­trze, cię­te, szat­ko­wa­ne przez cyka­dy czy świersz­cze. Teraz śmiech blond, nie­bo nad Ukra­iną nie­bie­skie jak cień płasz­cza Mat­ki Boskiej, wyschnię­te rze­ki Rumu­nii, teraz, potem, na roz­jaz­dach, na skrzy­żo­wa­niach fos­fo­ry­zu­ją­ce tabli­ce z nazwa­mi Alba, Tir­gu Mures, Con­stan­za, gdy ktoś powie przez sen – nie tak, za póź­no, ina­czej. Noc, dzień, noc, ziar­na kawy roz­gry­za­ne we mgle, w któ­rej to, co wychwy­tu­ją świa­tła reflek­to­rów, dra­hicz­ku, dra­hicz­ku, przy­bie­ra mon­stru­al­ne kształ­ty, ukła­da się w góry i prze­pa­ści, posta­ci z okrut­nych bajek, nie­zna­ne i nie­obli­czal­ne. Jak­by we mgle ucie­le­śnia­ła się dusza świa­ta, któ­ra cze­ka ze śmie­chem blond, z mlecz­nym kar­kiem kobie­ty, któ­ry jest na wycią­gnię­cie ręki, z twa­rzą dok­to­ra N. mówią­ce­go: – Widzi pan, bilans moje­go życia był­by dużo korzyst­niej­szy, gdy­bym nie wyszedł z tej histo­rii – dusza świa­ta, któ­ra żywi się jego upad­kiem Pary­ża, wraz z któ­rym giną wszel­kie nadzie­je, w któ­rej obec­na jest ta pomył­ka wywia­du i przy­pad­ko­wa, będą­ca jej następ­stwem śmierć czło­wie­ka, co nie roz­ka­zy wiózł, a sło­ni­nę, i jakaś leśni­czów­ka lub lecz­ni­ca wete­ry­na­ryj­na, w któ­rej dziec­ko wspi­na się na pal­ce…

 


 

Jestem kobietą

 

         Kie­dy zadzwo­ni­ła Anna pro­sząc, by ją wyra­to­wał z kło­po­tu, bo wła­śnie musi pod­jąć temat „Deter­mi­nizm a inde­ter­mi­nizm”, a prze­cież wie, że jej związ­ki z filo­zo­fią zawsze były, deli­kat­nie mówiąc, luź­ne i musia­ła­by się naj­pierw sama tego uczyć od począt­ku, na co, nie­ste­ty, nie ma ani cza­su, ani zbyt wiel­kiej ocho­ty, a poza tym moje gąski będą szczę­śli­we, gdy zoba­czą kogoś z zewnątrz, dał się prze­ko­nać i powie­dział, że dobrze, że przyj­dzie na to semi­na­rium, cho­ciaż i ona pry­wat­nie powin­na nie mieć złu­dzeń co do jego kom­pe­ten­cji.
        Tydzień, któ­ry miał na przy­go­to­wa­nie, minął nie­po­strze­że­nie. W śro­dę wie­czór, gdy zamie­rzał przy­naj­mniej przej­rzeć kil­ka ksią­żek, porwa­li go na bry­dża, rano pod­czas śnia­da­nia prze­czy­tał dwa roz­dzia­ły ze skryp­tów uni­wer­sy­tec­kich co praw­da, ale wła­śnie na pozio­mie szko­ły śred­niej. Chy­ba już się nie zmie­ni, wszyst­ko na ostat­nią chwi­lę, jak wte­dy, gdy przed eko­no­mią poli­tycz­ną, po doko­na­niu wszel­kich moż­li­wych czyn­no­ści, napi­sa­niu paru listów, upra­niu koszu­li, upra­so­wa­niu gar­ni­tu­ru, zje­dze­niu kola­cji, kąpie­li, myciu gło­wy, o dzie­sią­tej wie­czo­rem wresz­cie się zabrał do pierw­sze­go czy­ta­nia pod­ręcz­ni­ka, z noga­mi w mied­ni­cy z zim­ną wodą. Teraz przed drzwia­mi mówi, że ma tre­mę. Anna się uśmie­cha.
        – Nie żar­tuj, wszyst­ko będzie dobrze. Od dzi­siaj kil­ka dziew­czę­cych serc będzie skry­cie biło dla cie­bie. Zapy­ta­ny, czy woli pro­wa­dzić wykład, czy naj­pierw posłu­chać refe­ra­tów, a potem popro­wa­dzić dys­ku­sję, wybie­ra oczy­wi­ście to dru­gie. Anna go przed­sta­wia, zno­wu przy­po­mi­na­ją mu się cza­sy stu­denc­kie, magia asy­stenc­kie­go „panie magi­strze”, Hus­serl, Ingar­den, ciem­na sala o asce­tycz­nych sprzę­tach, w któ­rej zażar­cie się spie­ra­li na temat idei poma­rań­czy i poma­rań­czy samej. Reduk­cja feno­me­no­lo­gicz­na, dzie­siąt­ki ter­mi­nów i pojęć, któ­re wyle­cia­ły mu z gło­wy, prze­sta­ły budzić jakie­kol­wiek emo­cje. Anna dopeł­nia for­mal­no­ści, czy­ta listę. Odry­wa­ją się od sto­li­ków, jed­ne szyb­ko i sprę­ży­ście, inne ocię­ża­le. – Jestem. – Jestem. – Obec­na. Patrzy na ich sza­re kostiu­my, nogi w poń­czo­chach i raj­sto­pach, bia­łe bluz­ki, na ich twa­rze w więk­szo­ści znu­dzo­ne, zaspa­ne oczy; tyl­ko w nie­któ­rych od cza­su do cza­su dostrzec moż­na błysk. Na sto­pach mają mięk­kie pan­to­fle, na prze­rwach szu­ra­ją fil­co­wy­mi pode­szwa­mi po par­kie­tach kory­ta­rzy, jed­no­staj­nie, w kół­ko, tam i z powro­tem, dooko­ła, pod tabli­ca­mi, z któ­rych przy­glą­da­ją im się wszy­scy ci, któ­rych przed nimi wchło­nę­ła i po czte­rech latach wyplu­ła ta machi­na. Ten jed­no­staj­ny rytm kro­ków, na tym samym pozio­mie utrzy­mu­ją­cy się gwar, cich­ną­cy na dźwięk dzwon­ka, w nich trwa dalej i uspra­wie­dli­wia być może znu­dze­nie. Prze­su­wa wzro­kiem po ścia­nach, na któ­rych wiszą por­tre­ty pisa­rzy, po rega­łach, na któ­rych oprócz ksią­żek sto­ją przy­rzą­dy mu nie­zna­ne, jak rzut­nik pisma, rewo­lu­cjo­ni­zu­ją­cy pono pro­ces naucza­nia, widzi odbi­cie auli w mar­twym w tej chwi­li, pro­sto­kąt­nym i wypu­kłym oku tele­wi­zo­ra. Ich oczy patrzą gdzieś w prze­strzeń, nie­któ­re rzę­sy pocią­gnię­te war­stwą tuszu, powie­ki nie­bie­skie i zie­lo­ne, pierw­sze maki­ja­że, dale­kie od dosko­na­ło­ści. Gąski. Za rok się zmie­nią nie do pozna­nia, oka­że się, że są świe­że, zgrab­ne, powab­ne, oka­że się, że potra­fią się uśmie­chać, że są zalot­ne, ba, pięk­ne. I, co naj­waż­niej­sze – róż­ne. Huma­ni­stycz­ne kró­lew­ny. Huma­ni­ści, tłu­ma­czy­ła mu Anna, to ci, któ­rzy nie mają zdol­no­ści do przed­mio­tów ści­słych, któ­rzy nie radzą sobie z mate­ma­ty­ką, fizy­ką, che­mią, co nie zna­czy bynaj­mniej, że dają sobie radę z języ­ka­mi czy z histo­rią lite­ra­tu­ry. Bied­ne kró­lew­ny – tu też je dopad­nie filo­zo­fia przy­ro­dy, meto­do­lo­gia nauk, szko­ła kopen­ha­ska, kwan­ty, zasa­da nie­ozna­czo­no­ści. Kie­dy jed­na z nich przy­stę­pu­je do czy­ta­nia refe­ra­tu, zaczy­na­ją skrzy­pieć krze­sła, z toreb o róż­no­ję­zycz­nych napi­sach, z emble­ma­ta­mi zagra­nicz­nych linii lot­ni­czych, wycią­ga­ją notat­ni­ki, odkrę­ca­ją pió­ra i dłu­go­pi­sy, pochy­la­ją się nad kart­ka­mi, wpi­su­ją datę, temat, potem nie­któ­re pod­no­szą gło­wy i zasty­ga­ją w bez­ru­chu, inne piszą, piszą bez prze­rwy, nie­stru­dze­nie notu­jąc każ­de sło­wo.
        Mimo iż usi­łu­je się sku­pić, myśli o czym innym. Głos refe­rent­ki jest mono­ton­ny, usy­pia­ją­cy. Czy­ta całe par­tie prze­pi­sa­ne ze skryp­tu, poty­ka się na wyra­zach obcych. Te sło­wa nie budzą myśli, nie ape­lu­ją do wyobraź­ni, współ­czu­je tym dziew­czę­tom, któ­re wio­sną muszą pozna­wać zna­cze­nie sło­wa tele­olo­gia albo rodza­je rela­cji jed­no-jed­no, jed­no-wie­lo i wie­lo-wie­lo­znacz­nych. Że też jesz­cze musia­ła korzy­stać z tego wła­śnie skryp­tu. Więc im powie, gdy nie będą rozu­mia­ły, a na pew­no nie będą, że on bynaj­mniej nie pra­gnie powie­dzieć im, jak jest napraw­dę, że takie zaję­cia nie mogą dać im na nic odpo­wie­dzi, że jego rów­nież tak wyło­żo­na pro­ble­ma­ty­ka śmier­tel­nie nudzi i kie­dy już im wytłu­ma­czy, co to jest kwant, to będzie mógł im opo­wie­dzieć histo­ryj­kę o księ­ży­cu, bo któ­raś z tych bar­dziej rezo­lut­nych i odważ­nych wsta­nie i powie: – Zupeł­nie nie wiem, jaki ma zwią­zek zna­jo­mość poło­że­nia i szyb­ko­ści jakie­goś tam elek­tro­nu ze zna­jo­mo­ścią przy­szłych losów całe­go świa­ta. Więc im opo­wie o księ­ży­cu, o tym, że są rze­czy nie­po­zna­wal­ne i nie­po­zna­wal­ne. Że nie­po­zna­wal­na była dru­ga stro­na księ­ży­ca, ale tyl­ko do cza­su, gdy ludz­kość nie dys­po­no­wa­ła odpo­wied­ni­mi środ­ka­mi tech­nicz­ny­mi. Że waż­na jest sama moż­li­wość, teo­re­tycz­na szan­sa, bowiem trud­no­ści prak­tycz­ne są zawsze do prze­zwy­cię­że­nia, choć­by trze­ba było na to stu­le­ci. I jesz­cze poda im przy­kład róż­ni­cy mię­dzy dowo­dem na ist­nie­nie i nie­ist­nie­nie, i jesz­cze opo­wie im o Hume­’ow­skiej kry­ty­ce poję­cia przy­czy­no­wo­ści, poda im ten przy­kład z pocią­ga­mi, z któ­rych jeden prze­jeż­dża zawsze pół godzi­ny po dru­gim. Tych kil­ka pro­stych przy­kła­dów to jest to, do cze­go spro­wa­dza się cała jego wie­dza wynie­sio­na ze stu­diów. I jeśli zapo­mniał tyle, a je zapa­mię­tał, to może i one je zapa­mię­ta­ją, dla­te­go że są pro­ste. Zresz­tą, powie, będę zado­wo­lo­ny, jeśli z dzi­siej­sze­go spo­tka­nia wynie­sie­cie zna­jo­mość samych pojęć. A na zakoń­cze­nie może to, co banal­ne, ale praw­dzi­we, że pro­ble­my się prze­ży­wa, a nie roz­wią­zu­je, i być może przyj­dzie taki dzień, kie­dy to, co teraz dla nich zupeł­nie nie­istot­ne, nagle oka­że się waż­ne. I jesz­cze o dwóch rozu­mie­niach filo­zo­fii, jako syn­te­zy wszyst­kich nauk, mak­sy­mal­nie obiek­tyw­nej i peł­nej praw­dy o świe­cie i jako eks­pre­sji oso­bo­wo­ści. Jemu, doda, też nie odpo­wia­da sytu­acja, w któ­rej kró­lo­wa nauk zmie­nia się w ubo­gą krew­ną, wysta­ją­cą w przed­po­ko­jach labo­ra­to­riów fizycz­nych, zbie­ra­ją­cą plot­ki u bio­lo­gów, che­mi­ków, etc., etc.
        Przy­po­mni sobie swe­go pro­fe­so­ra i pomy­śli, że jego wła­sna nie­chęć do filo­zo­fii przy­ro­dy, do tych wszyst­kich cau­sa­li­zmów, deter­mi­ni­zmów i innych jest być może wyni­kiem zaśle­pio­nej miło­ści tam­te­go poczciw­ca i nudzia­rza do tej wła­śnie dys­cy­pli­ny. Żad­na śle­pa miłość nie budzi miło­ści i jeśli chce, aby choć tro­chę wcią­gnę­ła je filo­zo­fia, powi­nien o niej mówić wła­śnie kry­tycz­nie.
        Spoj­rzał na dziew­czy­nę, któ­ra sie­dzia­ła przy pierw­szym sto­li­ku, na wprost nie­go. Jeśli dobrze zapa­mię­tał spraw­dza­nie obec­no­ści, ma na imię Olga. Śnia­da cera, czar­ne lśnią­ce wło­sy przy­strzy­żo­ne krót­ko, mała, bia­ła, kokie­te­ryj­na kokar­da, przy­po­mi­na­ją­ca kwiat magno­lii. Kie­dy ich oczy spo­tka­ły się przy­pad­ko­wo, dostrzegł w nich jak­by błysk prze­ko­ry. Na smu­kłych pal­cach srebr­ny pier­ścio­nek z tur­ku­so­wym oczkiem. Pomy­ślał, że gdy­by przy­szło mu się witać z każ­dą z osob­na, ona jed­na poda­ła­by rękę zde­cy­do­wa­nie i z wdzię­kiem, rękę, a nie czub­ki pal­ców, kawa­łek drew­na czy omdle­wa­ją­cą, bez­wład­ną koń­czy­nę. Mia­ła przed sobą roz­ło­żo­ny zeszyt, przed wzro­kiem Anny chro­ni­ła ją toreb­ka, któ­rą posta­wi­ła na sto­le. Zaczął się jej przy­glą­dać. Napi­sa­ła w gór­nym rogu kart­ki duży­mi lite­ra­mi TO, potem przy­mknę­ła oczy i u
dołu sta­wia­ła szyb­ko pio­no­we kre­ski. Spoj­rza­ła na kart­kę i prze­su­wa­jąc nad nimi dłu­go­pi­sem poru­sza­ła bez­gło­śnie war­ga­mi. Liczy­ła. Nie­za­do­wo­lo­na potrzą­snę­ła gło­wą. Pod TO dopi­sa­ła NIE MA, powtó­rzy­ła ope­ra­cję z kre­ska­mi, dopi­sa­ła SENSU. A potem jesz­cze raz i jesz­cze, i – na koniec – tuż przed dzwon­kiem – dopi­sa­ła JESTEM KOBIETĄ.

O autorze

Bohdan Zadura

Ur. w 1945 r. Poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. W latach 2004-2020 redaktor naczelny „Twórczości”, od lat pozostaje związany z „Akcentem” i „Literaturą na Świecie”. Laureat licznych polskich i zagranicznych nagród, w tym: Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2011), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. H. Skoworody (2014) oraz Nagrody im. C.K. Norwida (2015). W Biurze Literackim w latach 2005–2007 ukazały się jego dzieła zebrane, a w kolejnych latach publikował w oficynie następne premierowe książki, w tym w 2020 roku wybór wierszy Sekcja zabójstw. W 2018 r. został uhonorowany Silesiusem za całokształt twórczości.

Powiązania

Węgierskie lato

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Zsó­fii Bal­li, Istvána Kovác­sa, Péte­ra Kán­to­ra i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Pospieszny Legnica-Wroclaw

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis roz­mo­wy z udzia­łem Julii Fie­dor­czuk, Jolan­ty Kowal­skiej, Kuby Mikur­dy, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Wszystko gubione

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura Krystyna Miłobędzka Sławomir Elsner

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Sła­wo­mi­ra Elsne­ra, Kry­sty­ny Miło­będz­kiej i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2009.

Więcej

Fest Ukraine

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Ołek­san­dra Irwa­ne­cia, Hały­ny Kruk, Ser­hi­ja Żada­na, Boh­da­na Zadu­ry i Dariu­sza Bugla­skie­go w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27. Muzy­ka Hubert Zemler.

Więcej

Piszą, więc żyją

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Piszą, więc żyją. Pierw­szych sto dni woj­ny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Z tej mojej bezsilności

wywiady / o książce Bohdan Zadura Łukasz Dynowski

Roz­mo­wa Łuka­sza Dynow­skie­go z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Piszą, więc żyją. Pierw­szych sto dni woj­ny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Piszą, więc żyją. Pierwszych sto dni wojny

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Piszą, więc żyją. Pierw­szych sto dni woj­ny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Od Andruchowycza do Żadana

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 2 maja 2022 roku.

Więcej

Wojna zmienia wszystko…

wywiady / o książce Bohdan Zadura Karol Maliszewski

Roz­mo­wa Karo­la Mali­szew­skie­go z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 2 maja 2022 roku.

Więcej

100 wierszy wolnych z Ukrainy (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 30 maja 2022 roku.

Więcej

Ktokolwiek, tylko nie ja

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura Hałyna Kruk

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Kto­kol­wiek, tyl­ko nie ja Hały­ny Kruk w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 23 maja 2022 roku.

Więcej

100 wierszy wolnych z Ukrainy

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 2 maja 2022 roku.

Więcej

Puste trybuny

nagrania / stacja Literatura Bohdan Zadura

Czy­ta­nie z książ­ki Puste try­bu­ny z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Rozmowy na torach: odcinek 1 Bohdan Zadura

nagrania / stacja Literatura Antonina Tosiek Bohdan Zadura Jakub Skurtys

Pierw­szy odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na torach” w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Rozbiórka

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Urszu­li Kozioł, Ryszar­da Kry­nic­kie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Pio­tra Som­me­ra, Jerze­go Jar­nie­wi­cza, Zbi­gnie­wa Mache­ja, Andrze­ja Sosnow­skie­go, Tade­uszy Pió­ry, Dar­ka Fok­sa, Woj­cie­cha Bono­wi­cza, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Dariu­sza Suski, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Dariu­sza Sośnic­kie­go, Krzysz­to­fa Siw­czy­ka, Mar­ty Pod­gór­nik i Jac­ka Deh­ne­la pod­czas Por­tu Wro­cław 2007.

Więcej

Książki z Biura: Odcinek 14 Sekcja zabójstw

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura

Czter­na­sty odci­nek cyklu Książ­ki z Biu­ra. Nagra­nie zre­ali­zo­wa­no w ramach pro­jek­tu Kar­to­te­ka 25.

Więcej

Odwiedziny krewnych

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Andre­ja Ada­mo­wi­cza, Andre­ja Cha­da­no­wi­cza, Wasy­la Mach­ny i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Wojna (pieśni lisów), Przepowieść w ścinkach, Gdyby ktoś o mnie pytał, Sekcja zabójstw

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek Woj­na (pie­śni lisów), Prze­po­wieść w ścin­kach, Gdy­by ktoś o mnie pytał i Sek­cja zabójstw z udzia­łem Kon­ra­da Góry, Mar­ty Pod­gór­nik, Boh­da­na Zadu­ry, Joan­ny Muel­ler i Karo­la Mali­szew­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

W zdrowym ciele mały duch

dzwieki / WYDARZENIA Andrej Chadanowicz Bohdan Zadura Jurij Andruchowycz

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Juri­ja Anru­cho­wy­cza, Andre­ja Cha­da­no­wi­cza i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Dobra wiadomość

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Nie uciekam od rzeczywistości, staram się ją widzieć jasno, choć trudno, żeby w zachwyceniu

wywiady / o książce Bohdan Zadura Marta Podgórnik

Roz­mo­wa Mar­ty Pod­gór­nik z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Małe muzeum

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2005.

Więcej

Puste trybuny

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Puste try­bu­ny Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Piosenki dla martwego koguta

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Juri­ja Andru­cho­wy­cza, Andri­ja Bon­da­ra, Naza­ra Hon­cza­ra, Myko­ły Riab­czu­ka, Osta­pa Sly­wyn­skie­go, Ser­hi­ja Żada­na, Dar­ka Fok­sa oraz Boh­dan Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Rafał Wojaczek, który jest

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go poświę­co­ne­go twór­czo­ści Rafa­ła Wojacz­ka pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Spis rzeczywistości

recenzje / ESEJE Bohdan Zadura

Szkic Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

[nie pomyśl, że to bezdomny]

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura Siemion Chanin

Autor­ski komen­tarz Sie­mio­na Cha­ni­na, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

Ale nie to (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura Siemion Chanin

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 18 listo­pa­da 2020 roku.

Więcej

Damski boks

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Julii Fie­dor­czuk, Kla­ry Nowa­kow­skiej, Mar­ty Pod­gór­nik, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło oraz Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Głos wolny wolność ubezpieczający

wywiady / o książce Artur Burszta Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Dzikie wrażenia kreta (poeci trzech pokoleń)

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Toma­sza Maje­ra­na, Krzysz­to­fa Siw­czy­ka, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Lite­rac­kie­go 2004.

Więcej

Sekcja zabójstw

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Bratanki

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura István Kovács

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Istvána Kovác­sa i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2003.

Więcej

Och, tak Och, nie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Ptasia grypa i Między wierszami

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry w trak­cie Por­tu Legni­ca 2002.

Więcej

Jakie życie – taka śmierć

wywiady / o książce Bohdan Zadura Tomasz Majeran

Zapis roz­mo­wy Toma­sza Maje­ra­na z Boh­da­nem Zadu­rą, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Po szkodzie

nagrania / stacja Literatura Bohdan Zadura Dawid Mateusz Karol Maliszewski

Spo­tka­nie autor­skie wokół książ­ki Po szko­dzie z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry, Karo­la Mali­szew­skie­go i Dawi­da Mate­usza w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23.

Więcej

Od kuchni

wywiady / o pisaniu Artur Burszta Bohdan Zadura

Zapis roz­mo­wy Artu­ra Bursz­ty z Boh­da­nem Zadu­rą, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Na wszelki wypadek

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Poematy

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2001.

Więcej

Poezja z nagrodami: Nocne życie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Boh­dan Zadu­ra odpo­wia­da na pyta­nia w ankie­cie doty­czą­cej książ­ki Noc­ne życie, wyda­nej w wer­sji elek­tro­nicz­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 11 lip­ca 2018 roku. Książ­ka uka­zu­je się w ramach akcji „Poezja z nagro­da­mi”.

Więcej

Trampolina

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz z tomu Wszyst­ko, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wszyst­ko gubio­ne” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Noc Zadury

nagrania / z fortu do portu Bohdan Zadura

Frag­ment „Nocy Zadu­ry”, pod­czas któ­rej Boh­dan Zadu­ra oprócz czy­ta­nia wier­szy sma­żył tak­że nale­śni­ki.

Więcej

Kraj nieograniczonych możliwości

wywiady / o książce Bohdan Zadura Dawid Mateusz

Roz­mo­wa Dawi­da Mate­usza z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Po szko­dzie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 26 lute­go 2018 roku.

Więcej

Po szkodzie (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Po szko­dzie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 19 lute­go 2018 roku.

Więcej

Po szkodzie (1)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Po szko­dzie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 19 lute­go 2018 roku.

Więcej

Australian Open

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wier­sze z gazet” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Dyskusja „Barbarzyńcy czy nie. Dwadzieścia lat po przełomie”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Port Wro­cław 2009: wypo­wie­dzi Dariu­sza Nowac­kie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Dar­ka Fok­sa, Krzysz­to­fa Jawor­skie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Roma­na Hone­ta.

Więcej

Dyskusja „Poeci a ikonosfera współczesności”

nagrania / z fortu do portu Różni autorzy

Krzysz­tof Siw­czyk, Mar­cin Świe­tlic­ki, Andrzej Sosnow­ski, Adam Wie­de­mann i Boh­dan Zadu­ra spie­ra­ją się o iko­nos­fe­rę współ­cze­sno­ści. Port Legni­ca 2002.

Więcej

Wiersze z gazet

nagrania / z fortu do portu Bohdan Zadura Ryszard Krynicki Zbigniew Machej

Zapis spo­tka­nia autor­skie­go „Wier­sze z gazet” z Ryszar­dem Kry­nic­kim, Zbi­gnie­wem Mache­jem i Boh­da­nem Zadu­rą 20. festi­wa­lu lite­rac­kie­go Port Wro­cław 2015.

Więcej

Maść przeciw poezji

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura Grzegorz Jankowicz Leszek Engelking

Pre­zen­ta­cja anto­lo­gii Lesz­ka Engel­kin­ga Maść prze­ciw poezji. Prze­kła­dy z poezji cze­skiej. Książ­kę komen­tu­ją Grze­gorz Jan­ko­wicz, Boh­dan Zadu­ra oraz tłu­macz. Wier­sze Jaro­sla­va Vrchlic­kie­go „Śpią­ca Pra­ga” i „Venus Ver­ti­cor­dia” we wła­snej aran­ża­cji muzycz­nej wyko­nu­je Sam­bor Dudziń­ski.

Więcej

Dyskusja „Co to jest barbarzyństwo w poezji?”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Mitycz­ne pyta­nie o kla­sy­cy­stów i bar­ba­rzyń­ców zada­ne Dar­ko­wi Fok­so­wi, Tade­uszo­wi Pió­rze, Ada­mo­wi Wie­de­man­no­wi i Boh­da­no­wi Zadu­rze.

Więcej

Wszystko

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura Marcin Świetlicki

W rejs z Boh­da­nem Zadu­rą wyru­szy­li Mar­ta Pod­gór­nik i Krzysz­tof Siw­czyk. Fil­mo­wa etiu­da do wier­sza „Z cze­go wyro­słem” w reży­se­rii Anny Jadow­skiej.

Więcej

Dyskusja „Opozycja Poeta i naród”

nagrania / z fortu do portu Bohdan Zadura Marcin Świetlicki

Czy ist­nie­je opo­zy­cja „poeta i naród”? Cze­go lite­rat może potrze­bo­wać od spo­łe­czeń­stwa (i odwrot­nie)? Mówią Boh­dan Zadu­ra i Mar­cin Świe­tlic­ki, Port Legni­ca 2002.

Więcej

Dyskusja „Czy poezja może zmienić świat?”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Krzysz­tof Siw­czyk, Anna Pod­cza­szy, Boh­dan Zadu­ra, Jerzy Jar­nie­wicz, Zbi­gniew Machej oraz Tomasz Bro­da o tym, czy poezja to pró­ba „dania w pysk świa­tu”, czy może jego zmia­ny?

Więcej

Dyskusja „Słowa ujemne poetycko”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Zbi­gniew Machej, Krzysz­tof Siw­czyk, Mar­cin Świe­tlic­ki i Boh­dan Zadu­ra zasta­na­wia­ją się, czy ist­nie­ją sło­wa o ujem­nym poten­cja­le poetyc­kim. Port Legni­ca 2002.

Więcej

Poeci: Bohdan Zadura

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura

Pią­ty odci­nek pro­gra­mu lite­rac­kie­go „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Boh­da­nem Zadu­rą.

Więcej

Who is who

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Już otwar­te, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Kto ma wisieć, nie utonie

wywiady / o książce Bohdan Zadura Monika Brągiel

Roz­mo­wa Moni­ki Brą­giel z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Już otwar­te, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Rozmowa o książce Sposoby na zaśnięcie

wywiady / o książce Różni autorzy

Dzie­ci zada­ją pyta­nia auto­rom i autor­kom książ­ki Spo­so­by na zaśnię­cie, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 lip­ca 2015 roku.

Więcej

„Żeby uważnie przeczytać to, co w obcym języku mi się spodobało”

wywiady / o książce Bohdan Zadura Miłosz Waligórski

Z Boh­da­nem Zadu­rą, tłu­ma­czem Tra­ge­dii czło­wie­ka Imre Madácha, roz­ma­wia Miłosz Wali­gór­ski.

Więcej

Zgryz

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz z tomu Wszyst­ko, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wszyst­ko gubio­ne” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Komentarz do wiersza „Hotel Ukraina”

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Krop­ka nad i, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 wrze­śnia 2015 roku.

Więcej

Tylko nie mów, że była bez

wywiady / o pisaniu Bohdan Zadura Darek Foks

Roz­mo­wa Dar­ka Fok­sa z Boh­da­nem Zadu­rą o jego nowej książ­ce Krop­ka nad i, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 22 wrze­śnia 2014 roku.

Więcej

Matijasz i Zadura o Powieści o ojczyźnie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura Dzwinka Matijasz

Autor­ski komen­tarz do frag­men­tu tek­stu Powie­ści o ojczyź­nie.

Więcej

Emeryt młodym

recenzje / IMPRESJE Bohdan Zadura

Esej Mai Staś­ko towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Kla­syk na luzie Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej

Zmartwychwstanie ptaszka

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Zmar­twych­wsta­nie ptasz­ka.

Więcej

Ius primae noctis

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Ius pri­mae noc­tis z książ­ki Zmar­ty­chw­sta­nie ptasz­ka, któ­ra uka­za­ła się 17 maja 2012 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Logika snu wymusza wiekszą precyzję

wywiady / o książce Bohdan Zadura Malwina Mus

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Zmar­twych­wsta­nie ptasz­ka roz­ma­wia Mal­wi­na Mus.

Więcej

Dwa akapity przy okazji

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do książ­ki Kla­syk na luzie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 15 wrze­śnia 2011 roku.

Więcej

Poeta metafizyczny

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Psal­my i inne wier­sze Tade­usz Nowak roz­ma­wia­ją Michał Raiń­czuk i Kata­rzy­na Lisow­ska.

Więcej

Różne miary czasu

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Szki­ce, recen­zje, felie­to­ny roz­ma­wia Anna Krzy­wa­nia.

Więcej

Jestem takim zajączkiem…

wywiady / o książce Andrij Bondar Bohdan Zadura

Z Andri­jem Bon­da­rem o książ­ce Histo­rie waż­ne i nie­waż­ne roz­ma­wia Boh­dan Zadu­ra.

Więcej

Barbarzyńca w parku

wywiady / o książce Bohdan Zadura Jarosław Borowiec

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Noc­ne życie roz­ma­wia Jaro­sław Boro­wiec.

Więcej

Do pełnego szczęścia zabrakło dziewięciu centymetrów

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Bia­ły anioł z książ­ki Noc­ne życie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 paź­dzier­ni­ka 2010 roku.

Więcej

BEZ KOMENTARZA

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wszyst­ko, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 1 wrze­śnia 2008 roku.

Więcej

O Przygodach przyrody

recenzje / NOTKI I OPINIE Bohdan Zadura Tomasz Fijałkowski Wojciech Bonowicz

Komen­ta­rze Woj­cie­cha Bono­wi­cza, Toma­sza Fijał­kow­skie­go, Anny Kału­ży oraz Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej

Przedmowa do pierwszego wydania i Dopowiedzenie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Przed­mo­wa Boh­da­na Zadu­ry do pierw­sze­go wyda­nia anto­lo­gii poezji ukra­iń­skiej Wier­sze zawsze są wol­ne, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Przygoda wciąż trwa

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Anny Krzy­wa­ni z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca wyda­niu w Biu­rze Lite­rac­kim anto­lo­gii Węgier­skie lato.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

O Duszach monet

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Bar­tło­mie­ja Maj­zla i Toma­sza Fijał­kow­skie­go.

Więcej

O Kotach. Podręczniku użytkownika

recenzje / NOTKI I OPINIE Bohdan Zadura Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki

Komen­ta­rze Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Boże­ny Keff i Lwa Niko­ła­je­wi­cza Mysz­ki­na.

Więcej

Przypisy

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wier­sze zebra­ne (tom 1), wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 18 maja 2005 roku.

Więcej

Och, nie, No, tak

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pta­sia gry­pa, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2002 roku.

Więcej

Komentarze Bohdana Zadury do wierszy z książki „Kopiec kreta”

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­szy z książ­ki Kopiec kre­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2004 roku.

Więcej

Prawdę mówiąc

wywiady / o książce Andrzej Sosnowski Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Andrze­ja Sosnow­skie­go z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Kla­syk na luzie. Roz­mo­wy z Boh­da­nem Zadu­rą, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 wrze­śnia 2011 roku.

Więcej

Groziła mi śmierć przez zamarznięcie

wywiady / o pisaniu Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Gabrie­li Bar z Boh­da­nem Zadu­rą.

Więcej

W owalu cyklonu, w oku stadionu

recenzje / ESEJE Adam Poprawa

Recen­zja Ada­ma Popra­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Nie uciekam od rzeczywistości, staram się ją widzieć jasno, choć trudno, żeby w zachwyceniu

wywiady / o książce Bohdan Zadura Marta Podgórnik

Roz­mo­wa Mar­ty Pod­gór­nik z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Klasyk na luzie, ale jednak klasyk

recenzje / ESEJE Marta Podgórnik

Recen­zja Mar­ty Pod­gór­nik, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Australian Open

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wier­sze z gazet” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Poeci: Bohdan Zadura

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura

Pią­ty odci­nek pro­gra­mu lite­rac­kie­go „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Boh­da­nem Zadu­rą.

Więcej

Wielkie zamknięcie

recenzje / ESEJE Ilona Podlecka

Recen­zja Ilo­ny Pod­lec­kiej towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Już otwar­te Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Węgierskie lato. Przekłady z poetów węgierskich

recenzje / ESEJE Krzysztof Varga

Recen­zja Krzysz­to­fa Var­gi z książ­ki Węgier­skie lato. Prze­kła­dy z poetów węgier­skich w prze­kła­dzie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­za­ła się 4 maja 2010 roku na łamach „Gaze­ty Wybor­czej”.

Więcej