książki / SZKICE

Szkice, recenzje, felietony. Tom 1

Bohdan Zadura

Fragmenty pierwszego tomu Szkiców, recenzji, felietonów Bohdana Zadury.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jak być czytanym?

Jeśli szczę­ściem pisa­rza jest mieć licz­ne gro­no czy­tel­ni­ków, Lem jest pisa­rzem szczę­śli­wym. Jeśli moje pry­wat­ne doświad­cze­nia i obser­wa­cje są typo­we, sta­no­wi on nie­ja­ko wyjąt­ko­wy przy­kład i gdy­by nie uwzględ­niać pisa­rzy, a zwłasz­cza pisa­rek mło­dzie­żo­wych, i urzą­dzić ple­bi­scyt popu­lar­no­ści na przy­kład wśród mło­dzie­ży lice­al­nej, zajął­by z pew­no­ścią pierw­sze miej­sce. Wyjąt­ko­wość tego pisar­stwa pole­ga chy­ba na tym, że jego odbior­cy nie są deter­mi­no­wa­ni przez wiek, zawód czy płeć. Lite­ra­tu­ra, któ­rą robi Lem, ma jesz­cze tę cha­rak­te­ry­stycz­ną cechę, że będąc róż­no­rod­na jest zara­zem jed­no­li­ta. To o Lemie już wie­my. Uka­za­ły się nie­daw­no dwie książ­ki tego auto­ra: Filo­zo­fia przy­pad­ku. Lite­ra­tu­ra w świe­tle empi­rii i Głos Pana. Pierw­sza jest zamie­rze­niem na mia­rę gło­śnej Sum­ma tech­no­lo­giae, dru­ga to powieść będą­ca, jak zwie­rza się Lem, pró­bą zała­ta­nia roz­dar­cia jego pisar­skiej oso­bo­wo­ści mię­dzy lite­ra­tu­rę pięk­ną a tę poświę­co­ną reflek­sji filo­zo­ficz­nej nad cywi­li­za­cją. O pierw­szej pisał nie będę, wspo­mnia­łem o niej tyl­ko jako o pew­nym nowym przy­kła­dzie roz­le­gło­ści Lemo­wych zain­te­re­so­wań.Filo­zo­fia przy­pad­ku zasłu­gu­je na osob­ne omó­wie­nie, sądzę zresz­tą, że ramy recen­zji były­by na to za cia­sne.

Głos Pana jest czymś pośred­nim mię­dzy powie­ścią a ese­jem, jak rów­nież jest czymś pośred­nim mię­dzy powie­ścią psy­cho­lo­gicz­ną a scien­ce-fic­tion, ele­men­ty tej ostat­niej nie są tak oczy­wi­ste jak w Astro­nau­tach na przy­kład, ani tak kon­wen­cjo­nal­ne jak w Baj­kach robo­tów. Czas, w jakim dzie­je się akcja Gło­su Pana, też nie jest zbyt dale­ko odsu­nię­ty w przy­szłość. Wła­ści­wie odno­si się przy lek­tu­rze wra­że­nie, że histo­ria, jaką opi­su­je w swych papie­rach pro­fe­sor Piotr E. Hogarth, mogła­by się zda­rzyć już dziś, jutro czy może nawet zda­rzy­ła się już wczo­raj. Oto dzię­ki cudow­ne­mu, bo aż tak mało praw­do­po­dob­ne­mu, zbie­go­wi oko­licz­no­ści, dzię­ki prak­ty­kom paru mania­ków i podej­rza­nych oso­bi­sto­ści ope­ru­ją­cych na pery­fe­riach nauki to, co uwa­ża­no za zwy­kły szum infor­ma­cyj­ny docie­ra­ją­cy z nie­ba na zie­mię, oka­zu­je się być infor­ma­cją, komu­ni­ka­tem, na co nie­od­par­cie wska­zu­je struk­tu­ra sygna­łów. Z uwa­gi na moż­li­wość mili­tar­ne­go wyko­rzy­sta­nia infor­ma­cji zawar­tych w prze­ka­zie cała spra­wa oto­czo­na jest tajem­ni­cą. Świat poka­za­ny w tej powie­ści dziw­nie podob­ny jest do świa­ta dzi­siej­sze­go, z jego podzia­łem na blo­ki, z wyści­giem zbro­jeń opar­tym nie tyle na roz­bu­do­wie ilo­ścio­wej, co jako­ścio­wej. Akcja Gło­su Pana roz­gry­wa się w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Lem nie jest opty­mi­stą, jeśli cho­dzi o naj­bliż­szą przy­szłość naszej pla­ne­ty. Nie­zbyt różo­wo rów­nież widzi los uczo­nych. Naukow­cy zgro­ma­dze­ni w mia­stecz­ku daw­ne­go poli­go­nu ato­mo­we­go – przy­naj­mniej nie­któ­rzy z nich – zda­ją sobie spra­wę z tego, iż są jedy­nie instru­men­ta­mi w cudzych rękach. Bada­nia nad gwiezd­nym prze­sła­niem sta­wia­ją przed nimi raz jesz­cze pro­blem odpo­wie­dzial­no­ści uczo­ne­go za odkry­cia, któ­rych doko­nu­je wie­dząc, że na ich wyko­rzy­sta­nie nie będzie miał żad­ne­go wpły­wu. Pro­gram opa­trzo­ny kryp­to­ni­mem „Maste­r’s Voice” jest for­mal­nie rzecz bio­rąc pro­gra­mem cywil­nym, ale jaw­nie temu prze­czy apa­ra­tu­ra pod­słu­cho­wa zain­sta­lo­wa­na w poko­jach jego uczest­ni­ków; póź­niej oka­że się, że Pen­ta­gon nie­za­leż­nie od badań, w któ­rych brał udział pro­fe­sor Hogarth, pro­wa­dził swo­je pra­ce nad komu­ni­ka­tem, by osta­tecz­nie prze­jąć rów­nież „Maste­r’s Voice”. Bada­nia osta­tecz­nie koń­czą się nie­po­wo­dze­niem, nie uda­ło się roz­ła­mać gwiezd­ne­go kodu, nie uda­ło się nawią­zać łącz­no­ści z inną cywi­li­za­cją, ale rów­nież nie powio­dło się odkry­cie strasz­li­wej bro­ni, któ­re na pew­nym eta­pie badań wyda­wa­ło się czymś nie­odwo­łal­nym. Lem jest opty­mi­stą, jeśli cho­dzi o świat rozu­mia­ny sze­ro­ko, sze­rzej niż cywi­li­za­cja ziem­ska. Powia­da pro­fe­sor Hogarth: „W opar­ciu o tę wie­dzę nie­prze­ka­zy­wal­ną twier­dzę, że Żabi Skrzek, ze swo­im rezer­wu­arem ener­gii jądro­wej (…) powi­nien był obró­cić się pod naszy­mi ręka­mi w broń, ponie­waż tak bar­dzo, tak gwał­tow­nie do tego­śmy dąży­li. To, że się nam nie powio­dło, nie może być przy­pad­kiem. Uda­wa­ło się – w innych sytu­acjach, owych natu­ral­nych, już zbyt wie­le razy. Dosko­na­le mogę sobie wyobra­zić isto­ty, któ­re nada­ły sygnał. Powie­dzia­ły sobie: uczyń­my go nie­roz­ła­my­wal­nym dla wszyst­kich, co nie są jesz­cze goto­wi; musi­my posu­nąć ostroż­ność dalej; nawet fał­szy­we odczy­ta­nia nie mogą im dostar­czyć nicze­go z rze­czy, któ­rych poszu­ku­ją, a któ­rych trze­ba im odmó­wić”.

Jeśli pesy­mizm Lema, o któ­rym wspo­mnia­łem, znaj­du­je swe opar­cie w obra­zie świa­ta, jakim jest on dzi­siaj, to ów opty­mizm w odnie­sie­niu do innych w kosmo­sie, wia­ra w ist­nie­nie świa­ta lep­sze­go prze­ko­nu­ją nie tyl­ko na zasa­dzie wish­ful thin­king, nie tyl­ko dla­te­go, że są pięk­ne i krze­pią­ce. Kie­dy czy­tam Głos Pana, mam w pamię­ci inne książ­ki tego auto­ra i cho­ciaż moja igno­ran­cja nie pozwa­la na stwier­dze­nie, co w tej powie­ści jest zmy­śle­niem i fan­ta­zją, a co jest zgod­ne ze sta­nem współ­cze­snej nauki, wiem, że Lem nicze­go nie napi­sał prze­ciw­ko niej.

1968


Daj mu tam, gdzie go nie ma, czyli języki obce poezji

Dro­dzy Pań­stwo, jeste­ście świad­ka­mi chwi­li histo­rycz­nej. Pierw­szy raz zda­rza się oto, że zamie­rzam mówić na ści­śle okre­ślo­ny temat, któ­ry wyda­je mi się inte­re­su­ją­cy i waż­ny, powie­dział­bym – intry­gu­ją­cy. „Daj mu tam, gdzie go nie ma” – a cóż to za dyrek­ty­wa? „Języ­ki obce poezji” – a cóż to zna­czy?

Być może, kie­dy zasta­no­wi­my się nad owym tema­tem, doj­dzie­my do wnio­sku, że jedy­ną rze­czą, co do któ­rej wie­my nie­zbi­cie, że o nią cho­dzi, jest poezja. Dość to dziw­ne, nie­praw­daż? Gdy zwa­żyć, że dla nas – dla Pań­stwa, a i dla mnie – naj­bar­dziej zro­zu­mia­łym w całym kon­tek­ście tytu­ło­we­go sfor­mu­ło­wa­nia sło­wem jest sło­wo skąd­inąd naj­bar­dziej nie­ja­sne, naj­bar­dziej tajem­ni­cze. W koń­cu przez wie­ki pró­bo­wa­no je defi­nio­wać i nigdy z zado­wa­la­ją­cym skut­kiem. Poetą się nie jest, poetą się bywa – twier­dził bli­ski wie­lu – o sobie tego powie­dzieć nie mogę – Cyprian Kamil Nor­wid, a inny z ulu­bień­ców publicz­no­ści czy­ta­ją­cej – tu moje gusta też są cokol­wiek odmien­ne – wołał: wszyst­ko jest poezja. Kto inny jesz­cze kon­sta­to­wał: poezja umar­ła. Nie­chaj te trzy nazwi­ska: Nor­wid, Sta­chu­ra, Róże­wicz wystar­czą, by udo­wod­nić, że kie­dy sły­szy­my sło­wo „poezja”, mamy dużo wię­cej powo­dów by nie wie­dzieć, o co cho­dzi, niż gdy sły­szy­my takie sło­wa jak „daj mu”, „tam”, „on”, „gdzie”, „języ­ki”, „języ­ki obce”.

Przy­znam się Pań­stwu, że sza­le­nie dum­ny jestem z tema­tu, jaki wymy­śli­łem na ten dzi­siej­szy wie­czór. Jeden z powo­dów, wyda­je mi się, już wyja­wi­łem: poezja jako coś sza­le­nie pro­ste­go, oczy­wi­ste­go nie­mal, i to w kon­tek­ście słów powszech­nie uzna­wa­nych przez nas za zro­zu­mia­łe.

Przyj­rzyj­my się jed­nak przez chwi­lę pierw­sze­mu czło­no­wi tego wywo­ław­cze­go hasła, któ­ry sam w sobie też mi się sza­le­nie podo­ba, choć nie mogę powie­dzieć, że napa­wa mnie dumą, a to z powo­dów, któ­re przed­sta­wię póź­niej. „Daj mu tam, gdzie go nie ma” – to zda­nie roz­ka­zu­ją­ce, ten apel, to wska­za­nie, ta rada, ta dyrek­ty­wa, ta – w innym porząd­ku – linij­ka wier­sza lub poten­cjal­ny tytuł moż­li­we­go wier­sza, te sie­dem słów krót­kich, jed­no­sy­la­bo­wych – zda­je się wytwa­rzać spe­cy­ficz­ną aurę, pro­mie­nio­wać, sku­pia­jąc w sobie jed­no­cze­śnie szcze­gól­ną ener­gię. To zda­nie w jakiś spo­sób jest dosko­na­łe; zwar­te, rów­no­cze­śnie ogar­nia swo­im cichym pro­mie­nio­wa­niem roz­le­głe prze­strze­nie moż­li­wych zna­czeń. Co do dosko­na­ło­ści: zda­nie to, jeśli moż­na tak powie­dzieć, jest dosłow­ne, kon­kret­ne, zamknię­te. A będąc takim, rów­no­cze­śnie otwie­ra. Otwie­ra nas na domysł. W zda­niu tym nicze­go nie da się zmie­nić, nie da się prze­sta­wić szy­ku jego wyra­zów. „Tam mu daj, gdzie go nie ma”? „Daj mu tam, gdzie nie ma go”? „Tam daj mu, gdzie go nie ma”? Te trzy moż­li­we prze­kształ­ce­nia w isto­cie są nie­moż­li­we. Pozo­sta­łe – wyobra­żal­ne, bo wszyst­ko jest wyobra­żal­ne – może­my sobie daro­wać. „Mu tam daj”? A więc jest to zda­nie w swo­im rodza­ju jedy­ne, posia­da­ją­ce kształt z moż­li­wych naj­do­sko­nal­szy. Jeśli zatem zgo­dzą się Pań­stwo co do tego, zgo­dzić się będzie­cie musie­li rów­nież z zaska­ku­ją­cym stwier­dze­niem, że oto zupeł­nie bez wysił­ku, od nie­chce­nia i przy oka­zji nie­ja­ko udo­wod­ni­li­śmy, że w poezji moż­li­we jest osią­gnię­cie dosko­na­ło­ści, moż­li­wy jest Abso­lut. Teraz w to nie tyl­ko wie­rzy­my, teraz to wie­my. Mamy go w gar­ści, trzy­ma­my w ustach. Jeśli ktoś z Pań­stwa chciał­by zaopo­no­wać, odpo­wiem, że był na to czas, kie­dy mówi­li­śmy o tym zda­niu jako o linij­ce wier­sza lub o tym zda­niu jako o poten­cjal­ne­go wier­sza poten­cjal­nym tytu­le. Jeśli jed­nak chciał­bym w tej naszej grze – mojej z Pań­stwem, Pań­stwa ze mną, lecz rów­nież w tej grze z sobą, jaką od kil­ku chwil toczy­my – pod­wyż­szyć staw­kę, muszę dopu­ścić ów sprze­ciw, choć nie w regu­la­mi­no­wym cza­sie zło­żo­ny. Więc słu­cham.

- Wte­dy i tyl­ko wte­dy dowie­dli­śmy osią­gal­no­ści Abso­lu­tu w poezji, jeśli zda­nie, o któ­rym mowa, jest poezją.
– A czy nie jest?
– Może jest. Pro­szę – nas, mnie? – o tym prze­ko­nać.

Daj mu tam, gdzie go nie ma. Ktoś mówi do kogoś o kimś jesz­cze. Daj – a więc obda­rza­nie. Gdzie go nie ma – a więc brak. Wypeł­nia­nie jakiejś pustej prze­strze­ni. Ale coś jesz­cze tajem­ni­cze­go. Jak­by miło­sne zalo­ty, jak­by swe­go rodza­ju kome­dia pomy­łek. I jesz­cze coś, co może mylą­co, zwod­ni­czo suge­ro­wać, że ten, do kogo się mówi, to kobie­ta. Jeśli podą­ży­my tym fał­szy­wym tro­pem, doj­dzie­my do for­mu­ły: „Oddaj mu się tam, gdzie go nie ma”. Albo jesz­cze ina­czej: ata­ko­wa­ni przez owo zda­nie „Daj mu tam, gdzie go nie ma” sły­szy­my gdzieś w tle echa potocz­ne­go zwro­tu o wyraź­nym pod­tek­ście ero­tycz­nym. Jeśli więc kró­ciut­kie zda­nie – przy­po­mi­nam: sie­dem jed­no­sy­la­bo­wych słów – po pierw­sze, two­rzy pew­ną dra­ma­tycz­ną sytu­ację, w któ­rą uwi­kła­ne są trzy oso­by, jeśli, po dru­gie, otwie­ra przed jego recep­to­rem – czy recep­cjo­ni­stą, jak­by się powie­dzia­ło w języ­ku try­lo­gii Mar­ka Sły­ka – dość roz­le­gły obszar domy­słów (i dosad­no­ści pew­nej: „dała mu” i sub­tel­no­ści: dar – brak, jak już mówi­li­śmy) to sądzę, że tekst taki może­my uznać za poetyc­ki.

Co do dru­gie­go czło­nu tema­tu (nad sen­sem cało­ści za chwi­lę będą Pań­stwo mie­li czas się zasta­no­wić, gdy ja się oddam – wspo­mnie­niom) to chciał­bym zająć uwa­gę Pań­stwa odro­bi­ną gra­ma­ty­ki. Od tego, w jakim przy­pad­ku zechce­my zoba­czyć sło­wo „poezji”, zale­żeć będzie sens cało­ści. Moż­li­wo­ści są tu dwie: albo sło­wo „poezja” zosta­ło uży­te w celow­ni­ku (komu, cze­mu – poezji), albo w dopeł­nia­czu (kogo, cze­go – poezji). Albo więc cho­dzi o języ­ki, któ­re poezji są obce, albo cho­dzi o języ­ki, któ­ry­mi poezja się posłu­gu­je, czy któ­ry­mi – ina­czej mówiąc – jest lub bywa. Zauważ­my więc, że przy pomo­cy takich samych, tak samo brzmią­cych słów mówi się tu o dwóch rze­czach zgo­ła prze­ciw­staw­nych. I mówi naraz. Nie mówi się nato­miast o czymś sto­sun­ko­wo tak banal­nym jak języ­ki obce w poezji. O nich też oczy­wi­ście moż­na by mówić, ale takie tema­ty jak przy­daw­ka w poezji Juliu­sza Sło­wac­kie­go czy motyw kru­ka w twór­czo­ści Ada­ma Mic­kie­wi­cza zostaw­my bada­czom i histo­ry­kom lite­ra­tu­ry. Żyj i daj żyć innym – niech sobie piszą te dok­to­ra­ty.

Gdy­by nie oba­wa przed zbyt­nim skom­pli­ko­wa­niem tego, mam nadzie­ję, przej­rzy­ste­go jed­nak wywo­du, zapro­po­no­wał­bym Pań­stwu zasta­no­wie­nie się jesz­cze nad licz­bą, w jakiej zosta­ło uży­te sło­wo „poezji” w tych „języ­kach obcych poezji”. Czy w poje­dyn­czej czy w mno­giej? Też nie jest to tak naj­zu­peł­niej oczy­wi­ste. „Języ­ki obce poezyj” brzmia­ło­by to dość ana­chro­nicz­nie. Jeśli jed­nak języ­ki zosta­ły uży­te w licz­bie mno­giej, to może i nie o poezji się mówi, a o poezjach?

Teraz więc będą Pań­stwo łaska­wi przez chwi­lę nad tym wszyst­kim pomy­śleć, a i ja sobie przez chwi­lę pomy­ślę, tyle że na głos i o czymś innym. Otóż mia­łem szczę­ście do ludzi. Nie zawsze było odwrot­nie, ale to już inna histo­ria. Z per­spek­ty­wy dwu­dzie­stu paru lat, a w roku 1987 ćwierć wie­ku minę­ło od moje­go debiu­tu, mogę to powie­dzieć. Pań­stwo jed­nak zapew­ne sły­szą co inne­go niż to, co ja mówię. I oto widzę, jak w zastra­sza­ją­cym tem­pie zaczy­na­ją mi siwieć i wypa­dać, siwieć i wypa­dać wło­sy, jak sta­rze­ję się na Pań­stwa – w Pań­stwa? – oczach. By nie­co spo­wol­nić ten pro­ces, dodam, że debiu­to­wa­łem wcze­śnie, w sie­dem­na­stym roku (życia). Mia­łem szczę­ście do ludzi, do polo­ni­sty w liceum, do redak­to­rów cza­so­pism, któ­rzy byli poeta­mi jak Gro­cho­wiak, do redak­to­rów wydaw­nictw i to zarów­no tych, któ­rzy odsy­ła­li mnie z kwit­kiem – i napraw­dę wdzięcz­ny jestem komuś z „Iskier”, że w roku, powiedz­my, 1966 nie wyszedł tam tom moich wier­szy, wdzięcz­ny jestem Julia­no­wi Rogo­ziń­skie­mu, któ­ry rok póź­niej powie­dział mi, że widzi mnie wśród poetów PIW‑u, ale za parę lat – jak i tych, któ­rzy, gdy przy­szedł czas, z kwit­kiem mnie nie ode­sła­li. Ale – i to pew­nie naj­waż­niej­sze – mia­łem szczę­ście do przy­jaź­ni poetyc­kich. Zawsze ist­niał w moim życiu ktoś, z kim rozu­mia­łem się w pół sło­wa, z kim, róż­niąc się w wie­lu spra­wach, znaj­do­wa­łem wspól­ny język. Mogli­śmy się spie­rać, ale wie­dzie­li­śmy, o co się spie­ra­my, mie­li­śmy zaufa­nie do swo­ich ocen, bo zna­li­śmy swo­je gusty. Wie­dzie­li­śmy, cze­go szu­ka­my, a te poszu­ki­wa­nia były dla nas dwu­stron­nie, obu­stron­nie waż­ne. Nie będę Pań­stwu o nich opo­wia­dał, śla­dy zosta­ły, moż­na je zna­leźć, dopro­wa­dzą do nazwisk. Było w tym coś, co po latach i latach nawet wspo­mi­nam ze szcze­gól­nym sen­ty­men­tem. Radość z czy­je­goś wier­sza, radość z czy­je­goś suk­ce­su. Nie­obec­ność ele­men­tu rywa­li­za­cji. Jeśli w któ­rymś z wier­szy piszę:

Lubię to co potra­fię i chciał­bym
by to co potra­fię cie­szy­ło tych któ­rych lubię
(Nie zamie­nił­bym ich na kla­sę naród ani ludz­kość),

to ma to bar­dzo kon­kret­ne odnie­sie­nia. A sko­ro o przy­ja­cio­łach mowa, to oto z któ­rymś z nich sta­je­my przy ping­pon­go­wym sto­le. Koniec sierp­nia, a może grud­nia. Prze­gry­wam po wal­ce, więc się nie mar­twię. Jest parę lat młod­szy. A potem nasi dwu­na­sto­let­ni syno­wie wypę­dza­ją nas od sto­łu. Tak jak przed chwi­lą nasza gra była czymś nie­po­rów­ny­wal­nie waż­niej­szym dla nich niż dla nas („Tata, no tata, zrób coś!”), tak teraz my zaczy­na­my się emo­cjo­no­wać. Mój chło­pak jest bar­dziej otrza­ska­ny z celu­lo­ido­wą piłecz­ką – wygry­wa, ale też cza­sem gubi się przy praw­dzi­wym dużym sto­le. W pew­nej chwi­li Piotr krzy­czy do swe­go Łuka­sza: „Daj mu tam, gdzie go nie ma!”

Teraz już Pań­stwo wie­cie, dla­cze­go nie poczu­wam się do dumy, trud­no bowiem być dum­nym z cze­goś, co się posły­sza­ło. To, o czym mówię cały czas do Pań­stwa, jest w grun­cie rze­czy czymś, co sami Pań­stwo robią w tej czą­st­ce swe­go życia, przez któ­rą tutaj się zna­leź­li­ście. Jest pró­bą inter­pre­ta­cji, pró­bą wyko­rzy­sta­nia posły­sza­ne­go, zasły­sza­ne­go tek­stu do wypo­wie­dze­nia sie­bie, no, nie­ko­niecz­nie aż tak gór­nie i lot­nie, do wyko­rzy­sta­nia go dla wła­snych celów, zro­bie­nia zeń użyt­ku i pożyt­ku. Ten tekst stwa­rza mi parę moż­li­wo­ści i nie bar­dzo wiem, któ­rą z nich wyko­rzy­stać. Jak­kol­wiek zabrzmia­ło­by to nie­po­waż­nie, pozo­sta­jąc w sprzecz­no­ści z pierw­szy­mi zda­nia­mi, jakie tu wypo­wie­dzia­łem, jesz­cze jestem nie­zde­cy­do­wa­ny.

Daj mu tam, gdzie go nie ma – pogoń go po rogach, zmuś do wysił­ku, niech pobie­ga, niech się poru­sza. Daj mu tam, gdzie go nie ma – a więc zrób mu nie­spo­dzian­kę, zaskocz go, sta­raj się go zasko­czyć.

Bar­dzo mi to pasu­je jako opis rela­cji mię­dzy poezją a jej odbior­cą. „Daj mu tam, gdzie go nie ma” – tak mógł­by zostać zaty­tu­ło­wa­ny pro­gram poetyc­ki, gdy­bym jed­nak debiu­to­wał odro­bi­nę póź­niej niż przed ćwierć­wie­czem i miał wię­cej ser­ca do poety­ki mani­fe­stów. Potrak­to­wać poezję jako grę to unik­nąć wie­lu paskud­nych ze swej natu­ry dyle­ma­tów, potrak­to­wać ją jako grę to potrak­to­wać poważ­nie jej odbior­cę. Uznać go za part­ne­ra. Dość to zresz­tą szcze­gól­na gra, w któ­rej zwy­cię­stwo czy­tel­ni­ka ozna­cza zwy­cię­stwo poety. Jak każ­da gra zakła­da ona wol­ność wybo­ru. Do tej gry też nie moż­na przy­mu­szać. Jak każ­da gra tak i ta gra szcze­gól­na zakła­da ist­nie­nie pew­nych reguł, w myśl któ­rych prze­bie­ga. „Daj mu tam, gdzie go nie ma” nie jest wezwa­niem do dowol­no­ści. Może­my pla­so­wać pił­kę po rogach sto­łu, może­my wyko­nać nagły skrót tuż za siat­kę, gdy part­ner jest dale­ko, jed­nak płasz­czy­zna sto­łu zakre­śla teren naszych poczy­nań. Im bar­dziej pre­cy­zyj­na pił­ka, im bar­dziej fine­zyj­na, czy nawet chy­tra, tym więk­sza satys­fak­cja z jej ode­bra­nia, tym więk­sza radość z gry. W tak rozu­mia­nym upra­wia­niu poezji – jej pisa­nio-czy­ta­niu – nie ma rzecz jasna miej­sca na dydak­tyzm, poucza­nie, mora­li­za­tor­stwo.

Jako tego, kto cza­sem pisze wier­sze, nie inte­re­su­ją mnie – już nie inte­re­su­ją – okla­ski ani gwiz­dy. Inte­re­su­je mnie poro­zu­mie­waw­czy uśmiech, błysk zro­zu­mie­nia, ścią­gnię­cie brwi, dez­apro­bu­ją­cy gry­mas ust. Fakt, że kogoś ta gra wcią­ga. Jak w każ­dej grze, tak i w tej ist­nie­je coś takie­go jak styl. Ist­nie­je coś takie­go jak tak­ty­ka. Coś takie­go jak sku­tecz­ność, efek­tyw­ność. Moż­na mówić dłu­go nie mówiąc nic, jak­by się chcia­ło uśpić part­ne­ra, pod warun­kiem, że się wie, cze­mu to słu­ży. Moż­na mówić dłu­go i dużo nie mówiąc nic, ale i nie wie­dząc, że się nic nie mówi. Bywa­ją strasz­li­wie gada­tli­wi nud­ni ludzie, czę­sto­kroć wiel­kiej poczci­wo­ści. Bywa­ją rów­nież takie wier­sze. Nie będzie­my się nimi zaj­mo­wać. Oni i tak zaj­mu­ją się nami. Przy­chy­la­ją nam nie­ba i wplą­tu­ją w głu­pie histo­rie, głu­pie sytu­acje. Chcą jak naj­le­piej, godzi­na­mi blo­ku­ją nam tele­fon; po tym łatwo ich roz­po­znać.

Jeśli rzu­cił­bym hasło „Poezja a języ­ki obce”, domy­śli­li­by się Pań­stwo, że chcę tro­chę cza­su poświę­cić prze­kła­do­wi poetyc­kie­mu. Ponie­waż nasze spo­tka­nie, choć niby na okre­ślo­ny temat – bo to zawsze poważ­niej brzmi, jeśli mówi się na okre­ślo­ny temat – jest prze­cież czymś na kształt wie­czo­ru autor­skie­go, pozwo­lę sobie przy­wo­łać tro­chę doświad­czeń z tego wła­śnie polet­ka. Powin­no mi z tym pójść łatwiej, niż gdy­bym opo­wia­dał o swo­jej twór­czo­ści poetyc­kiej czy pro­za­tor­skiej. Łatwiej dla­te­go, że w ludz­kich oczach, jak sądzę, poję­cie tłu­macz nie jest obcią­żo­ne tylo­ma nie­po­ro­zu­mie­nia­mi, jakie naro­sły wokół ter­mi­nu „poeta”. Nigdy nie było wynie­sio­ne tak wyso­ko, nigdy więc i nie upa­dło tak nisko. Nie oszu­kuj­my się, poeta to ktoś dwu­znacz­ny, nie­po­waż­ny, buja­ją­cy gdzieś z gło­wą w obło­kach, dzi­wak, marzy­ciel, wariat może? Moż­na by ten wątek roz­wi­jać, uka­zu­jąc jak lek­ce­wa­że­niu towa­rzy­szy wyol­brzy­mie­nie, prze­gię­cie w dru­gą stro­nę i nie cho­dzi mi tyl­ko o egzal­ta­cję nie­zrów­no­wa­żo­nych panie­nek czy sta­rze­ją­cych się dam. Licz­ne ste­reo­ty­py zwią­za­ne z tą pro­fe­sją w grun­cie rze­czy zawsty­dza­ją. Powiedz­my, że z tego, że ktoś uwa­ża się lub jest uwa­ża­ny za poetę, nie­wie­le wyni­ka. Ilość głup­ców wśród pisa­rzy odpo­wia­da pew­nie śred­niej sta­ty­stycz­nej dla całej popu­la­cji, tyl­ko wśród kry­ty­ków lub ludzi uwa­ża­ją­cych się za kry­ty­ków jest zapew­ne od śred­niej takiej wyż­sza.

Jeśli poeta jest arty­stą, a oglą­da­li Pań­stwo tele­wi­zyj­ną ekra­ni­za­cję powie­ści pani Judith Kranz Dzie­dzic­two miło­ści i macie jesz­cze w pamię­ci popis namasz­czo­ne­go idio­ty­zmu w zapre­zen­to­wa­nym tam podej­ściu do arty­sty Mistra­la, zgo­dzi­cie się ze mną, że jeśli tak moż­na trak­to­wać arty­stę, lepiej, choć się nie jest mala­rzem, nie przy­zna­wać się, że się jest dale­kim nawet jego krew­nym.

Owo ciśnie­nie rze­czy­wi­sto­ści, napór dookol­ne­go świa­ta – jak widzą mnie inni – moż­na by w osta­tecz­no­ści zba­ga­te­li­zo­wać, mach­nąć nań lek­ce­wa­żą­co ręką. „Pluń na to”. „Niech nad mar­twym wzle­cę świa­tem”. Gorzej jed­nak, jeśli same­mu też – od środ­ka – doświad­cza się owej dia­lek­tycz­nej pre­sji dumy i poko­ry, wia­ry i zwąt­pie­nia. W każ­dym razie bra­ku pew­no­ści. Czy ma sens pisa­nie w ogó­le i jaką ma war­tość to, co się same­mu pisze?

Mówię Pań­stwu o spra­wach oczy­wi­stych i banal­nych. Kry­te­ria war­to­ści poetyc­kiej, wie­my, jak są nie­ostre. A pisząc wier­sze coś jed­nak się pro­po­nu­je. Przy­naj­mniej jakąś poety­kę… Czy jest więc rada? Trze­ba poko­chać te kry­zy­sy, nauczyć się z nimi żyć, z wie­kiem być może – mówię o swo­jej sytu­acji psy­chicz­nej, a nie o jako­ści wła­snych wier­szy­ków – dane nam będzie pisa­nie poezji trak­to­wać nor­mal­nie, jako rzecz natu­ral­ną, któ­ra się zda­rza, co wię­cej – któ­ra przy­no­si radość.

Wra­caj­my jed­nak do naszych bara­nów. Wąt­pią­cy w war­tość napi­sa­nych przez sie­bie wier­szy, prze­ży­wa­ją­cy praw­dzi­wy dra­mat (poeta czu­je, że się jako poeta skoń­czył, jesz­cze się nie zacząw­szy) mło­dy czło­wiek od tygo­dnia nie napi­saw­szy wier­sza, bie­rze się za prze­kład. Szu­ka punk­tu opar­cia. Znaj­du­je. Tłu­ma­czy kogoś uzna­ne­go za wybit­ne­go – przez innych, przez sie­bie rów­nież. Naresz­cie jakaś wymier­ność. Ma punkt odnie­sie­nia. Wzo­rzec w obcym języ­ku. Kwe­stię war­to­ści roz­strzy­gnął ktoś za nie­go. Jemu zosta­je do wyko­na­nia kon­kret­na robo­ta. Może ją zro­bić lepiej albo gorzej. Nie jest sam. Jak nie wie­dział, czy napi­sał dobry wiersz, tak wie, czy zro­bił dobry prze­kład.

W przed­mo­wie do Mowy wią­za­nej Cze­sław Miłosz zacy­to­waw­szy Bla­ke­’a „Kto jest wdzięcz­ny za dary, wyda buj­ne plo­ny” pisze: „być może byłem wdzięcz­ny róż­nym poetom, któ­rych czy­ta­łem w kil­ku języ­kach. Jeże­li nie­któ­rych z nich tłu­ma­czy­łem na pol­ski, to głów­nie dla­te­go, że chcia­łem podzie­lić się z czy­tel­ni­kiem rado­ścią odkryw­cy. Ale tak­że dla­te­go, że tłu­ma­cząc musi­my się zdo­być na akt naj­zu­peł­niej­szej uwa­gi, czy­li że wte­dy nasza lek­tu­ra jest taka, jaka być powin­na”.

Przy­ta­czam Miło­sza, bo to miło pode­przeć się auto­ry­te­tem, ale głów­nie dla­te­go, że sfor­mu­ło­wał sza­le­nie traf­nie to, co wyda­je mi się istot­ne i zna­jo­me. „Tłu­ma­cząc musi­my się zdo­być na akt naj­zu­peł­niej­szej uwa­gi, czy­li że wte­dy nasza lek­tu­ra jest taka, jaka być powin­na”. Mógł­bym powie­dzieć, że napraw­dę prze­czy­ta­łem tyl­ko te wier­sze, któ­re prze­tłu­ma­czy­łem. Para­dok­sal­nie nie­pew­ność języ­ko­wa, stą­pa­nie cza­sem po tere­nie grzą­skim i śli­skim, podob­nie jak kło­po­ty ze zna­le­zie­niem ekwi­wa­len­tu cze­goś, co się niby dobrze rozu­mie, takiej lek­tu­rze, jaka ona być powin­na, sprzy­ja­ją. Coś sta­wia opór, coś, co w ory­gi­nal­ne zosta­ło wyra­żo­ne w okre­ślo­nej fra­zie, w naszej się nie mie­ści. Coś trze­ba czymś zastą­pić, od cze­goś odejść. I wte­dy widać, co w tym wier­szu jest waż­ne, a co odro­bi­nę mniej, stop­nio­wo ujaw­nia się cała zło­żo­na struk­tu­ra utwo­ru, odsła­nia­ją zależ­no­ści poszcze­gól­nych słów, powi­kła­na siat­ka zna­czeń, ale i brzmień, skom­pli­ko­wa­nie tak­że for­mal­ne. Odsła­nia­ją się regu­ły gry zasto­so­wa­ne – obo­wią­zu­ją­ce – w danym utwo­rze. Bo to nie­praw­da, że wiersz wol­ny jest wier­szem bez rygo­rów. Zdej­mu­je­my osło­nę z tele­wi­zo­ra – widzi­my cha­os, plą­ta­ni­nę prze­wo­dów, obwo­dów, opor­ni­ków. Lecz żeby to gra­ło, jeśli nie gra, musi­my wgłę­bić się w taj­ni­ki kon­struk­cji.

Jeśli to, co robię, jest recy­ta­cją zasły­sza­ne­go tek­stu, któ­ry brzmi „Daj mu tam, gdzie go nie ma”, mogę teraz powie­dzieć, że to, co Pań­stwo robi­cie czy­ta­jąc, jest w grun­cie rze­czy swe­go rodza­ju pra­cą prze­kła­do­wą. Te same, myślę, ocze­ku­ją nas satys­fak­cje i te same na nas czy­ha­ją zasadz­ki. Kie­dy mówię, że napraw­dę prze­czy­ta­łem tyl­ko te wier­sze, któ­re prze­tłu­ma­czy­łem (nie­któ­re tłu­ma­czy­łem wła­śnie po to, żeby je napraw­dę prze­czy­tać), nie twier­dzę, że wszyst­kie prze­tłu­ma­czy­łem dobrze.

Warun­kiem powo­dze­nia prze­kła­du jest zro­zu­mie­nie tek­stu, któ­ry się tłu­ma­czy, ale waru­nek to nie wystar­cza­ją­cy. Jeśli uwa­żam, że ten wiersz powi­nie­nem tłu­ma­czyć, zakła­dam – muszę zało­żyć – że ma on sens, że wszyst­ko jest w nim celo­we, że wszyst­ko jest w nim na swo­im miej­scu. Zakła­dam – muszę zało­żyć – że jeśli coś się nie zga­dza, coś mi wyda­je się głu­pie, wina leży po mojej stro­nie. Cze­goś nie wychwy­ci­łem, coś prze­oczy­łem. Powi­nie­nem teraz zasy­pać Pań­stwa dow­cip­ny­mi przy­kła­da­mi dowo­dzą­cy­mi, że owa zasa­da bez­gra­nicz­ne­go zaufa­nia do tek­stu i ogra­ni­czo­ne­go zaufa­nia do sie­bie zazwy­czaj się spraw­dza. Czer­pał­bym je ze swo­ich pery­pe­tii z poezją węgier­ską, któ­rą tłu­ma­czy­łem za pośred­nic­twem prze­kła­dów filo­lo­gicz­nych, nie zawsze dobrych, zazwy­czaj jed­nak uda­wa­ło mi się odkryć ich sła­be punk­ty czy wręcz prze­kła­ma­nia. Opo­wiem jed­nak o tro­chę innej przy­go­dzie. Po trzy­mie­sięcz­nym poby­cie na Węgrzech, w trak­cie któ­re­go mój głów­ny suk­ces języ­ko­wy pole­gał nie na tym, że się nauczy­łem węgier­skie­go, tyl­ko na tym, że uwie­rzy­łem, że nauczyć się go moż­na, spró­bo­wa­łem prze­tłu­ma­czyć już bez „ryb­ki” wiersz Péte­ra Kán­to­ra, z pomo­cą słow­ni­ka tyl­ko. W tym wier­szu w pierw­szej chwi­li „boski dłu­go­pis” wydał mi się „bogiem dłu­go­pi­su”, „dwu­go­dzin­na kla­sów­ka” zamie­ni­ła mi się w „dwu­go­dzin­ne narze­czeń­stwo”, a „dwó­ja z fizy­ki” w „podwój­ną fizy­kę”. Wszyst­ko to wyda­wa­ło mi się nie­zu­peł­nie jasne, ale poetyc­ko intry­gu­ją­ce.

Poeci, któ­rych tłu­ma­czy­łem, dzie­lą mi się na dwie gru­py. Na tych, któ­rych po pro­stu tłu­ma­czy­łem i już. Byli w porząd­ku. I na takich, od któ­rych mogłem się cze­goś nauczyć.
Jeśli uzna­li­śmy poezję za rodzaj gry, mamy pra­wo posłu­gi­wać się okre­śle­niem for­my, for­my jako pew­nej dys­po­zy­cji – tego dnia był w dobrej for­mie, tego w gor­szej czy fatal­nej. Widzą Pań­stwo, że sta­ram się uni­kać egzal­ta­cji, usi­łu­ję pod­cho­dzić do pro­ble­mów, któ­rych doty­kam, w taki spo­sób, by je racjo­na­li­zo­wać, może nawet prze­sad­nie. Mówiąc o pisa­niu wier­sza skre­ślam ze swe­go słow­ni­ka sło­wo „natchnie­nie”. Ale samym rozu­mem wier­szy się jed­nak nie pisze. Coś, co wyrzu­ci­li­śmy drzwia­mi, wra­ca oknem. To wyru­go­wa­ne sło­wo powró­ci teraz, gdy mówi­my o prze­kła­dzie. Ponie­waż zgo­dzi­li­śmy się, że jest to dzie­dzi­na poważ­na, kon­kret­na, może­my to sło­wo uła­ska­wić – nie cho­dzi wszak o nic inne­go jak o zacho­wa­nie pew­nej mia­ry. Insty­tu­cja nadwor­ne­go poety umar­ła, jak wie­my, śmier­cią natu­ral­ną, tłu­ma­cze wciąż towa­rzy­szą wład­com tego świa­ta. Choć nie poezję tłu­ma­czą, prze­cież są potrzeb­ni i uży­tecz­ni; co do tego nie mamy wąt­pli­wo­ści. Myślę więc, że jeste­śmy tak czy owak potrzeb­ni. Ale…

Podej­rze­wam otóż, że czę­sto sto­jąc wobec wier­sza znaj­du­je­my się w sytu­acji kogoś, kto ma przed sobą tekst napi­sa­ny w języ­ku, któ­re­go nie zna. W takim skraj­nym przy­pad­ku – załóż­my, że ten tekst jest po chiń­sku – w isto­cie jest nam wszyst­ko jed­no, czy jest to arcy­dzie­ło czy utwór gra­fo­mań­ski. Przy­znam się Pań­stwu, że taka wyobra­żo­na sytu­acja napa­wa mnie zawsze głę­bo­kim smut­kiem. Nie­wie­dza zno­si hie­rar­chie, a cokol­wiek byśmy powie­dzie­li, sztu­ka zawsze będzie hie­rar­chicz­na. Pew­na mini­mal­na wie­dza – dosta­tecz­na, jak sądzę, dostęp­na jest tyl­ko nie­licz­nym dwu­ję­zycz­nym – pew­na mini­mal­na zna­jo­mość języ­ka pozwa­la na zorien­to­wa­nie się, o czym ten tekst w obcym języ­ku trak­tu­je, nie­ste­ty, za mało to, aby jego war­tość arty­stycz­ną zesta­wiać z war­to­ścią innych utwo­rów. Nawet jeśli mini­mal­na zna­jo­mość ozna­cza zna­jo­mość wystar­cza­ją­cą by pora­dzić sobie w prak­tycz­nych sytu­acjach życia.

Każ­da poezja jest swe­go rodza­ju języ­kiem obcym. Nikt przy zdro­wych zmy­słach obcu­jąc z tek­stem w nie­zro­zu­mia­łym języ­ku nie będzie wyda­wał sądów o jego jako­ści. W prak­ty­ce jed­nak nie powstrzy­mu­je­my się od war­to­ścio­wa­nia. Jeśli śmie­je­my się z Molie­row­skie­go pana Jour­da­ina dla­te­go, że nie wie­dział o tym, że mówi pro­zą, być może powin­ni­śmy śmiać się rów­nież z samych sie­bie, gdy wyda­je się nam, że poezja pisa­na jest w naszym języ­ku.

Czy – a jeśli to jak? – moż­na nauczyć się języ­ków poezji? Gdy­by trak­to­wać to dosłow­nie, mogli­by­śmy przy­to­czyć parę rad dawa­nych zazwy­czaj tym, któ­rzy zaczy­na­ją się uczyć, powiedz­my, angiel­skie­go czy węgier­skie­go. Jed­ną z nich było­by zako­chać się w cudzo­ziem­ce (nie mam w tym wzglę­dzie doświad­czeń, ale nie wąt­pię, że meto­da to przy­jem­na i sku­tecz­na). Podob­no naj­trud­niej się nauczyć pierw­sze­go obce­go języ­ka, a każ­dy następ­ny przy­cho­dzi już coraz łatwiej. Na ten temat mogę już cokol­wiek powie­dzieć. Nie ucząc się nigdy ukra­iń­skie­go, mając nato­miast jakie takie wyobra­że­nie o rosyj­skim i dość – jak sobie pochle­biam – przy­zwo­ite o pol­skim, tłu­ma­czy­łem ukra­iń­skie­go poetę Dmy­tra Paw­łycz­kę, co zra­zu wyda­ło mi się przed­się­wzię­ciem sza­lo­nym, w prak­ty­ce zaś oka­za­ło się pomy­słem może nie naj­roz­sąd­niej­szym, ale wyko­nal­nym. (Nie naj­roz­sąd­niej­szym, bo czę­sto­tli­wość zaglą­da­nia do słow­ni­ka, zresz­tą nie ukra­iń­sko-pol­skie­go a ukra­iń­sko-rosyj­skie­go, przy­pra­wia­ła mnie o coś w rodza­ju szczę­ko­ści­sku, któ­ry dotych­czas zna­łem tyl­ko z dzie­ciń­stwa, kie­dy to poja­wiał się przy prze­bie­ra­niu kaszy gry­cza­nej). Inne spo­so­by to sys­te­ma­tycz­ność i wytrwa­łość – słu­cha­jąc przez wie­le lat radia po cze­sku i sło­wac­ku odkry­łem któ­re­goś dnia ze zdzi­wie­niem, że rozu­miem pra­wie wszyst­ko. Ową bier­ną zna­jo­mość tych dwóch języ­ków zawdzię­czam zapew­ne zakłó­ce­niom w ete­rze, zwią­za­nym naj­praw­do­po­dob­niej z aktyw­no­ścią innej natu­ry niż aktyw­ność słoń­ca.

Pomi­ja­jąc kwe­stię w jaki spo­sób, nale­ża­ło­by sobie może zadać bar­dziej pod­sta­wo­we pyta­nie: czy w ogó­le war­to uczyć się języ­ków obcych. Aneg­do­ta o tury­ście z obce­go kra­ju i mili­cjan­tach, któ­rą zapew­ne Pań­stwo znają1, wska­zy­wa­ła­by, że nie war­to. Myślę jed­nak, że nie mamy żad­nej pew­no­ści, że Pan Bóg mówi po pol­sku. Podob­nie, myślę, brak nam dowo­dów, że język Boga jest języ­kiem pro­zy.

1987


Popsute przyjemności

- „Pani, czy jestem dosta­tecz­nie dys­tyn­go­wa­ny?” – mawiał czę­sto, wita­jąc się z kobie­ta­mi Domi­nik Opol­ski, poeta i afo­ry­sta, kie­dyś z Puław, teraz z Lubli­na (Boha­ter, Pocze­kal­nia, Prze­cho­wal­nia baga­żu, Kto pyta, błą­dzi z inny­mi, Tre­so­wa­nie przy­nę­ty), para­fra­zu­jąc zna­ną skąd­inąd kwe­stię.

Czy jestem dosta­tecz­nie sław­ny? – pomy­śla­łem, znaj­du­jąc w pew­nej ksią­żecz­ce kolo­ro­we zdję­cie pod­pi­sa­ne: „Spo­tka­nie na brze­gu Bał­ty­ku: Boh­dan Zadu­ra, Dmy­tro Paw­łycz­ko, Myko­ła Zymom­rya”. Nie widzia­łem wcze­śniej tej fot­ki i napraw­dę się ucie­szy­łem, odkry­wa­jąc na niej jed­ne­go z tych łabę­dzi, któ­re nas wów­czas zachwy­ci­ły, kie­dy mię­dzy jed­nym a dru­gim spo­tka­niem pro­mo­cyj­nym tomu Napar­stek Paw­łycz­ki poje­cha­li­śmy zoba­czyć morze. Przy oka­zji Naparst­ka powta­rza­łem sobie trzy ludo­we mądro­ści: dobry­mi inten­cja­mi wybru­ko­wa­ne jest pie­kło, dia­beł tkwi w szcze­gó­łach i daro­wa­ne­mu konio­wi nie zaglą­da się w zęby. Sam zęby zaci­sną­łem, żeby nie robić przy­kro­ści Auto­ro­wi i nie nazwać tego wspól­ne­go dzie­ła (to była książ­ko­wa pre­mie­ra tych wier­szy nie tyl­ko po pol­sku, ale i po ukra­iń­sku) edy­tor­skim bublem. Gdy coś się robi con amo­re, spo­łecz­nie, czy­li po pro­stu za dar­mo, chcia­ło­by się mieć przy­naj­mniej jakąś satys­fak­cję z final­ne­go efek­tu. A jak tu mieć satys­fak­cję, gdy we wstę­pie (żebyż cho­ciaż w posło­wiu!) tra­fia się na takie zda­nia: „każ­dy wiel­ki poeta ogła­sza wię­cej lub mniej sze­ro­ką lite­ra­tu­rę…”, „Powiem od razu: imię ukra­iń­skie­go poety jest zna­ne czy­tel­ni­ko­wi pol­skie­mu”, „Tłu­ma­cze­nia uka­zy­wa­ły się w perio­dy­ce i anto­lo­giach”, „Wśród klu­czo­wych zbio­rów poezji Paw­łycz­ki w języ­ku pol­skim nazwij­my dwie: Isto­ta rze­czy i inne wier­sze (War­sza­wa 1980) i Tajem­ni­ca two­jej twa­rzy (Lublin 1989)”, „Róż­no­rod­ne sta­ny ducho­we na łączach z ofiar­ny­mi prze­ży­cia­mi two­rzą jed­ną całość, jeśli mamy na oku obra­zo­wo-sty­lo­wą pale­tę miło­snej liry­ki Paw­łycz­ki”, „Tym razem pusz­cza się w obieg nowa pró­ba Boh­da­na Zadu­ry, nowa część twór­czo­ści Dmy­tra Paw­łycz­ki prze­ka­za­nej języ­kiem Ada­ma Mic­kie­wi­cza – wier­sze bez­ry­mo­we, sta­no­wią­ce w obrę­bie dane­go sys­te­mu wer­sy­fi­ka­cyj­ne­go opo­zy­cję wobec wier­sza rymo­wa­ne­go” itd. itp. Jak tu taką książ­ką się chwa­lić? I jak nie drzeć sobie wło­sów z gło­wy nad tym, że nikt nie pomy­ślał, że to zły pomysł, by napi­sa­ny po ukra­iń­sku wstęp tłu­ma­czył na pol­ski Ukra­iniec i by tego prze­kła­du nikt nie pró­bo­wał zre­da­go­wać. I jak tu nie pomy­śleć, że koro­na z gło­wy by mi nie spa­dła ani chy­ba wydaw­cy, gdy­by mi wydaw­ca przy­słał ten wstęp, prze­tłu­ma­czy­łem 60 wier­szy to i prze­kład wstę­pu bym spo­lsz­czył na tyle, by nie wysta­wał poza gra­ni­cę śmiesz­no­ści. „Książ­ka, któ­rą pro­po­nu­je­my czy­tel­ni­ko­wi pol­skie­mu, z pew­no­ścią ugrun­tu­je trwal­sze pozna­nie twór­czo­ści Dmy­tra Paw­łycz­ki w Pol­sce, a tym samym wzmoc­ni wię­zy sąsiedz­kie pomię­dzy naro­dem ukra­iń­skim i pol­skim. Jej uka­za­nie się zawdzię­cza­my kil­ku miło­śni­kom kul­tu­ry obu naro­dów. Swo­isty ducho­wy testa­ment Iwa­na Fran­ki o „budo­wie zło­tych mostów mię­dzy naro­da­mi” jest dla nich gło­sem ser­ca i czy­nu. Ser­decz­ne im dzię­ki za to, a w szcze­gól­no­ści i z osob­na”… No i moje imię tę listę podzię­ko­wań otwie­ra, więc jak tu czar­ną nie­wdzięcz­ność oka­zy­wać, krę­cić nosem, rwać się do spro­sto­wań, bo może za znaw­cę twór­czo­ści Paw­łycz­ki od bie­dy (na bez­ry­biu i rak…) mógł­bym ucho­dzić, ale okre­ślać mnie mia­nem bada­cza tej twór­czo­ści to już zakra­wa na kpi­ny. No więc robi­łem dobrą minę do złej gry, nie dąsa­łem się w Kosza­li­nie na spo­tka­niu Dmy­tra w Bał­tyc­kiej Wyż­szej Szko­le Huma­ni­stycz­nej, czy­ta­łem prze­kła­dy wier­szy, jak umia­łem naj­le­piej, a gdy zda­rzy­ło mi się jakieś warsz­ta­ty lite­rac­kie pro­wa­dzić, to czy­ta­łem je tak­że i miło było, że te wier­sze robi­ły na ludziach, naj­róż­niej­szych, mło­dych i sta­rych, z mniej­szą i więk­szą świa­do­mo­ścią poetyc­ką, ogrom­ne wra­że­nie. Napar­stek wyszedł w 500 egzem­pla­rzach, nie miał nor­mal­nej księ­gar­nia­nej dys­try­bu­cji, ale się roz­szedł i obie­ca­no Paw­łycz­ce dru­gie wyda­nie, posze­rzo­ne; dotłu­ma­czy­łem te nowe wier­sze, Janusz Drze­wuc­ki napi­sał wstęp i myśle­li­śmy z Dmy­trem, że tym razem będzie to książ­ka peł­ną gębą, w któ­rej prze­kład będzie tuż obok ory­gi­na­łu, a nie ciur­kiem po ukra­iń­sku, a potem ciur­kiem po pol­sku, jak w pierw­szym wyda­niu.

A tu nagle dowia­du­ję się, że Myko­ła Zymom­rya wydał wybór z Naparst­ka, ksią­żecz­kę zawie­ra­ją­cą 15 wier­szy po ukra­iń­sku, po pol­sku i po nie­miec­ku. Zymom­rya jest ger­ma­ni­stą i nie wiem cze­mu sądzi­łem, że tę ksią­żecz­kę wydał w Niem­czech. Po zgrzebn­ści edy­tor­skiej Naparst­ka Kuib y tpab­ni, Kijów w maju, Kyiw im Mai zaska­ku­je ele­gan­cją ukry­tą dys­kret­nie pod nie­najsz­czę­śli­wiej zapro­jek­to­wa­ną obwo­lu­tą, bo wnę­trze jest rze­czy­wi­ście bar­dzo ład­ne. Obej­rza­łem sobie pięk­ne ilu­stra­cje i wszyst­ko było świet­nie do chwi­li, gdy ktoś tę ksią­żecz­kę oglą­da­ją­cy zaczął nagle chi­cho­tać, a kie­dy opa­no­wał ten śmiech, to rzu­cił: Dobrze ci tak. No to wte­dy obej­rza­łem swo­ją notę: „B. Z. uro­dził się 18 lute­go 1945 roku w Puła­wach. Jest auto­rem wie­lu zbio­rów poezji, pro­zy oraz szki­ców lite­rac­kich. Naj­więk­sze uzna­nie zyskał jako tłu­macz lite­ra­tu­ry ukra­iń­skiej na język pol­ski. Waż­niej­sze publi­ka­cje: Lata spo­koj­ne­go słoń­ca (1968, 1984), Do zoba­cze­nia w Rzy­mie (1980), Tajem­ni­ca two­jej twa­rzy (Dmy­tro Paw­łycz­ko, 1989), Cisza (1984), Daj mu tam gdzie go nie ma (1996), Napar­stek (Dmy­tro Paw­łycz­ko; 2000) i inne.

Bar­dzo mnie zacie­ka­wi­ła kon­struk­cja ostat­nie­go, ale praw­dzi­we wra­że­nie zro­bi­ło na mnie trze­cie zda­nie noty. Miło dowie­dzieć się cze­goś, cze­go się nie wie­dzia­ło, ale może lepiej w ogó­le nie zyski­wać żad­ne­go uzna­nia, żeby nie prze­ży­wać podob­nych nie­spo­dzia­nek.

Zno­wu Legni­ca. Czwar­ty raz? Uby­ło w Legni­cy powi­no­wa­tych, Wero­ni­ka Cedryk (bab­cia mojej żony), o któ­rej wspo­mi­na­łem w „For­te­lu”, nie doży­ła jed­nak 100 lat, zabra­kło jej parę mie­się­cy… Zno­wu przed wybo­ra­mi par­la­men­tarn­mi, jak czte­ry lata temu. Tym razem jak­by bez emo­cji, nie pali się żaden wagon w expre­sie „Pano­ra­ma”, jak palił się przed rokiem w oko­li­cach Piotr­ko­wa Try­bu­nal­skie­go. Dobrze, że we Wro­cła­wiu zamó­wi­łem małe piwo, a nie duże (duże jest litro­we), bo ten Piast był z sokiem (o czym nie uprze­dza­ją), a musiał być z sokiem, bo nie mają kon­ce­sji na piwo bez soku (co tłu­ma­czą, po fak­cie). Wro­cław to tra­dy­cyj­ny punkt zbor­ny i wła­śnie poja­wia się Mariusz Grze­bal­ski i jak­by zde­kom­ple­to­wa­ny Śląsk (Melec­ki, Siw­czyk). Nie­obec­no­ści rzu­ca­ją się w oczy: miał być Karol Mali­szew­ski (Nowa Ruda prze­cież nie­da­le­ko), nie ma Karo­la, nie będzie w tym roku Pio­tra Som­me­ra, Zbysz­ka Mache­ja, Mar­ty Pod­gór­nik, Dar­ka Sośnic­kie­go, Agniesz­ki Wol­ny (już nie wol­nej), Mar­ci­na Ham­ka­ły, Joan­ny Orskiej, Dar­ka Fok­sa (mówił, że będzie, ale, jak Foks mówi, że będzie, to mówi), choć na kar­cie hote­lo­wej stoi jak byk, że dzie­li­my pokój (potem kor­ci­ło mnie, żeby mu tę kar­tę wysłać z dedy­ka­cją „Dar­ko­wi na pamiąt­kę nie­za­po­mnia­nej nocy w Legni­cy”, jemu albo jesz­cze lepiej Kry­sty­nie).

Bez emo­cji, bo książ­ka nowa (Poema­ty), ale wier­sze sta­re. Bez emo­cji, bo chy­ba się nauczy­łem czy­tać swo­je wier­sze. (Na swo­ich i cudzych, wyra­zy wdzięcz­no­ści dla Ali­cji Lej­cyk-Kamiń­skiej swe­go cza­su z Radia Lublin, któ­ra oswo­iła mnie z mikro­fo­nem). Bez emo­cji, choć na życze­nie Artu­ra mam czy­tać „Ciszę”. To był poemat, któ­re­go dłu­go nie mia­łem odwa­gi czy­tać na głos. Czy ja wytrzy­mam i czy publicz­ność wytrzy­ma? Czy głos mi wytrzy­ma i czy ner­wy mi wytrzy­ma­ją? To głu­pie, jak przy czy­ta­niu wła­sne­go wier­sza głos się łamie ze wzru­sze­nia; pra­wo do wzru­szeń ma publicz­ność, nie autor. A kil­ka takich trud­nych miejsc dla auto­ra w tym poema­cie było. A teraz już jestem spo­koj­ny. Już wiem, że prze­czy­ta­nie „Ciszy” zaj­mu­je 30 minut, już się nie boję, że po dzie­się­ciu minu­tach sala prze­sta­nie słu­chać. Mam to już prze­ćwi­czo­ne, teraz pro­blem w tym, żebym ja się nie znu­dził po dzie­się­ciu minu­tach. A jeśli, żebym nie dał sali tego odczuć. I tym­cza­sem zapo­mnieć o tro­chę ambi­wa­lent­nym sto­sun­ku do tego poema­tu, o tym, że dwa dni przed wybo­ra­mi to może nie jest naj­lep­szy ter­min, żeby go przy­po­mi­nać, i niech Artur na litość boską nie mówi o świet­nej lek­cji pol­skie­go i histo­rii, alie­na­cja, takie kie­dyś bar­dzo mod­ne sło­wo mi się przy­po­mi­na, wyalie­no­wa­ła się ta „Cisza” i kie­dy w rocz­ni­cę wpro­wa­dze­nia sta­nu wojen­ne­go jakieś radio wzna­wia słu­cho­wi­sko Danu­ty Bie­niasz­kie­wicz i Szcze­pa­na Woro­niec­kie­go, to się niby cie­szę, a jak­bym się nie cie­szył, bo to tak, jak­by „Cisza” była uży­wa­na nie do tych celów, dla któ­rych zosta­ła napi­sa­na. Mło­dy eme­ry­tem (pozdro­wie­nia dla Wal­de­ma­ra Cho­ło­dow­skie­go), sta­ry kom­ba­tan­tem? Wca­le tego nie chcia­łeś, Grze­go­rzu Dyn­da­ło. Jeśli na sali są jacyś dwu­dzie­sto­let­ni, kil­ku­na­sto­let­ni ludzie, to co ich obcho­dzi jakaś zima sprzed dwu­dzie­stu lat? I chwa­ła Bogu, że ich nie obcho­dzi. Ale czy pan poeta nie jest cza­sem śmiesz­ny? A czy nie był­by jesz­cze bar­dziej śmiesz­ny, gdy­by sko­men­to­wał ten utwór tak oto, że już w 1986 roku miał Gene­ra­ło­wi za złe nie tyle wpro­wa­dze­nie sta­nu wojen­ne­go, co jego zmar­no­wa­nie?

Sie­dzę w łodzi na sce­nie Teatru im. Modrze­jew­skiej i dopły­wam do por­tu ostat­niej okta­wy. W tych reflek­to­rach nie ma wzro­ko­we­go kon­tak­tu z widow­nią, nie widzi się jej, ale się ją sły­szy. Tym razem się jesz­cze uda­ło. Masz swo­je pięć minut. Gra­tu­la­cje, od ludzi, któ­rzy nie muszą się pod­li­zy­wać. Któ­rzy nie muszą być kul­tu­ral­ni. (Wszy­scy dzię­ku­ją wszyst­kim, bo są kul­tu­ral­ni). Że zna­ją ten poemat z lek­tu­ry, ale to było coś dużo wię­cej. (A poźniej Mariusz Grze­bal­ski ci powie, że prze­cież nie możesz uda­wać, że nic się nie sta­ło, musisz prze­cież mieć świa­do­mość, że wła­śnie się sta­ło, bo słu­cha­ją cię i mło­dzi, i sta­rzy). Nie, to nie będzie pięć minut. Bo pod­cho­dzi pani, któ­ra przy­go­to­wu­je felie­ton dla Pega­za i pro­si o wypo­wiedź. A już myśla­łem, że co naj­gor­sze to za mną. I oto z rze­czy­wi­sto­ści, powiedz­my, arty­stycz­nej, wycią­ga­ni jeste­śmy, nie jak łódź, ale jak ryba na brzeg, w rze­czy­wi­stość medial­ną, w rze­czy­wi­stość publi­cy­sty­ki kul­tu­ral­nej, w rze­czy­wi­stość dys­kur­su. Nie wiem, skąd wiem, ale wiem, że zada mi pyta­nie: Co dla pana zna­czy Port Legni­ca? I wiem, że wca­le mi się nie chce odpo­wia­dać. Ale gra­mo­lę się z powro­tem do łodzi, coś mówię, w mia­rę szcze­rze i okrą­gły­mi zda­nia­mi. Tego też się, o dzi­wo, chy­ba nauczy­łem. Jak mówię okrą­gły­mi zda­nia­mi, to w chwi­lę póź­niej zupeł­nie nie wiem, co mówi­łem. Żeby się dowie­dzieć, obej­rza­łem parę dni póź­niej Pegaz z sekwen­cją poświę­co­ną Legni­cy i zro­zu­mia­łem, że kie­dy pani dzię­ko­wa­ła mi po nagra­niu za „wyczer­pu­ją­cą odpo­wiedź”, był w tym pew­nie ton iro­nicz­ny. Nie dowie­dzia­łem się, co mówi­łem. Ulga. Ale i zdzi­wie­nie. Bo po wypo­wie­dzi Artu­ra Bursz­ty i krót­kich wypo­wie­dziach młod­szych kole­gów i paru wier­szach lub ich frag­men­tach roz­mo­wa na temat legnic­kiej impre­zy z udzia­łem Paw­ła Duni­na-Wąso­wi­cza (kry­ty­ka lite­rac­kie­go i wydaw­cy) oraz Zuzan­ny Wroń­skiej (kry­ty­ka i obser­wa­to­ra życia lite­rac­kie­go), pro­wa­dzo­na przez Mar­ci­na Świe­tlic­kie­go. Pierw­szy był w Legni­cy raz, czte­ry lata temu, dru­ga była raz, trzy lata temu (poje­cha­ła tam jako fan­ka Mar­ci­na Świe­tlic­kie­go), ten trze­ci zaś nie jeź­dzi już do Legni­cy (bo jest za sta­ry). Cie­ka­we, czy przez rok odmłod­nie­je, bo z tego, co wiem, ma być jed­nym z głów­nych boha­te­rów Por­tu 2002? O ile przy­jem­nie mi się patrzy­ło na kry­ty­ka i obser­wa­tor­kę życia lite­rac­kie­go (gdy tyl­ko ją zoba­czy­łem, nazwa­łem ją sobie „Nie­do­pie­czo­ną Bułecz­ką”, ale to z sym­pa­tii), o ile nie­co mniej przy­jem­no­ści spra­wiał mi widok nosa kry­ty­ka i wydaw­cy (nos, jak wia­do­mo, słu­ży do tego, żeby nim krę­cić), o tyle zupeł­nie bez przy­jem­no­ści słu­cha­ło mi się roz­mo­wy. Poeci przy­jeż­dża­ją do Legni­cy napić się wód­ki i piwa i w wol­nych chwi­lach prze­czy­tać tro­chę wier­szy. Mło­dzi poeci przy­jeż­dża­ją, żeby dowie­dzieć się, jakie wier­sze się podo­ba­ją, jeśli takie będą pisa­li, mają szan­se, żeby wydać w Legni­cy tomik. Jeśli są poet­ka­mi, mają szan­se tra­fić też na okład­kę „Wyso­kich Obca­sów”. Poeci, nie będą­cy poet­ka­mi, takiej szan­sy, rzecz jasna, nie mają. Oprócz mło­dych poetów do Legni­cy przy­jeż­dża­ją też wete­ra­ni, bo trze­ba przy­cią­gnąć publicz­ność. Publicz­ność skła­da się głów­nie z fanek, rekru­tu­ją­cych się spo­śród stu­den­tek dru­gie­go roku polo­ni­sty­ki, jeśli przy­je­dzie co dru­ga, to będzie to 150 osób. Fan­ki z polni­sty­ki przy­jeż­dża­ją zoba­czyć Pio­tra Som­me­ra i Tade­usza Pió­rę. (Nic o fan­kach z angli­sty­ki?). Fan­ki przy­jeż­dża­ją tak­że zoba­czyć Krzysz­to­fa Siw­czy­ka, któ­ry jest przy­stoj­ny i zagrał Rafa­ła Wojacz­ka w fil­mie. (Gdy­by kry­tyk i wydaw­ca powie­dział „we fil­mie”, dużo był­bym w sta­nie mu wyba­czyć). A jaka jest ta mło­da poezja w ogó­le? Mło­dzi poeci uczy­li się w szko­le Mic­kie­wi­cza, więc mają jakiś warsz­tat, a poza tym są wraż­li­wi na wspól­cze­sność, czę­sto w ich wier­szach poja­wia­ją się tele­fo­ny komór­ko­we i meble z Ikei, piszą więc ład­ne wier­sze. Naj­bar­dziej ład­ne wier­sze pisze poeta Dąbrow­ski, to jest ten, na któ­re­go sta­wia kry­tyk i wydaw­ca. Prze­pra­szam, czy ja prze­gi­nam i stresz­czam ten­den­cyj­nie? A może zgłu­pia­łem, gdy ktoś ude­rza w stół, a nie wiem, czy jestem noży­ca­mi? Z wete­ra­nów czu­ję sym­pa­tię tyl­ko do hisz­pań­skiej bran­dy Vete­ra­no (od cza­su, kie­dy ją piłem z ojcem, gdy leżał w szpi­ta­lu, po zła­ma­niu ręki w łok­ciu ład­nych parę lat przed zawa­łem, po któ­rym leży w gro­bie od 19 lat). Ale nigdy nie piłem tej bran­dy w Legni­cy. Wstyd się przy­znać, ale nigdy się w Legni­cy nie upi­łem. Czy trum­ny z Ikei to są te meble, któ­re ma na myśli kry­tyk i wydaw­ca? Czy jestem mło­dym poetą, czy wete­ra­nem, a może ani jed­nym, ani dru­gim, tyl­ko kimś, kto zupeł­nie nie zna współ­cze­snej mło­dej poezji? Nie, to jest bar­dzo budu­ją­ce, jeśli jakieś zda­rze­nie (pro­szę zauwa­żyć, że piszę zda­rze­nie, a nie wyda­rze­nie) oce­nia­ją obser­wa­to­rzy mają­cy do nie­go odpo­wied­ni dystans, to jest krze­pią­ce, że w cza­sach roz­chwia­nia pod­su­wa się publicz­no­ści coś tak trwa­łe­go jak socjo­lo­gicz­ny ste­reo­typ – impre­za poetyc­ka to wód­ka, piwo i fan­ki plus tro­chę (nie prze­sad­nie dużo) wier­szy.

Może napraw­dę żyje­my w świe­cie abso­lut­nej fik­cji? Kie­dy ruszę w tak zwa­ną tra­sę (Świe­bo­dzi­ce, Wał­brzych, Bystrzy­ca Kłodz­ka, Bie­la­wa, Dzier­żo­niów; 10–11 paź­dzier­ni­ka), prze­czy­tam na pla­ka­cie przy­go­to­wa­nym przez Biu­ro Lite­rac­kie Port Legni­ca: „Z. jest gwiaz­dą pierw­szej wiel­ko­ści – „Rzecz­po­spo­li­ta””. Prze­zor­ny zawsze ubez­pie­czo­ny, jakie to szczę­ście, że kie­dyś napi­sa­łem wiersz „Rand­ka w ciem­no”, a w nim linij­kę: „pin­dy robi­ły za gwiaz­dy”. Każ­dy za kogoś robi? Każ­dy kogoś uda­je? W umo­wach Biu­ra Lite­rac­kie­go jest klau­zu­la, że autor zobo­wią­zu­je się następ­ną książ­kę zło­żyć w Por­cie, a wydać gdzie indziej może ją tyl­ko wte­dy, gdy warun­ki zapro­po­no­wa­ne przez inne­go wydaw­cę będą lep­sze niż te, któ­re ofe­ru­je Biu­ro.

Zadzwo­ni­ła do mnie pani z Urzę­du Mar­szał­kow­skie­go, nie zasta­ła mnie, oddzwo­ni­łem. – Bar­dzo się cie­szę, że pan dzwo­ni. Wie pan, że jedzie pan do Nie­miec? – Powiedz­my, że wiem nie­ofi­cjal­nie. – No to już pan wie ofi­cjal­nie, miał pan nie jechać, ale pan Wró­blew­ski wywal­czył, że pan jedzie.

Czy jestem prze­wraż­li­wio­ny? Że takich rze­czy się nie mówi komuś, z kim się roz­ma­wia pierw­szy raz w życiu. Że coś takie­go powie­dzieć mógł­by osta­tecz­nie Boguś (pan Wró­blew­ski), ale nie urzęd­nicz­ka. Obra­zić się i nie jechać? Ale jak kon­sty­tu­cjo­na­li­sta pro­fe­sor Wik­tor Osia­tyń­ski mawiał w cza­sach stu­denc­kiej mło­do­ści, obra­ża­ją się tyl­ko kur­wy i zło­dzie­je. Więc poja­dę, choć pan Wró­blew­ski wie, że wca­le mi ten wyjazd nie na rękę. Ze wzglę­du na ter­min (12–18 paź­dzier­ni­ka) i nie tyl­ko. Artur Bursz­ta też wie, bo widział, jak w przed­dzień dzwo­ni­łem od nie­go do Puław z nadzie­ją, że może w związ­ku z sytu­acją na świe­cie odwo­ła­no ten pol­ski tydzień w Meklem­bur­gii. I patrząc na moją minę, rzu­cił: – Niem­cy odwo­ła­ne, lecisz do Afga­ni­sta­nu? Sko­ro pan Wró­blew­ski musiał wal­czyć, to może jestem w zbyt sła­bej poetyc­kiej for­mie, żeby zagrać w lite­rac­kiej repre­zen­ta­cji woje­wódz­twa lubel­skie­go?

Wie­czór w Gre­ifswal­dzie: druk zapro­sze­nia: „neue polni­sche lite­ra­tur”, nie­pod­pi­sa­ne podo­bi­zny Ste­fa­na Chwi­na, Paw­ła Huel­le, moje autor­stwa Elż­bie­ty Lempp (ta balu­stra­da przy scho­dach to z war­szaw­skie­go Domu Lite­ra­tu­ry), „Lesung Bogu­sław Wró­blew­ski (liest Texte von Boh­dan Zadu­ra, Wal­de­mar Michal­ski und eige­ne Gedich­te), Vor­trag Prof. Dr. Janusz Golec”. W pro­gra­mie całej impre­zy Polni­sche Woche Zbli­że­nia Annähe­run­gen też zdję­cie Bogu­sła­wa i moje (inne, autor­stwa syna, na dział­ce przy Głe­bo­kiej z for­sy­cją w tle) i też zapo­wiedź wykła­du Janu­sza Gol­ca i wie­czo­ru autor­skie­go Bogu­sła­wa. Ani chy­bi w woje­wódz­twie Mec­klen­burg Vor­pom­mern mógł­bym posłu­gu­jąc się tymi dru­ka­mi przed­sta­wiać się jako Janusz Golec. Zaszło nie­po­ro­zu­mie­nie – mówi na począ­tek w miej­skiej biblio­te­ce Bogu­sław. Życie jako nie­usta­ją­ca for­ma spro­sto­wa­nia? Czy gdzieś już tego nie czy­ta­łem?

W nume­rze 10/2001 „Nowych Ksią­żek” recen­zja „Z nami te nume­ry!” Macie­ja Cisły z trzech tomi­ków wyda­nych przez Zie­lo­ną Sowę w Biblio­te­ce Stu­dium, debiu­tanc­kich ksią­żek Miro­sła­wa Gabry­sia, Pio­tra Macie­rzyń­skie­go i Więź­nia i kro­to­chwi­li. Podo­ba mi się pomysł zesta­wie­nia tych trzech ksią­żek, bo sam sobie myśla­łem o Więź­niu i kro­to­chwi­li jako o alter­na­tyw­nym wobec W kra­jo­bra­zie z amfor debiu­cie. Czy coś zosta­ło z emo­cji, z jaką czy­ta­ło się recen­zje z debiu­tu nie­al­ter­na­tyw­ne­go? Nie­wie­le, chy­ba tyl­ko meto­da ogar­nię­cia naj­pierw tek­stu, by przed dokład­ną lek­tu­rą wie­dzieć, czy będzie bar­dzo bola­ło, czy nie. Nie będzie bola­ło; nie ma powo­dów, żeby bola­ło kogo­kol­wiek z tej naszej trój­ki. Więc już moż­na ten tekst prze­czy­tać spo­koj­nie, uważ­nie, zda­nie po zda­niu. To miłe, że tak inte­li­gent­ne­mu czło­wie­ko­wi jak Maciej Cisło nie uda­ło się zgad­nąć, dla­cze­go tytu­ło­wy sonet nosi taki tytuł, jaki nosi. („Trzy­maj język za zęba­mi. Iluż sto­su­jąc się do tej zasa­dy stra­ci­ło zęby!” – taki afo­ryzm też w latach sześć­dzie­sią­tych przy­szedł mi do gło­wy; ale to nie jest pod­po­wiedź dla Cisły, a może jest, bo więź­niem w tym wier­szu jest język, a rów­na­nie z jed­ną nie­wia­do­mą już nie powin­no spra­wiać kło­po­tów). I czy­tam ostat­ni aka­pit: „Z trój­ki pre­zen­to­wa­nych tu poetów dwu­dzie­sto­let­ni (pół wie­ku temu) B. Z. wyda­je mi się naj­doj­rzal­szy i naj­star­szy. Miro­sław Gabryś ma dziś 28 lat, Piotr Macie­rzyń­ski – 30. Cie­ka­we, kim i czym będą pano­wie Gabryś i Macie­rzyń­ski za pół wie­ku?” Szko­da, że nie doży­ję odpo­wie­dzi na to pyta­nie, jako że sam jestem w wie­ku naj­star­sze­go z nich, poety z Puław.

No, no. Jeśli pół wie­ku temu mia­łem dwa­dzie­ścia lat, to ani chy­bi (rachu­nek jest pro­sty) dziś muszę mieć sie­dem­dzie­siąt. Jeśli młod­szy ode mnie o dwa lata Maciej Cisło (rocz­nik 1947) jest w moim wie­ku, to też ma sie­dem­dzie­siąt lat. („nie wiem o co mu cho­dzi bio­rę wszyst­ko dosłow­nie / i jed­no­cze­śnie myślę że to zła inter­pre­ta­cja / pierw­sze podej­ścia zwy­kle bywa­ją chy­bio­ne / zwłasz­cza do słów iro­ni­stów”). Nic to, naj­waż­niej­sze, że jak na sie­dem­dzie­się­cio­lat­ków trzy­ma­my się cał­kiem, cał­kiem.

O autorze

Bohdan Zadura

Ur. w 1945 r. Poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. W latach 2004-2020 redaktor naczelny „Twórczości”, od lat pozostaje związany z „Akcentem” i „Literaturą na Świecie”. Laureat licznych polskich i zagranicznych nagród, w tym: Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2011), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. H. Skoworody (2014) oraz Nagrody im. C.K. Norwida (2015). W Biurze Literackim w latach 2005–2007 ukazały się jego dzieła zebrane, a w kolejnych latach publikował w oficynie następne premierowe książki, w tym w 2020 roku wybór wierszy Sekcja zabójstw. W 2018 r. został uhonorowany Silesiusem za całokształt twórczości.

Powiązania

Węgierskie lato

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Zsó­fii Bal­li, Istvána Kovác­sa, Péte­ra Kán­to­ra i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Pospieszny Legnica-Wroclaw

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis roz­mo­wy z udzia­łem Julii Fie­dor­czuk, Jolan­ty Kowal­skiej, Kuby Mikur­dy, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Wszystko gubione

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura Krystyna Miłobędzka Sławomir Elsner

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Sła­wo­mi­ra Elsne­ra, Kry­sty­ny Miło­będz­kiej i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2009.

Więcej

Fest Ukraine

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Ołek­san­dra Irwa­ne­cia, Hały­ny Kruk, Ser­hi­ja Żada­na, Boh­da­na Zadu­ry i Dariu­sza Bugla­skie­go w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27. Muzy­ka Hubert Zemler.

Więcej

Piszą, więc żyją

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Piszą, więc żyją. Pierw­szych sto dni woj­ny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Z tej mojej bezsilności

wywiady / o książce Bohdan Zadura Łukasz Dynowski

Roz­mo­wa Łuka­sza Dynow­skie­go z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Piszą, więc żyją. Pierw­szych sto dni woj­ny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Piszą, więc żyją. Pierwszych sto dni wojny

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Piszą, więc żyją. Pierw­szych sto dni woj­ny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Od Andruchowycza do Żadana

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 2 maja 2022 roku.

Więcej

Wojna zmienia wszystko…

wywiady / o książce Bohdan Zadura Karol Maliszewski

Roz­mo­wa Karo­la Mali­szew­skie­go z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 2 maja 2022 roku.

Więcej

100 wierszy wolnych z Ukrainy (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 30 maja 2022 roku.

Więcej

Ktokolwiek, tylko nie ja

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura Hałyna Kruk

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Kto­kol­wiek, tyl­ko nie ja Hały­ny Kruk w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 23 maja 2022 roku.

Więcej

100 wierszy wolnych z Ukrainy

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 2 maja 2022 roku.

Więcej

Puste trybuny

nagrania / stacja Literatura Bohdan Zadura

Czy­ta­nie z książ­ki Puste try­bu­ny z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Rozmowy na torach: odcinek 1 Bohdan Zadura

nagrania / stacja Literatura Antonina Tosiek Bohdan Zadura Jakub Skurtys

Pierw­szy odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na torach” w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Rozbiórka

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Urszu­li Kozioł, Ryszar­da Kry­nic­kie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Pio­tra Som­me­ra, Jerze­go Jar­nie­wi­cza, Zbi­gnie­wa Mache­ja, Andrze­ja Sosnow­skie­go, Tade­uszy Pió­ry, Dar­ka Fok­sa, Woj­cie­cha Bono­wi­cza, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Dariu­sza Suski, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Dariu­sza Sośnic­kie­go, Krzysz­to­fa Siw­czy­ka, Mar­ty Pod­gór­nik i Jac­ka Deh­ne­la pod­czas Por­tu Wro­cław 2007.

Więcej

Książki z Biura: Odcinek 14 Sekcja zabójstw

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura

Czter­na­sty odci­nek cyklu Książ­ki z Biu­ra. Nagra­nie zre­ali­zo­wa­no w ramach pro­jek­tu Kar­to­te­ka 25.

Więcej

Odwiedziny krewnych

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Andre­ja Ada­mo­wi­cza, Andre­ja Cha­da­no­wi­cza, Wasy­la Mach­ny i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Wojna (pieśni lisów), Przepowieść w ścinkach, Gdyby ktoś o mnie pytał, Sekcja zabójstw

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek Woj­na (pie­śni lisów), Prze­po­wieść w ścin­kach, Gdy­by ktoś o mnie pytał i Sek­cja zabójstw z udzia­łem Kon­ra­da Góry, Mar­ty Pod­gór­nik, Boh­da­na Zadu­ry, Joan­ny Muel­ler i Karo­la Mali­szew­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

W zdrowym ciele mały duch

dzwieki / WYDARZENIA Andrej Chadanowicz Bohdan Zadura Jurij Andruchowycz

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Juri­ja Anru­cho­wy­cza, Andre­ja Cha­da­no­wi­cza i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Dobra wiadomość

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Nie uciekam od rzeczywistości, staram się ją widzieć jasno, choć trudno, żeby w zachwyceniu

wywiady / o książce Bohdan Zadura Marta Podgórnik

Roz­mo­wa Mar­ty Pod­gór­nik z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Małe muzeum

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2005.

Więcej

Puste trybuny

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Puste try­bu­ny Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Piosenki dla martwego koguta

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Juri­ja Andru­cho­wy­cza, Andri­ja Bon­da­ra, Naza­ra Hon­cza­ra, Myko­ły Riab­czu­ka, Osta­pa Sly­wyn­skie­go, Ser­hi­ja Żada­na, Dar­ka Fok­sa oraz Boh­dan Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Rafał Wojaczek, który jest

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go poświę­co­ne­go twór­czo­ści Rafa­ła Wojacz­ka pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Spis rzeczywistości

recenzje / ESEJE Bohdan Zadura

Szkic Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

[nie pomyśl, że to bezdomny]

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura Siemion Chanin

Autor­ski komen­tarz Sie­mio­na Cha­ni­na, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

Ale nie to (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura Siemion Chanin

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 18 listo­pa­da 2020 roku.

Więcej

Damski boks

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Julii Fie­dor­czuk, Kla­ry Nowa­kow­skiej, Mar­ty Pod­gór­nik, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło oraz Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Głos wolny wolność ubezpieczający

wywiady / o książce Artur Burszta Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Dzikie wrażenia kreta (poeci trzech pokoleń)

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Toma­sza Maje­ra­na, Krzysz­to­fa Siw­czy­ka, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Lite­rac­kie­go 2004.

Więcej

Sekcja zabójstw

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Bratanki

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura István Kovács

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Istvána Kovác­sa i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2003.

Więcej

Och, tak Och, nie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Ptasia grypa i Między wierszami

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry w trak­cie Por­tu Legni­ca 2002.

Więcej

Jakie życie – taka śmierć

wywiady / o książce Bohdan Zadura Tomasz Majeran

Zapis roz­mo­wy Toma­sza Maje­ra­na z Boh­da­nem Zadu­rą, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Po szkodzie

nagrania / stacja Literatura Bohdan Zadura Dawid Mateusz Karol Maliszewski

Spo­tka­nie autor­skie wokół książ­ki Po szko­dzie z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry, Karo­la Mali­szew­skie­go i Dawi­da Mate­usza w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23.

Więcej

Od kuchni

wywiady / o pisaniu Artur Burszta Bohdan Zadura

Zapis roz­mo­wy Artu­ra Bursz­ty z Boh­da­nem Zadu­rą, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Na wszelki wypadek

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Poematy

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2001.

Więcej

Poezja z nagrodami: Nocne życie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Boh­dan Zadu­ra odpo­wia­da na pyta­nia w ankie­cie doty­czą­cej książ­ki Noc­ne życie, wyda­nej w wer­sji elek­tro­nicz­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 11 lip­ca 2018 roku. Książ­ka uka­zu­je się w ramach akcji „Poezja z nagro­da­mi”.

Więcej

Trampolina

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz z tomu Wszyst­ko, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wszyst­ko gubio­ne” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Noc Zadury

nagrania / z fortu do portu Bohdan Zadura

Frag­ment „Nocy Zadu­ry”, pod­czas któ­rej Boh­dan Zadu­ra oprócz czy­ta­nia wier­szy sma­żył tak­że nale­śni­ki.

Więcej

Kraj nieograniczonych możliwości

wywiady / o książce Bohdan Zadura Dawid Mateusz

Roz­mo­wa Dawi­da Mate­usza z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Po szko­dzie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 26 lute­go 2018 roku.

Więcej

Po szkodzie (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Po szko­dzie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 19 lute­go 2018 roku.

Więcej

Po szkodzie (1)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Po szko­dzie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 19 lute­go 2018 roku.

Więcej

Australian Open

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wier­sze z gazet” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Dyskusja „Barbarzyńcy czy nie. Dwadzieścia lat po przełomie”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Port Wro­cław 2009: wypo­wie­dzi Dariu­sza Nowac­kie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Dar­ka Fok­sa, Krzysz­to­fa Jawor­skie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Roma­na Hone­ta.

Więcej

Dyskusja „Poeci a ikonosfera współczesności”

nagrania / z fortu do portu Różni autorzy

Krzysz­tof Siw­czyk, Mar­cin Świe­tlic­ki, Andrzej Sosnow­ski, Adam Wie­de­mann i Boh­dan Zadu­ra spie­ra­ją się o iko­nos­fe­rę współ­cze­sno­ści. Port Legni­ca 2002.

Więcej

Wiersze z gazet

nagrania / z fortu do portu Bohdan Zadura Ryszard Krynicki Zbigniew Machej

Zapis spo­tka­nia autor­skie­go „Wier­sze z gazet” z Ryszar­dem Kry­nic­kim, Zbi­gnie­wem Mache­jem i Boh­da­nem Zadu­rą 20. festi­wa­lu lite­rac­kie­go Port Wro­cław 2015.

Więcej

Maść przeciw poezji

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura Grzegorz Jankowicz Leszek Engelking

Pre­zen­ta­cja anto­lo­gii Lesz­ka Engel­kin­ga Maść prze­ciw poezji. Prze­kła­dy z poezji cze­skiej. Książ­kę komen­tu­ją Grze­gorz Jan­ko­wicz, Boh­dan Zadu­ra oraz tłu­macz. Wier­sze Jaro­sla­va Vrchlic­kie­go „Śpią­ca Pra­ga” i „Venus Ver­ti­cor­dia” we wła­snej aran­ża­cji muzycz­nej wyko­nu­je Sam­bor Dudziń­ski.

Więcej

Dyskusja „Co to jest barbarzyństwo w poezji?”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Mitycz­ne pyta­nie o kla­sy­cy­stów i bar­ba­rzyń­ców zada­ne Dar­ko­wi Fok­so­wi, Tade­uszo­wi Pió­rze, Ada­mo­wi Wie­de­man­no­wi i Boh­da­no­wi Zadu­rze.

Więcej

Wszystko

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura Marcin Świetlicki

W rejs z Boh­da­nem Zadu­rą wyru­szy­li Mar­ta Pod­gór­nik i Krzysz­tof Siw­czyk. Fil­mo­wa etiu­da do wier­sza „Z cze­go wyro­słem” w reży­se­rii Anny Jadow­skiej.

Więcej

Dyskusja „Opozycja Poeta i naród”

nagrania / z fortu do portu Bohdan Zadura Marcin Świetlicki

Czy ist­nie­je opo­zy­cja „poeta i naród”? Cze­go lite­rat może potrze­bo­wać od spo­łe­czeń­stwa (i odwrot­nie)? Mówią Boh­dan Zadu­ra i Mar­cin Świe­tlic­ki, Port Legni­ca 2002.

Więcej

Dyskusja „Czy poezja może zmienić świat?”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Krzysz­tof Siw­czyk, Anna Pod­cza­szy, Boh­dan Zadu­ra, Jerzy Jar­nie­wicz, Zbi­gniew Machej oraz Tomasz Bro­da o tym, czy poezja to pró­ba „dania w pysk świa­tu”, czy może jego zmia­ny?

Więcej

Dyskusja „Słowa ujemne poetycko”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Zbi­gniew Machej, Krzysz­tof Siw­czyk, Mar­cin Świe­tlic­ki i Boh­dan Zadu­ra zasta­na­wia­ją się, czy ist­nie­ją sło­wa o ujem­nym poten­cja­le poetyc­kim. Port Legni­ca 2002.

Więcej

Poeci: Bohdan Zadura

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura

Pią­ty odci­nek pro­gra­mu lite­rac­kie­go „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Boh­da­nem Zadu­rą.

Więcej

Who is who

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Już otwar­te, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Kto ma wisieć, nie utonie

wywiady / o książce Bohdan Zadura Monika Brągiel

Roz­mo­wa Moni­ki Brą­giel z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Już otwar­te, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Rozmowa o książce Sposoby na zaśnięcie

wywiady / o książce Różni autorzy

Dzie­ci zada­ją pyta­nia auto­rom i autor­kom książ­ki Spo­so­by na zaśnię­cie, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 lip­ca 2015 roku.

Więcej

„Żeby uważnie przeczytać to, co w obcym języku mi się spodobało”

wywiady / o książce Bohdan Zadura Miłosz Waligórski

Z Boh­da­nem Zadu­rą, tłu­ma­czem Tra­ge­dii czło­wie­ka Imre Madácha, roz­ma­wia Miłosz Wali­gór­ski.

Więcej

Zgryz

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz z tomu Wszyst­ko, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wszyst­ko gubio­ne” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Komentarz do wiersza „Hotel Ukraina”

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Krop­ka nad i, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 wrze­śnia 2015 roku.

Więcej

Tylko nie mów, że była bez

wywiady / o pisaniu Bohdan Zadura Darek Foks

Roz­mo­wa Dar­ka Fok­sa z Boh­da­nem Zadu­rą o jego nowej książ­ce Krop­ka nad i, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 22 wrze­śnia 2014 roku.

Więcej

Matijasz i Zadura o Powieści o ojczyźnie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura Dzwinka Matijasz

Autor­ski komen­tarz do frag­men­tu tek­stu Powie­ści o ojczyź­nie.

Więcej

Emeryt młodym

recenzje / IMPRESJE Bohdan Zadura

Esej Mai Staś­ko towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Kla­syk na luzie Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej

Zmartwychwstanie ptaszka

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Zmar­twych­wsta­nie ptasz­ka.

Więcej

Ius primae noctis

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Ius pri­mae noc­tis z książ­ki Zmar­ty­chw­sta­nie ptasz­ka, któ­ra uka­za­ła się 17 maja 2012 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Logika snu wymusza wiekszą precyzję

wywiady / o książce Bohdan Zadura Malwina Mus

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Zmar­twych­wsta­nie ptasz­ka roz­ma­wia Mal­wi­na Mus.

Więcej

Dwa akapity przy okazji

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do książ­ki Kla­syk na luzie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 15 wrze­śnia 2011 roku.

Więcej

Poeta metafizyczny

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Psal­my i inne wier­sze Tade­usz Nowak roz­ma­wia­ją Michał Raiń­czuk i Kata­rzy­na Lisow­ska.

Więcej

Różne miary czasu

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Szki­ce, recen­zje, felie­to­ny roz­ma­wia Anna Krzy­wa­nia.

Więcej

Jestem takim zajączkiem…

wywiady / o książce Andrij Bondar Bohdan Zadura

Z Andri­jem Bon­da­rem o książ­ce Histo­rie waż­ne i nie­waż­ne roz­ma­wia Boh­dan Zadu­ra.

Więcej

Barbarzyńca w parku

wywiady / o książce Bohdan Zadura Jarosław Borowiec

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Noc­ne życie roz­ma­wia Jaro­sław Boro­wiec.

Więcej

Do pełnego szczęścia zabrakło dziewięciu centymetrów

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Bia­ły anioł z książ­ki Noc­ne życie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 paź­dzier­ni­ka 2010 roku.

Więcej

BEZ KOMENTARZA

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wszyst­ko, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 1 wrze­śnia 2008 roku.

Więcej

O Przygodach przyrody

recenzje / NOTKI I OPINIE Bohdan Zadura Tomasz Fijałkowski Wojciech Bonowicz

Komen­ta­rze Woj­cie­cha Bono­wi­cza, Toma­sza Fijał­kow­skie­go, Anny Kału­ży oraz Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej

Przedmowa do pierwszego wydania i Dopowiedzenie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Przed­mo­wa Boh­da­na Zadu­ry do pierw­sze­go wyda­nia anto­lo­gii poezji ukra­iń­skiej Wier­sze zawsze są wol­ne, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Przygoda wciąż trwa

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Anny Krzy­wa­ni z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca wyda­niu w Biu­rze Lite­rac­kim anto­lo­gii Węgier­skie lato.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

O Duszach monet

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Bar­tło­mie­ja Maj­zla i Toma­sza Fijał­kow­skie­go.

Więcej

O Kotach. Podręczniku użytkownika

recenzje / NOTKI I OPINIE Bohdan Zadura Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki

Komen­ta­rze Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Boże­ny Keff i Lwa Niko­ła­je­wi­cza Mysz­ki­na.

Więcej

Przypisy

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wier­sze zebra­ne (tom 1), wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 18 maja 2005 roku.

Więcej

Och, nie, No, tak

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pta­sia gry­pa, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2002 roku.

Więcej

Komentarze Bohdana Zadury do wierszy z książki „Kopiec kreta”

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­szy z książ­ki Kopiec kre­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2004 roku.

Więcej

Prawdę mówiąc

wywiady / o książce Andrzej Sosnowski Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Andrze­ja Sosnow­skie­go z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Kla­syk na luzie. Roz­mo­wy z Boh­da­nem Zadu­rą, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 wrze­śnia 2011 roku.

Więcej

Groziła mi śmierć przez zamarznięcie

wywiady / o pisaniu Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Gabrie­li Bar z Boh­da­nem Zadu­rą.

Więcej

Różne miary czasu

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Szki­ce, recen­zje, felie­to­ny roz­ma­wia Anna Krzy­wa­nia.

Więcej

Zadura – krytyk i eseista

recenzje / NOTKI I OPINIE Jacek Gutorow

Recen­zja Jac­ka Guto­ro­wa towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze dwu­to­mo­wej edy­cji Szki­ców, recen­zji, felie­to­nów Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 czerw­ca 2007 roku.

Więcej

W owalu cyklonu, w oku stadionu

recenzje / ESEJE Adam Poprawa

Recen­zja Ada­ma Popra­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Nie uciekam od rzeczywistości, staram się ją widzieć jasno, choć trudno, żeby w zachwyceniu

wywiady / o książce Bohdan Zadura Marta Podgórnik

Roz­mo­wa Mar­ty Pod­gór­nik z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Klasyk na luzie, ale jednak klasyk

recenzje / ESEJE Marta Podgórnik

Recen­zja Mar­ty Pod­gór­nik, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Australian Open

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wier­sze z gazet” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Poeci: Bohdan Zadura

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura

Pią­ty odci­nek pro­gra­mu lite­rac­kie­go „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Boh­da­nem Zadu­rą.

Więcej

Wielkie zamknięcie

recenzje / ESEJE Ilona Podlecka

Recen­zja Ilo­ny Pod­lec­kiej towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Już otwar­te Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Węgierskie lato. Przekłady z poetów węgierskich

recenzje / ESEJE Krzysztof Varga

Recen­zja Krzysz­to­fa Var­gi z książ­ki Węgier­skie lato. Prze­kła­dy z poetów węgier­skich w prze­kła­dzie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­za­ła się 4 maja 2010 roku na łamach „Gaze­ty Wybor­czej”.

Więcej