książki / PROZA

Proza tom 2. Powieści

Bohdan Zadura

Fragmenty drugiego tomu Prozy. Powieści Bohdana Zadury.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Lata spokojnego słońca (fragment)

Uro­dzi­łem się za póź­no albo za wcze­śnie. Przy­wi­tał mnie huk dział i trzask pęka­ją­cej kry. Zdą­ży­łem na te ostat­nie sal­wy armat­nie, nie wita­ją­ce bynaj­mniej mego przyj­ścia na świat. Powi­ty w ostat­nią zimę woj­ny, w ciem­nym poko­ju małe­go domu na przed­miej­skiej uli­cy, zacho­wa­łem szy­ję pozba­wio­ną zna­ków szcze­pie­nia BCG. Oce­nio­ny na oko z bra­ku wagi, stra­ci­łem moż­ność porów­na­nia z młod­szym rodzeń­stwem. Rok temu, jesie­nią, mina roze­rwa­ła mego stry­ja; dano mi po nim imię Krzysz­tof. Ochrzczo­no mnie naj­pierw z wody, cza­sy były nie­pew­ne. Potem w koście­le para­fial­nym poda­wa­ła mnie do chrztu cie­pła jesz­cze wdo­wa, cio­cia Iren­ka. Kil­ka lat póź­niej wyszła boga­to za mąż, miesz­ka­ła w pobli­skim Kazi­mie­rzu i co roku przy­jeż­dża­ła auto­bu­sem na Wszyst­kich Świę­tych. Spo­ty­ka­łem ją na cmen­ta­rzu, drob­ną blon­dyn­kę ubra­ną na czar­no, cichą i pogod­ną; już w tym zesta­wie­niu kry­je się jakiś smu­tek czy rezy­gna­cja. Ją jed­ną lubi­łem cało­wać przy powi­tal­nych cere­mo­niach. Świę­to Zmar­łych było dniem spo­tkań rodzin­nych, szcze­gól­nie przy­krych, gdy uzna­no, że doro­słem na tyle, by cało­wać w rękę sta­re cio­tecz­ne bab­ki i poszóst­ne ciot­ki, obce, wysu­szo­ne sta­rusz­ki i obfi­te w cia­ło, o nala­nych twa­rzach, nie­wy­ży­te macie­rzyń­sko kobie­ty, dla któ­rych byłem przed­mio­tem podzi­wów, kon­wen­cjo­nal­nych zachwy­tów i czu­ło­ści. „Ach, jak on wyrósł!” „No poca­łuj się z cio­cią”, „To jest wła­śnie Krzy­sio”. Gdy było już ciem­no, wra­ca­li­śmy z cmen­ta­rza do domu, w któ­rym przy­sze­dłem na świat, gdzie miesz­ka­ła bab­ka i dzia­dek. Ubra­ny w sza­ry płasz­czyk i gra­na­to­wy beret, sze­dłem obok cio­ci Iren­ki, któ­ra wstę­po­wa­ła zwy­kle na chwi­lę. Jeże­li odjeż­dża­ła od razu, z przy­stan­ku nie­da­le­ko cmen­ta­rza, bra­ko­wa­ło mi cze­goś i było smut­no. Sły­sza­łem cza­sa­mi, jak roz­ma­wia­li, że mogła­by mi przy­naj­mniej przy­wieźć cze­ko­la­dę. Kie­dy­śmy pili her­ba­tę i jedli andrut przy­go­to­wa­ny na ten dzień, zale­ga­ła czę­sto cisza, w któ­rej słu­cha­łem gło­śne­go tyka­nia sta­re­go bla­sza­ne­go budzi­ka.

Zaraz po uro­dze­niu sto­su­nek do świa­ta mia­łem nader trzeź­wy. Wrzesz­cza­łem dnia­mi i noca­mi, nie poma­ga­ło nosze­nie na rękach, dosta­łem prze­pu­kli­ny. Dar­łem się wnie­bo­gło­sy, robi­łem brzyd­kie kawa­ły. Któ­re­goś dnia miast w becie na łóż­ku, zna­le­zio­no mnie na pod­ło­dze. Uro­dzi­łem się za póź­no. Woj­na funk­cjo­no­wa­ła w naszym domu na zasa­dzie cezu­ry. Nie była strasz­na sama w sobie i nie cią­gnę­ła się przez lata. O tym się nie mówi­ło. Była kata­kli­zmem, mie­czem Damo­kle­sa, któ­ry roz­ciął rze­czy­wi­stość na dwie poło­wy. Była strasz­na ze wzglę­du na to, co przy­nio­sła ze sobą, co pozo­sta­wi­ła. Była strasz­na ze wzglę­du na to, cze­go sta­no­wi­ła jedy­nie przy­czy­nę oka­zjo­nal­ną. Wzra­sta­łem w atmos­fe­rze ocze­ki­wa­nia na odwró­ce­nie histo­rii. Tak samo jak ofi­cjal­na pro­pa­gan­da, ludzie ci prze­ciw­sta­wia­li nie­ustan­nie to, co było przed, temu, co jest teraz, tyle tyl­ko że z prze­ciw­staw­ny­mi wyni­ka­mi. Roz­wa­ża­li, co by było gdy­by, roz­trzą­sa­li stra­co­ne szan­se. Kie­dy Puła­wy prze­ży­wa­ły swój roz­kwit, a dwór ksią­żąt Czar­to­ry­skich był sto­li­cą życia kul­tu­ral­ne­go Pola­ków, kie­dy Kniaź­nin pisał, a Nor­blin bywał tu w łaskach, gdy księż­na Iza­be­la sadzi­ła park i zbie­ra­ła naro­do­we pamiąt­ki, gdy w pała­cy­ku zwa­nym na tę pamiąt­kę Dom­kiem Alek­san­dryj­skim (same Puła­wy zosta­ły w lata rusy­fi­ka­cji prze­mia­no­wa­ne na Nową Alek­san­drię) ksią­żę Adam Jerzy kon­fe­ro­wał z carem Wszech­ro­sji Alek­san­drem, z któ­rym zaprzy­jaź­nił się był jesz­cze jako z następ­cą tro­nu w swych cza­sach peters­bur­skich, ścią­gnię­to tu mura­rzy z Włoch, a wśród nich był któ­ryś z mych pra­pra­dziad­ków. On to miał budo­wać mostek w par­ku, prze­wie­szo­ny nad ni to wąwo­zem, ni to jarem, przez któ­ry idzie się do pała­cu Maryn­ki, mostek zwa­ny most­kiem samo­bój­ców. Tu przy kamien­nym słup­ku zastrze­lił się ktoś jeden, a potem dru­gi, już nie w tam­tych zamierz­chłych cza­sach, ale w tych, któ­re mie­rzy zegar mego tęt­na, któ­re prze­sy­pu­ją się przez klep­sy­dry moich oczu. Jesz­cze po pierw­szej woj­nie świa­to­wej Puła­wy były na poły wsią. Bab­ka moja wywo­dzi­ła się z Gro­chów. Po tej rol­ni­czej prze­szło­ści zosta­ły kawał­ki pola, na któ­rym sadzi­ło się kar­to­fle. Dzia­dek był mura­rzem. Spło­dził czwo­ro dzie­ci, dwie cór­ki i dwóch synów. Wszyst­kich wykształ­cił i zbu­do­wał dom. Krzysz­tof, naj­star­szy, był inży­nie­rem i, jak to się mówi­ło, miał przed sobą świet­ne per­spek­ty­wy. Na pół­to­ra roku przed zakoń­cze­niem woj­ny, 400 metrów od domu, na dro­dze do Kazi­mie­rza, mina prze­rwa­ła jego dwu­dzie­stocz­te­ro­let­nie życie. Ojciec skoń­czył wete­ry­na­rię, pra­co­wał w Insty­tu­cie i jeź­dził do Lubli­na, gdzie czas jakiś był asy­sten­tem. Przy­wo­ził stam­tąd naj­pierw poma­rań­cze, potem sza­re rene­ty. Porów­ny­wa­no to, co osią­gnął dzia­dek, z wła­sny­mi moż­li­wo­ścia­mi. Dzia­dek wykształ­cił dzie­ci i zbu­do­wał dom. Dzie­ci o budo­wie domu nie mogły marzyć, wią­za­ły led­wie koniec z koń­cem. Cze­ka­no więc na cud, dobry Bóg miał skru­szyć ser­ca alian­tów, cza­sy mia­ły się zmie­nić. Ale dobry Bóg daw­no uznał, że nale­ży zaprze­stać czy­nie­nia cudów. Od wskrze­sze­nia Łaza­rza i roz­mno­że­nia chle­ba i ryb minę­ło pra­wie dwa tysią­ce lat. Rachun­ki Boże są nie­zba­da­ne. Jak nie zesłał aniel­skich zastę­pów syno­wi swe­mu na pomoc, gdy go poj­ma­no w Ogrój­cu, tak i teraz nie wystą­pił prze­ciw tym, któ­rzy jaw­nie gło­si­li się jego wro­ga­mi i zwal­cza­li jego wyznaw­ców. O czwar­tej słu­cha­no codzien­nie „Gło­su Ame­ry­ki”. Dni były dłu­gie. Czwar­ta to nie był dla mnie dzwo­nek obwiesz­cza­ją­cy ostat­nie okrą­że­nie dnia. Była to godzi­na, za któ­rą roz­po­ście­ra­ła się jesz­cze nie­zmie­rzo­na prze­strzeń cza­su. Dopie­ro potem chwi­le przy­śpie­szy­ły swój bieg, miast sączyć się leni­wie, jak krew w cza­sie trans­fu­zji, zaczę­ły spa­dać szyb­ko jed­na za dru­gą, cią­głym wart­kim stru­mie­niem, jak gdy­by ktoś odgiął zacisk przy gumo­wej rur­ce lub jak­by gęsta ciecz roz­wod­ni­ła się zupeł­nie, roz­rze­dzi­ła. Zesta­wia­łem krze­sła, nakry­wa­łem je kocem. W ciem­no­ści byłem pilo­tem samo­lo­tu, star­to­wa­łem z jakie­goś ukry­te­go lot­ni­ska, lecia­łem nad gra­ni­cą, ucie­ka­łem do Anglii albo jesz­cze dalej, do Ame­ry­ki, przez Atlan­tyk. Na tyle byłem zaję­ty tą zaba­wą, by wie­rzyć w real­ność tego wszyst­kie­go, by zada­wać sobie pyta­nie, czy gdy­by już stam­tąd nie było powro­tu, to zna­czy gdy­bym nie wycho­dził spod koca, zawo­ła­ny przez mamę na kola­cję, czy zde­cy­do­wał­bym się opu­ścić ten dom, to podwór­ko, Pol­skę. Gdzieś roz­po­ście­ra­ła się Pol­ska Pod­ziem­na, wdzie­ra­ła się w świat myśli, prze­cie­ka­ła do uszu z posły­sza­nych roz­mów, dziw­na, mitycz­na, nie do poję­cia. Nie zna­jąc abs­trak­cji i czy­stych pojęć, myśląc kon­kret­nie, zmy­sło­wo, myśląc rze­cza­mi, mie­ści­łem ją w jakimś auten­tycz­nie pod­ziem­nym kra­ju, gdzieś pod sto­pa­mi były jej ciem­ne mia­sta, kana­ły i tune­le, byli jej ludzie, boha­te­ro­wie w innych wymia­rach. „Kto ty jesteś? Polak mały. Jaki znak twój? Orzeł Bia­ły. Kochasz Pol­skę? Kocham szcze­rze. A w co wie­rzysz? W Boga wie­rzę”. Wraz z pacie­rzem uczo­no mnie tego wyzna­nia wia­ry. Wia­ra mego oto­cze­nia, tak peł­na opty­mi­zmu i nie­za­chwia­na, jeśli cho­dzi o przy­szłość, kru­szy­ła się z bie­giem lat. To nie ide­ały runę­ły. Tra­dy­cji dzie­się­cio­le­ci nie da się zbu­rzyć jed­nym mani­fe­stem. Rze­czy­wi­stość oka­zy­wa­ła się wro­ga daw­nym ide­ałom. Tym gorzej dla rze­czy­wi­sto­ści i tym gorzej dla ludzi. Jak ten Krzyś pój­dzie do szko­ły, mówio­no i mówio­no zaraz, do tego cza­su wszyst­ko się zmie­ni, to jesz­cze prze­cież trzy lata. W cią­gu tych trzech lat Krzyś prze­stał sia­dy­wać na noc­nicz­ku, a raczej nie sia­dy­wać, tyl­ko jeź­dzić na nim po całym miesz­ka­niu, prze­stał wygła­szać kaza­nia z wyso­ko­ści krze­sła, pole­ga­ją­ce na wyda­wa­niu z sie­bie odpo­wied­nio modu­lo­wa­nych nie­ar­ty­ku­ło­wa­nych dźwię­ków, połą­czo­nych z gesty­ku­la­cją (uro­dzi­łem się za póź­no, „dada” to był już prze­brzmia­ły ruch, wyprysk z począt­ku wie­ku, teraz wiek był w swych latach męskich, wydał jed­ne owo­ce – śmierć żni­wiar­ka wiecz­na – zawią­zy­wał nowe, cza­sy nie były zresz­tą przy­chyl­ne izmom, dowie­dzia­łem się o dada­izmie, gdy mia­łem lat szes­na­ście), nie chciał być już pilo­tem ani fur­ma­nem jak pan Hur­kow­ski, może chciał być szew­cem jak sąsiad zza pło­tu, z któ­rym zbie­rał rosów­ki i któ­ry brał go cza­sem ze sobą na ryby, a cza­sy się zmie­nia­ły, ale zmie­nia­ły na gor­sze. Kie­dy pozo­stał tyl­ko rok, nie poru­sza­no już tego tema­tu. Wia­ra prze­ro­dzi­ła się w zgorzk­nie­nie, podej­rza­na żywot­ność w apa­tię. Dalej słu­cha­no „Gło­su Ame­ry­ki”, bez entu­zja­zmu, cza­sem ze zło­ścią prze­krę­ca­jąc gał­kę; „poda­je­my wia­do­mo­ści dobre czy złe, ale zawsze fał­szy­we” – prze­krę­ca­no w bez­sil­nej nie­moż­no­ści. Nie wie­rząc jed­nym, prze­sta­no wie­rzyć dru­gim. To była ich szko­ła gory­czy, moja szko­ła scep­ty­cy­zmu. Wte­dy to nauczy­łem się nie ufać innym. Na stra­tę zaufa­nia do sie­bie miał póź­niej przyjść czas.


A żeby ci nie było żal (fragment)

Leże­li­śmy w łóż­ku, kocha­jąc się, prze­glą­da­jąc pra­sę, zasta­na­wia­jąc się, jakie książ­ki czy­tać war­to, jakich pisać nie nale­ży, leże­li­śmy w łóż­ku i z nasze­go punk­tu widze­nia nic się wyda­rzyć nie mogło, bo jeśli stra­ci się poczu­cie cza­su i rze­czy­wi­sto­ści, nie­po­dob­na, aby coś zaszło. Mógł zadzwo­nić tele­fon, któ­ry posta­wi­li­śmy koło gło­wy, ale rów­nie dobrze mógł­by to być dzwo­nek budzi­ka nasta­wio­ne­go przed paru dnia­mi. Gra­ło radio i pali­ła się noc­na lamp­ka, z cze­go trud­no wycią­gnąć wnio­ski co do pory – nie lubi­my ciem­no­ści, nie zauwa­ża­my dnia, lamp­ka się pali. Ktoś recy­tu­je list Tatia­ny z Euge­niu­sza Onie­gi­na, któ­rą to już noc cze­ka­my na walc Rave­la?

Jeste­śmy bar­dzo cie­ka­wi nowej powie­ści Juliu­sza Marzęc­kie­go, któ­rą zapo­wia­da w wywia­dzie, jakie­go udzie­lił jed­ne­mu z tygo­dni­ków. War­to pisać książ­ki o miło­ści, o poli­ty­ce, sztu­ce i śmier­ci – usta­li­li­śmy to sobie – albo bar­dzo cien­kie, albo bar­dzo gru­be; Marzęc­ki zapo­wia­da trzy­dzie­ści arku­szy, więc będzie to zapew­ne powieść o wszyst­kich tych czte­rech spra­wach razem wzię­tych, a nie o któ­rejś z nich z osob­na. Leży­my w łóż­ku – jest bar­dzo cudow­nie – oczy­ta­ni, inte­li­gent­ni, lubi­my cho­dzić po księ­gar­niach, kupo­wać książ­ki, pre­nu­me­ru­je­my wszyst­kie perio­dy­ki, nie wie­my, co wol­no, cze­go nie wol­no, inte­re­su­je­my się pisa­rza­mi i lite­ra­tu­rą, bar­dzo pięk­ni – bez cha­rak­te­ru. Upa­dek jest począt­kiem odro­dze­nia – mówi­my sobie i doda­je­my – pod warun­kiem, że ma się siłę wstać. I jest bar­dzo cudow­nie i roz­kosz­nie.

Prze­śla­du­je mnie ten smut­ny, jesien­ny kra­jo­braz. Ta pła­ska rów­ni­na, szcze­gól­nie mono­ton­na pod jesień, z ludź­mi krzą­ta­ją­cy­mi się wśród pra­wie już pustych pól, prze­waż­nie już zaora­nych, któ­rym słoń­ce i susza ode­bra­ły czerń, a przy­sy­pa­ły sza­ro­ścią, z owy­mi kobie­ta­mi doci­na­ją­cy­mi ostat­nie głów­ki kapu­sty, prze­śla­du­je mnie ten pej­zaż bez­barw­ny i mono­ton­ny, kra­jo­braz Mazow­sza lub łąk nad­no­tec­kich, taki sam jak okiem się­gnąć, taki sam jak jed­no­staj­ny stu­kot pocią­gu czy rów­ny szum samo­cho­do­we­go sil­ni­ka. Owa rów­ni­na, któ­rej rów­nin­ność pod­kre­śla­ją jesz­cze topo­le pra­wie bez­list­ne i tym bar­dziej smu­kłe, gałę­zie orze­chów, rosną­cych przy poroz­rzu­ca­nych tu i ówdzie jed­na­ko­wych dom­kach, któ­re ostat­nie owo­cu­ją i pierw­sze tra­cą liście. Prze­śla­du­je mnie parę słów, kil­ka twa­rzy, parę kar­tek z dzien­ni­ka.

„Kul­tu­ra nasza ponio­sła wiel­ką stra­tę. Wczo­raj w War­sza­wie zmarł nagle w peł­ni sił twór­czych Juliusz Marzęc­ki, świa­to­wej sła­wy pisarz i histo­ryk sztu­ki. Marzęc­ki uro­dził się w roku 1914 w Paję­czy. Debiu­to­wał tomem wier­szy Eli­zjum. Takie jego książ­ki jak Los w przy­sta­ni łako­mych czy Jasio Kro­ne weszły na trwa­łe do skarb­ca naszej lite­ra­tu­ry”.
(Powie­dzia­łem mu, żeby to zro­bił. Kaza­łem mu zro­bić to teraz. Pogrze­by oży­wia­ją bar­dzo pro­zę życia. Bał się, czy sobie pora­dzę. Nie mogłem się do nie­go przy­wią­zać, nie zno­szę roz­stań, sta­re zna­jo­mo­ści są jak reu­ma­tyzm – uciąż­li­we, lecz skoń­czyć ich nie spo­sób. Musiał to zro­bić teraz, na począt­ku.)

- Jak chcesz?

- Tak jak ty chcesz.

- Ale ja pyta­łem pierw­szy.

Radio gra cicho. Spi­ker pozbył się już nuty żalu w gło­sie i obo­jęt­nie poda­je pro­gno­zę pogo­dy. Dziew­czy­na leży na lewym boku, twa­rzą do ścia­ny.

- Dla­cze­go mnie cału­jesz? Uwa­żasz pew­nie, że tak wypa­da? Prze­cież teraz nie masz wca­le na to ocho­ty.

Sądzi­my, że powieść Marzęc­kie­go będzie trak­to­wać o wszyst­kich czte­rech spra­wach tego god­nych. Miłość, śmierć, poli­ty­ka, sztu­ka. W każ­dej z tych dzie­dzin powi­nien mieć coś do powie­dze­nia. Jako arty­sta prze­ży­wał zała­ma­nia i wzlo­ty, życie uczu­cio­we – jeśli wie­rzyć upar­cie powta­rza­ją­cym się plot­kom – miał skom­pli­ko­wa­ne, ewo­lu­cja poli­tycz­na prze­bie­ga­ła zako­sa­mi; jeśli przy­rów­nać ową dro­gę pomię­dzy naro­dzi­na­mi a śmier­cią do zjaz­du nar­ciar­skie­go, jego nar­ty zosta­wia­ły cią­gle ślad chry­stia­nii. Był przede wszyst­kim arty­stą, to wyzna­cza­ło jego zacho­wa­nie we wszyst­kich innych sfe­rach życia. Bra­ko­wa­ło mu pew­no­ści i nie chciał pogo­dzić się z fak­tem, że jest ona w ogó­le nie­moż­li­wa do osią­gnię­cia, ten brak sta­wiał pod zna­kiem zapy­ta­nia wszyst­ko, co robił. Więc szedł i zawra­cał, szu­kał wciąż nowe­go punk­tu archi­me­de­so­we­go. Nawet za cenę zaprze­cze­nia sobie – jeśli te sło­wa coś dla pań­stwa zna­czą – chciał pew­no­ści nawet prze­ciw­ko swej sztu­ce, lecz w jej imię, gotów był wypę­dzić jak Pla­ton poetów z Pań­stwa i z sie­bie. Wie­dział, że aż do chwi­li, gdy nie będzie pew­ny, jego sztu­ka będzie kale­ka, będzie dwu­znacz­na, będzie oszu­stwem swe­go rodza­ju. Nie chciał zgo­dzić się na przy­ję­cie roli pro­du­cen­ta powie­ści, miał ambi­cje więk­sze, owo prze­ko­na­nie o kapłań­skiej roli arty­sty towa­rzy­szy­ło mu cały czas, wynie­sio­ne z rodzin­ne­go domu, gdzie za jego dzie­ciń­stwa pew­ne tra­dy­cje roman­tycz­ne były wciąż żywe i bodaj wte­dy, kie­dy godził się na przy­ję­cie powo­ła­nia i pój­ście za jego gło­sem, wte­dy nie wie­dział i wie­dzieć nie mógł, jaki cię­żar bie­rze na swo­je bar­ki. Chciał być kapła­nem, a prze­cież wąt­pił, mówił ludziom to, cze­go sam nie był pew­ny. Szu­kał tej pew­no­ści przy­naj­mniej w wie­rze, w czymś zewnętrz­nym wzglę­dem nie­go, co by go uspra­wie­dli­wia­ło. Poli­tycz­ne pery­pe­tie jego życia pozo­sta­ną tajem­ni­cą, jeśli przy­pi­sze się mu koniunk­tu­ral­ne moty­wy dzia­ła­nia. Był raz na wozie, raz pod wozem: to chwa­lo­ny, obda­rza­ny splen­do­ra­mi, to znów prze­mil­cza­ny lub gorzej. Jak toną­cy chwy­ta się brzy­twy, tak on chwy­tał się coraz to innych sys­te­mów, świa­to­po­glą­dów, filo­zo­fii. Nie chcąc okła­my­wać innych, okła­my­wał być może sam sie­bie. Wynaj­dy­wał sobie coraz to innych bogów. Rewo­lu­cję, Trój­cę Prze­naj­święt­szą, Mło­dość. Czy­tał nihi­li­stów rosyj­skich i kla­sy­ków, Mari­ta­ina i Ber­na­no­sa. Zarzu­ca­no mu ule­ga­nie modom – każ­da moda nio­sła dla nie­go nadzie­ję, pozwa­la­ła zawie­sić roz­pacz. Dostrzegł w sobie tę okrut­ną dwo­istość ska­zu­ją­cą go na wiecz­ne nie­speł­nie­nie: wła­ści­wie było ich dwóch, jeden pra­gnął i roz­ka­zy­wał, dru­gi był tam­te­mu posłusz­ny, pierw­szy marzył, dru­gi osią­gał. I wszyst­ko dzia­ło się za póź­no. Popatrz, chcia­łeś tego – przy­bie­gał zdy­sza­ny ten dru­gi – oto masz – mówił z nadzie­ją, z ocze­ki­wa­niem na pochwa­łę, uśmiech, zado­wo­le­nie, satys­fak­cję pierw­sze­go Marzęc­kie­go. Chcia­łeś sła­wy, oto zdo­by­łem ją dla cie­bie, pra­gną­łeś tej kobie­ty, oto pozy­ska­łem jej wzglę­dy, myśla­łeś o tej chwi­li, oto przy­no­szę ci ją w darze, ciesz się, a two­ja radość będzie moją rado­ścią. Lecz tam­ten mil­czał i tyl­ko cisza zda­wa­ła się mówić: – Na co, głup­cze, cze­kasz, prze­cież jego już nie ma, spóź­ni­łeś się, on nie żyje, umarł tro­chę wcze­śniej; żebyś nie wiem jak się spie­szył, nigdy nie zdą­żysz. Wszyst­ko darem­ne, wszyst­ko na próż­no.

Był insty­tu­cją i instan­cją. Dźwi­gał na sobie odpo­wie­dzial­ność i bra­ko­wa­ło mu racji bez­względ­nych, cho­ciaż naj­bar­dziej pry­wat­nych. Był insty­tu­cją i instan­cją, nie miał spraw pry­wat­nych. Obno­szo­no go. Nie mógł pisać. Mil­czał. Pił. Zno­wu pisał. Pił. Był z tego świa­ta, nie­ste­ty. Ryzy­ko­wał wie­dząc, że jego głos nie wpły­wa na losy świa­ta. Że jest gestem. Podej­mu­jąc go zda­wał sobie spra­wę z wła­snej bez­sil­no­ści. Dzwo­ni­ły dzwo­necz­ki. Był zgorzk­nia­ły. Zgo­dził się na sie­bie. Była w nim wiel­kość. Był samot­ny. Ota­czał się mło­dy­mi. Nie moż­na nie być samot­nym. Moż­na się oszu­ki­wać. Cza­sa­mi oszu­ki­wał.

- Przy­patrz mu się. On już teraz nic nie sły­szy. Już jest dobry. Popatrz, jak zwra­ca gło­wę, na lewo, na pra­wo, na lewo, jak metro­nom. Już nic nie wie, co się wokół dzie­je, obej­rzyj ten uśmiech. Zabierz papie­ro­sy, scho­wa do kie­sze­ni, potem będzie wycią­gał po jed­nym i sprze­da­wał, a rano będzie się wsty­dził.

- Słu­chaj, może jest za mokro.

Prze­śla­du­je mnie pew­na pio­sen­ka, sza­ra rów­ni­na, smut­ny jesien­ny kra­jo­braz. Pio­sen­ka, któ­ra żyje kil­ka mie­się­cy. Jak na pio­sen­kę to dużo.

Tacy zepsu­ci i tacy sen­ty­men­tal­ni. A wyda­wać by się mogło, że mamy już to wszyst­ko za sobą, owe ckli­we wzru­sze­nie wie­ku doj­rze­wa­nia, owo prze­ży­wa­nie tych ostat­nich nie­dziel, chry­zan­tem zło­ci­stych w krysz­ta­ło­wych wazo­nach, oczu dzi­kich, z roz­ko­szy nie­przy­tom­nych i srebr­ne­go luny bla­sku. O, bez­dom­ni kochan­ko­wie, wdy­cha­ją­cy kadzi­dło, kie­dy wystę­pu­je w tań­cu z wężem duet tanecz­ny Hagaw, słu­cha­cie tej pio­sen­ki, jak potem mar­z­nie­cie na uli­cach, cze­ka­cie na świt w dwor­co­wych pocze­kal­niach i ta pio­sen­ka, pio­sen­ka, któ­ra mnie prze­śla­du­je, odzy­wa się za ścia­ną, dobie­ga stłu­mio­na skądś z podwór­ka, zawsze w swo­im cza­sie, kie­dy wąt­pię w cie­bie, kie­dy nie myślę o tobie. Prze­śla­du­ją mnie zbie­gi oko­licz­no­ści. Parę słów. Ostat­nie jabł­ko z tego sadu.


Lit (fragment)

W redak­cyj­nym poko­ju sie­dzia­ło parę osób. Biur­ko redak­to­ra dzia­łu poezji zawa­lo­ne ster­ta­mi wier­szy i listów, któ­re cze­ka­ły na kolej­ny remont. Na sufi­cie olbrzy­mi zaciek, towa­rzy­szą­cy pismu od począt­ku jego powsta­nia, nie­za­leż­nie od orien­ta­cji, jaka docho­dzi­ła w nim do gło­su. W tym wła­śnie poko­ju przy­szła mu kie­dyś do gło­wy myśl o kiju posia­da­ją­cym dwa koń­ce. Oko­licz­no­ści, w jakich powstał „Gust”, spra­wi­ły, że poważ­na część śro­do­wi­ska boj­ko­to­wa­ła pismo, tym samym two­rzy­ła się próż­nia, któ­rą zapeł­nić mogli tacy jak on. Cokol­wiek by mówio­no na temat waśni i zacie­trze­wie­nia nur­tu­ją­ce­go opi­nio­daw­cze krę­gi, spra­wa „Gustu” uka­za­ła mu ich tole­ran­cję. Pew­ne nor­my nie doty­czy­ły wcho­dzą­cych. Póź­niej, gdy zaczął się uka­zy­wać mie­sięcz­nik poświę­co­ny poezji „A jak poszedł król na woj­nę”, sam posta­no­wił, że nie będzie miał z nim nic wspól­ne­go, wsze­la­ko swym pod­opiecz­nym, któ­rzy sta­wia­li pierw­sze kro­ki i for­su­jąc porząd­niej­sze w jego prze­ko­na­niu redak­cje pono­si­li poraż­ki, dora­dzał nawet nawią­za­nie kon­tak­tu z nowym pismem.

Kie­dy Sie­ra­kow­ski objął w „Guście” dział kry­ty­ki, zgru­po­wał wokół sie­bie głów­nie swych rówie­śni­ków. Czu­li się tu jak u sie­bie w domu i gdy w odle­głym gabi­ne­cie naczel­ne­go wąskie gro­no wta­jem­ni­czo­nych przy drzwiach zamknię­tych deba­to­wa­ło o spra­wach wiel­kiej poli­ty­ki, tu pano­wa­ła zazwy­czaj atmos­fe­ra swo­bod­na i nie­wy­mu­szo­na.

- Kur­wa, co się z tobą wczo­raj dzia­ło? – pyta Mar­ci­na Sie­ra­kow­ski i wkrót­ce potem cała mister­na kon­struk­cja albo lepiej rekon­struk­cja wyda­rzeń ostat­niej nocy legła w gru­zach. Przy oka­zji z mro­ku nie­pa­mię­ci wyło­ni­ło się kil­ka zabaw­nych szcze­gó­łów. Mar­cin uświa­do­mił sobie, że w koń­co­wej fazie imie­nin był naj­trzeź­wiej­szy, że cały czas zwra­cał Krzysz­to­fo­wi uwa­gę, że za dużo pije, na co ten odpo­wia­dał nie­stru­dze­nie:

- Panie M., czyś pan widział mnie kie­dy pija­ne­go? No, powiedz pan, widzia­łeś?

Dowie­dział się, że pła­cił za tak­sów­kę, że wpro­wa­dzał ich do klu­bu i potem ślad po nim zagi­nął. Jeśli więc mili­cjant obu­dził go śpią­ce­go na ław­ce w Alei Waszyng­to­na, to musiał­by zostać tam prze­nie­sio­ny przez jakie­go ogrom­ne­go pta­ka albo jakim innym cudow­nym spo­so­bem. Tak czy owak trze­ba było przy­znać się do urwa­ne­go fil­mu, prze­rwy w życio­ry­sie, a w ślad za tym przy­szło uczu­cie wsty­du. Naj­dziw­niej­sze w tym wszyst­kim było jego zna­ko­mi­te samo­po­czu­cie fizycz­ne, żad­ne­go bólu gło­wy, żad­nej sen­no­ści. Roz­bi­te kola­no nie doku­cza­ło, zdar­ta skó­ra na czo­le, z powo­du któ­rej głos Krzysz­to­fa, gdy wypo­wia­dał powi­tal­ne pyta­nie, brzmiał auten­tycz­nym nie­po­ko­jem, też nie dawa­ła się we zna­ki wprost, nie obra­że­nia były bole­sne, lecz ich świa­do­mość. Skąd się wzię­ły? Przy­po­mniał sobie, jak stał w toa­le­cie naprze­ciw ścia­ny i jak w zetknię­ciu z jej chłod­ną chro­po­wa­tą powierzch­nią szu­kał oca­le­nia przed utra­tą świa­do­mo­ści.
– Skąd to masz? – pyta Krzysz­tof.
– Pró­bo­wa­łem gło­wą prze­bić mur.

Ser­giusz sie­dział na biur­ku. Czar­ne krę­co­ne krót­kie wło­sy, śnia­da cera, odsta­ją­ce uszy. Ser­giusz Kła­po­uch – nazy­wa­ła go Lit. Słow­na dezyn­wol­tu­ra, zadzi­wia­ją­ce świa­ty wer­bal­ne, któ­re kogoś, kto sty­kał się z nim po raz pierw­szy, mogły wpra­wić w pomie­sza­nie i prze­ra­że­nie. Nawet ci, któ­rzy zna­li go tro­chę dłu­żej, nigdy nie mogli być pew­ni do koń­ca, kie­dy mówi praw­dę, a kie­dy ble­fu­je. Posą­dza­no go – Lit była pew­na – o wie­lo­ra­kie kom­plek­sy, ale rów­nie dobrze powie­dzieć by moż­na, że w jego obec­no­ści łatwo było cze­goś takie­go się naba­wić. Zaj­mo­wał się histo­rią dok­tryn poli­tycz­nych w Sta­nach Zjed­no­czo­nych Ame­ry­ki Pół­noc­nej, skoń­czył histo­rię i socjo­lo­gię z wyróż­nie­niem, otwie­ra­ły się przed nim zna­ko­mi­te per­spek­ty­wy, wsze­la­ko w pew­nym okre­sie losy tego poko­le­nia zaczę­ły się plą­tać. „Pisa­rze do piór, stu­den­ci do nauki, pasta ixi do pra­nia, chuj do dupy” w cza­sach, gdy każ­dy nie­mal z bli­skich czy przy­ja­ciół miał mniej­sze lub więk­sze kło­po­ty, kie­dy rze­czy­wi­stość obja­wia­ła swą twarz bar­dziej groź­ną i ponu­rą, niż moż­na było przy­pusz­czać, w cza­sach, gdy dla wie­lu z nich, koń­czą­cych swo­je uni­wer­sy­te­ty albo dopie­ro je zaczy­na­ją­cych, tych kil­ka tygo­dni to był wyrok na nadzie­ję, to była groź­ba prze­kre­śle­nia ogrom­ne­go nie­kie­dy wysił­ku zrzu­ce­nia z sie­bie wpo­jo­nych w dzie­ciń­stwie uprze­dzeń, odzie­dzi­czo­nych fobii, real­ne nie­bez­pie­czeń­stwo, że cały trud wło­żo­ny w zbu­do­wa­nie czy odkry­cie zasad okre­śla­ją­cych ich sta­tus quo w świe­cie, roz­sąd­ne współ­ist­nie­nie, zło­ty śro­dek mię­dzy nihi­li­zmem a bez­kry­ty­cy­zmem pój­dzie na mar­ne, w takich cza­sach Ser­giusz, gdy odkrył w jed­nej z toa­let taki napis, poru­szył swy­mi usza­mi i kwe­stia, że z pra­cy, pra­wie już zała­twio­nej, sty­pen­dium, pra­wie już przy­zna­ne­go, nic nie wyszło, sta­ła się dla nie­go mniej bole­sna. Prze­stał zbie­rać wycin­ki pra­so­we zwią­za­ne z wyda­rze­nia­mi, nauczył się na pamięć hasła wydra­pa­ne­go w klo­ze­cie i stwier­dził, że oto natknął się na naj­ge­nial­niej­szą syn­te­zę ostat­nich tygo­dni. Po czym, z podzi­wu god­nym spo­ko­jem wró­cił do lek­tu­ry Ojców Zało­ży­cie­li i stu­dio­wa­nia ame­ry­kań­skich mitów. Nazy­wa­no go mło­dym czło­wie­kiem pra­co­wi­tym i roz­mow­nym, co przy jego gadul­stwie było okre­śle­niem łagod­nym. Gdy mu się coś nie podo­ba­ło, z upo­rem mania­ka powta­rzał „Poca­łuj­ta w dupę wój­ta”, zgryź­li­wy, z ogni­kiem palą­cym się w czar­nych źre­ni­cach, mówił czę­sto o spra­wach, któ­rych zna­jo­mość wykra­cza­ła poza kanon obo­wią­zu­ją­cy tak zwa­ne­go inte­li­gent­ne­go słu­cha­cza. I stąd wła­śnie ta nie­pew­ność, czy two­rzy legen­dę, czy filo­zo­fo­wie, myśli­cie­le, przy­wód­cy ist­nie­li napraw­dę, czy też są tyl­ko wytwo­rem jego zdol­no­ści mito­twór­czych, ele­men­tem dość per­fid­nej gry pro­wa­dzo­nej z igno­ran­cją roz­mów­cy. Makia­wel pisa­rzem naj­więk­szym, cho­ciaż to Sie­ra­kow­ski mógł­by być Makia­we­lem, gdy­by miał księ­stwo.

Ser­giusz wsze­la­ko mie­wał sła­bo­ści dwo­ja­kie­go rodza­ju. Kie­dy wypił za dużo, sta­wał się przy­kry, imper­ty­nenc­ki, draż­li­wy, rów­no­cze­śnie potra­fił ni stąd ni zowąd wyjść albo się roz­pła­kać. Pierw­sze z nim spo­tka­nia to było coś prze­dziw­ne­go, nigdy nie sta­rał się zro­bić tak zwa­ne­go dobre­go wra­że­nia, raczej usi­ło­wał zra­zić do sie­bie. Jeśli poznasz mnie od naj­gor­szej stro­ny i zaak­cep­tu­jesz, będzie­my przy­ja­ciół­mi? I wte­dy moż­na go było polu­bić. Wte­dy stać go było na obja­wy ser­decz­no­ści nie­zwy­kłej, deli­kat­no­ści uczuć i rado­ści spon­ta­nicz­nej, gesty tak czu­łe, że w innym wypad­ku były­by aż żenu­ją­ce.

Kie­dy wyszli z „Gustu” powie­dział Mar­ci­no­wi, żeby się nie przej­mo­wał i w owo­car­ni na Moko­tow­skiej kupił mu poma­rań­czę. Ser­giusz – sklep na Moko­tow­skiej w kwiet­nio­we, chłod­ne i mgli­ste połu­dnie, poca­łuj­ta w dupę wój­ta, odsta­ją­ce uszy. Przy­pi­sa­ny już na zawsze poma­rań­czom, jak Juliusz Marzęc­ki zie­lo­nej papry­ce. („Niech pan z nami zosta­nie i zje kola­cję. Pro­szę, przejdź­my do dru­gie­go poko­ju”. Ten pokój sąsia­do­wał z gabi­ne­tem, w któ­rym roz­ma­wia­li, ume­blo­wa­nym po spar­tań­sku: rega­ły z książ­ka­mi, oszklo­na szaf­ka, gdzie sta­ły i leża­ły obco­ję­zycz­ne wyda­nia Losu w przy­sta­ni łako­mych, stół z maszy­ną do pisa­nia mar­ki „Reming­ton”, twar­da leżan­ka, na któ­rej ów wiel­ki pisarz uci­nał sobie godzin­ne drzem­ki. W jadal­ni okrą­gły stół, przy nim kil­ka osób, mię­dzy inny­mi zna­ko­mi­ty kry­tyk muzycz­ny. Na sto­le wędli­ny, zapie­kan­ka z ryżu, mię­sa i jarzyn i dorod­na, ogrom­na zie­lo­na papry­ka. „Niech się pan da namó­wić, prze­ko­na się pan, że jest świet­na”.) Ser­giusz przy­pi­sa­ny poma­rań­czy bar­dziej niż mito­wi ame­ry­kań skie­mu, Marzęc­ki przy­pi­sa­ny bar­dziej zie­lo­nej papry­ce niż swym pro­te­stli­stom, któ­ry­mi nara­żał się na kło­po­ty, bio­rąc na swe bar­ki misję oca­le­nia dobre­go imie­nia zbio­ro­wo­ści, nie­pew­ny jutra, lecz zde­cy­do­wa­ny, bar­dziej przy­pi­sa­ny tej papry­ce niż zagro­że­niu, któ­re Mar­cin odczu­wał idąc do nie­go, roz­glą­da­jąc się dys­kret­nie na boki i za sie­bie w oba­wie, czy nie jest śle­dzo­ny, potem szyb­ko wcho­dząc w wiel­ką bra­mę sta­rej przed­wo­jen­nej kamie­ni­cy, gdzie wid­nia­ły tabli­ce infor­mu­ją­ce o godzi­nach przy­jęć jakie­goś adwo­ka­ta i jakie­goś leka­rza cho­rób skór­no-wene­rycz­nych. Ten lęk, nad któ­rym umiał zapa­no­wać, lecz któ­re­go nie potra­fił się pozbyć, to było coś nowe­go.
Na ile był uza­sad­nio­ny? Czyż­by ule­gał histe­rii, lecz jeśli tak, to prze­cież była to histe­ria zbio­ro­wa, któ­rej żad­na indy­wi­du­al­na wizy­ta u psy­chia­try nie mogła zli­kwi­do­wać, histe­ria wyma­ga­ją­ca tera­pii zbio­ro­wej i lecze­nia nie obja­wów a przy­czyn, a na to się nie zano­si­ło.
W dwu­dzie­stej trze­ciej wio­śnie życia zaczął pozna­wać smak nie­uf­no­ści. Patrzył na sie­bie ocza­mi innych i kie­dy sie­dział sam przy sto­li­ku, bał się, że jego samot­ność może wydać się komuś podej­rza­na, tak jak dla nie­go sygna­łem zwięk­sza­ją­cym ostroż­ność (jaką, przed czym?) sta­wa­ła się obec­ność jakie­goś samot­ne­go pana lub kil­ku panów sto­ją­cych w drzwiach, w pro­gu sali, rzu­ca­ją­cych lustru­ją­ce spoj­rze­nie, potem wycho­dzą­cych z ręka­mi w kie­sze­niach swych orta­lio­no­wych płasz­czy w kolo­rze ochron­nym, sza­rym lub gra­na­to­wym, cza­sem zie­lo­nym z pil­śnio­wy­mi kape­lu­sza­mi na gło­wach. Ta nie­uf­ność zaczy­na­ła się pano­szyć, sta­wa­ła się wszech­wład­na, zaczął dziw­nie reago­wać na odgłos kro­ków pod oknem. Była irra­cjo­nal­na, nada­wa­ła dniom cha­rak­ter snu, w któ­rym każ­dy z nas może stać się oskar­żo­nym w pro­ce­sie, któ­ry toczy się przed tajem­ni­czym try­bu­na­łem, pro­ce­sie, w któ­rym akt oskar­że­nia nigdy nie jest odczy­ty­wa­ny pod­sąd­ne­mu. „Panie K., pan wie, jakie popeł­nił pan prze­stęp­stwo”. Uli­ce zmie­nia­ły się wte­dy w sta­re pra­skie stry­chy, na któ­rych szu­ka wyja­śnie­nia Franz K., bez­sku­tecz­nie sta­ra­jąc się dowie­dzieć cze­go­kol­wiek o sądzie, jego pra­wach i mecha­ni­zmach.

Nie­uf­ność i zagro­że­nie. Ostroż­ność – to, cze­go zawsze bra­ko­wa­ło mu w kon­tak­tach z ludź­mi, a cze­go brak zastę­po­wa­ło sil­ne poczu­cie wspól­no­ty, poczu­cie wię­zi, któ­ra nie z przy­na­leż­no­ści do naro­du, gru­py spo­łecz­nej, kla­sy, wie­ku wypły­wa, lecz z przy­na­leż­no­ści do tych, któ­rzy myślą i czu­ją, któ­rzy, choć nawet róż­ny­mi jed­nym mówią języ­kiem: oby­wa­tel­stwo świa­ta, odpo­wie­dzial­ność indy­wi­du­al­na, a nie zbio­ro­wa – pew­ność sie­bie. A jed­nak pew­ność sie­bie. I nagle – nie­uf­ność. Total­na, a więc odno­szą­ca się nie tyl­ko do innych. Podej­rze­wa­nie sie­bie!

W tym samym poko­ju, w któ­rym sie­dzi teraz, roz­mo­wa w szer­szym gro­nie tuż po pamięt­nych dniach, kie­dy to klu­bo­wy lokal ochrzczo­no mia­nem dys­po­zy­tor­ni. Wspo­mnie­nia Tatia­ny o pró­bach dotar­cia do śro­do­wisk robot­ni­czych; ulot­ki prze­wo­żo­ne dwo­ma tak­sów­ka­mi, obsta­wa. „Jak w praw­dzi­wej kon­spi­ra­cji” – mówi ta dziew­czy­na jesz­cze pod­eks­cy­to­wa­na, jesz­cze nie­ogar­nię­ta apa­tią, jesz­cze z rumień­cem i wigo­rem. Jesz­cze z zapa­łem, któ­ry za kil­ka tygo­dni prze­mie­ni się w gorycz i znu­że­nie. Albo w legen­dę, któ­rą będą upra­wiać w swych ogro­dach wewnętrz­nych, zacho­wu­jąc pamięć o nie­wcze­snym flir­cie z histo­rią, o zim­nym tuszu, któ­ry zmro­ził ich roz­pa­lo­ne gło­wy. Na swój spo­sób dum­ni – glo­ria vic­tis. Z gło­wa­mi peł­ny­mi cyta­tów, idei, ana­lo­gii z prze­szło­ścią, z umy­sła­mi nasy­co­ny­mi teo­rią, robot­ni­cy, któ­rzy przy­szli do win­ni­cy o nie­wła­ści­wej porze. Nie­wi­niąt­ka czy­ta­ją­ce do podusz­ki roman­ty­ków – „Sza­ta­ni inni byli tu czyn­ni”. Zda­wał sobie spra­wę, że powi­nien coś powie­dzieć, ale przez cały czas sie­dział bez sło­wa, z natręt­ną myślą koła­czą­cą się w gło­wie, z impe­ra­ty­wem kate­go­rycz­nym, lecz kie­dy już, już decy­do­wał się, docho­dził do wnio­sku, że prze­ga­pił moment, kie­dy mógł wejść do roz­mo­wy, a teraz jego sło­wa zabrzmia­ły­by nie­szcze­rze, nie­praw­dzi­wie, sztucz­nie. Był tyl­ko słu­cha­ją­cym, przy­słu­chu­ją­cym się, był świad­kiem. Był uchem. Męczy­ła go ta sytu­acja, w któ­rej był nie­wy­raź­ny. Tyl­ko poczu­cie humo­ru mogło go ura­to­wać. Śmiech jako zba­wien­ny lek na rze­czy­wi­stość. Broń sła­bych.

O autorze

Bohdan Zadura

Ur. w 1945 r. Poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. W latach 2004-2020 redaktor naczelny „Twórczości”, od lat pozostaje związany z „Akcentem” i „Literaturą na Świecie”. Laureat licznych polskich i zagranicznych nagród, w tym: Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2011), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. H. Skoworody (2014) oraz Nagrody im. C.K. Norwida (2015). W Biurze Literackim w latach 2005–2007 ukazały się jego dzieła zebrane, a w kolejnych latach publikował w oficynie następne premierowe książki, w tym w 2020 roku wybór wierszy Sekcja zabójstw. W 2018 r. został uhonorowany Silesiusem za całokształt twórczości.

Powiązania

Węgierskie lato

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Zsó­fii Bal­li, Istvána Kovác­sa, Péte­ra Kán­to­ra i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Pospieszny Legnica-Wroclaw

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis roz­mo­wy z udzia­łem Julii Fie­dor­czuk, Jolan­ty Kowal­skiej, Kuby Mikur­dy, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Wszystko gubione

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura Krystyna Miłobędzka Sławomir Elsner

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Sła­wo­mi­ra Elsne­ra, Kry­sty­ny Miło­będz­kiej i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2009.

Więcej

Fest Ukraine

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Ołek­san­dra Irwa­ne­cia, Hały­ny Kruk, Ser­hi­ja Żada­na, Boh­da­na Zadu­ry i Dariu­sza Bugla­skie­go w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27. Muzy­ka Hubert Zemler.

Więcej

Piszą, więc żyją

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Piszą, więc żyją. Pierw­szych sto dni woj­ny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Z tej mojej bezsilności

wywiady / o książce Bohdan Zadura Łukasz Dynowski

Roz­mo­wa Łuka­sza Dynow­skie­go z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Piszą, więc żyją. Pierw­szych sto dni woj­ny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Piszą, więc żyją. Pierwszych sto dni wojny

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Piszą, więc żyją. Pierw­szych sto dni woj­ny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 sierp­nia 2022 roku.

Więcej

Od Andruchowycza do Żadana

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 2 maja 2022 roku.

Więcej

Wojna zmienia wszystko…

wywiady / o książce Bohdan Zadura Karol Maliszewski

Roz­mo­wa Karo­la Mali­szew­skie­go z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 2 maja 2022 roku.

Więcej

100 wierszy wolnych z Ukrainy (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 30 maja 2022 roku.

Więcej

Ktokolwiek, tylko nie ja

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura Hałyna Kruk

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Kto­kol­wiek, tyl­ko nie ja Hały­ny Kruk w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 23 maja 2022 roku.

Więcej

100 wierszy wolnych z Ukrainy

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę 100 wier­szy wol­nych z Ukra­iny w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 2 maja 2022 roku.

Więcej

Puste trybuny

nagrania / stacja Literatura Bohdan Zadura

Czy­ta­nie z książ­ki Puste try­bu­ny z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Rozmowy na torach: odcinek 1 Bohdan Zadura

nagrania / stacja Literatura Antonina Tosiek Bohdan Zadura Jakub Skurtys

Pierw­szy odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na torach” w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Rozbiórka

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Urszu­li Kozioł, Ryszar­da Kry­nic­kie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Pio­tra Som­me­ra, Jerze­go Jar­nie­wi­cza, Zbi­gnie­wa Mache­ja, Andrze­ja Sosnow­skie­go, Tade­uszy Pió­ry, Dar­ka Fok­sa, Woj­cie­cha Bono­wi­cza, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Dariu­sza Suski, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Dariu­sza Sośnic­kie­go, Krzysz­to­fa Siw­czy­ka, Mar­ty Pod­gór­nik i Jac­ka Deh­ne­la pod­czas Por­tu Wro­cław 2007.

Więcej

Książki z Biura: Odcinek 14 Sekcja zabójstw

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura

Czter­na­sty odci­nek cyklu Książ­ki z Biu­ra. Nagra­nie zre­ali­zo­wa­no w ramach pro­jek­tu Kar­to­te­ka 25.

Więcej

Odwiedziny krewnych

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Andre­ja Ada­mo­wi­cza, Andre­ja Cha­da­no­wi­cza, Wasy­la Mach­ny i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Wojna (pieśni lisów), Przepowieść w ścinkach, Gdyby ktoś o mnie pytał, Sekcja zabójstw

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek Woj­na (pie­śni lisów), Prze­po­wieść w ścin­kach, Gdy­by ktoś o mnie pytał i Sek­cja zabójstw z udzia­łem Kon­ra­da Góry, Mar­ty Pod­gór­nik, Boh­da­na Zadu­ry, Joan­ny Muel­ler i Karo­la Mali­szew­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

W zdrowym ciele mały duch

dzwieki / WYDARZENIA Andrej Chadanowicz Bohdan Zadura Jurij Andruchowycz

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Juri­ja Anru­cho­wy­cza, Andre­ja Cha­da­no­wi­cza i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Dobra wiadomość

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Nie uciekam od rzeczywistości, staram się ją widzieć jasno, choć trudno, żeby w zachwyceniu

wywiady / o książce Bohdan Zadura Marta Podgórnik

Roz­mo­wa Mar­ty Pod­gór­nik z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Małe muzeum

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Wro­cław 2005.

Więcej

Puste trybuny

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Puste try­bu­ny Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Piosenki dla martwego koguta

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Juri­ja Andru­cho­wy­cza, Andri­ja Bon­da­ra, Naza­ra Hon­cza­ra, Myko­ły Riab­czu­ka, Osta­pa Sly­wyn­skie­go, Ser­hi­ja Żada­na, Dar­ka Fok­sa oraz Boh­dan Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Rafał Wojaczek, który jest

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go poświę­co­ne­go twór­czo­ści Rafa­ła Wojacz­ka pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Spis rzeczywistości

recenzje / ESEJE Bohdan Zadura

Szkic Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

[nie pomyśl, że to bezdomny]

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura Siemion Chanin

Autor­ski komen­tarz Sie­mio­na Cha­ni­na, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2020 roku.

Więcej

Ale nie to (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura Siemion Chanin

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Semio­na Cha­ni­na Ale nie to, w tłu­ma­cze­niu Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 18 listo­pa­da 2020 roku.

Więcej

Damski boks

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Julii Fie­dor­czuk, Kla­ry Nowa­kow­skiej, Mar­ty Pod­gór­nik, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło oraz Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Głos wolny wolność ubezpieczający

wywiady / o książce Artur Burszta Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Dzikie wrażenia kreta (poeci trzech pokoleń)

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Toma­sza Maje­ra­na, Krzysz­to­fa Siw­czy­ka, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Lite­rac­kie­go 2004.

Więcej

Sekcja zabójstw

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Bratanki

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura István Kovács

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Istvána Kovác­sa i Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2003.

Więcej

Och, tak Och, nie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry, opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Ptasia grypa i Między wierszami

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry w trak­cie Por­tu Legni­ca 2002.

Więcej

Jakie życie – taka śmierć

wywiady / o książce Bohdan Zadura Tomasz Majeran

Zapis roz­mo­wy Toma­sza Maje­ra­na z Boh­da­nem Zadu­rą, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Po szkodzie

nagrania / stacja Literatura Bohdan Zadura Dawid Mateusz Karol Maliszewski

Spo­tka­nie autor­skie wokół książ­ki Po szko­dzie z udzia­łem Boh­da­na Zadu­ry, Karo­la Mali­szew­skie­go i Dawi­da Mate­usza w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23.

Więcej

Od kuchni

wywiady / o pisaniu Artur Burszta Bohdan Zadura

Zapis roz­mo­wy Artu­ra Bursz­ty z Boh­da­nem Zadu­rą, opu­bli­ko­wa­nej w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Na wszelki wypadek

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Poematy

dzwieki / WYDARZENIA Bohdan Zadura

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Boh­da­na Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2001.

Więcej

Poezja z nagrodami: Nocne życie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Boh­dan Zadu­ra odpo­wia­da na pyta­nia w ankie­cie doty­czą­cej książ­ki Noc­ne życie, wyda­nej w wer­sji elek­tro­nicz­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 11 lip­ca 2018 roku. Książ­ka uka­zu­je się w ramach akcji „Poezja z nagro­da­mi”.

Więcej

Trampolina

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz z tomu Wszyst­ko, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wszyst­ko gubio­ne” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Noc Zadury

nagrania / z fortu do portu Bohdan Zadura

Frag­ment „Nocy Zadu­ry”, pod­czas któ­rej Boh­dan Zadu­ra oprócz czy­ta­nia wier­szy sma­żył tak­że nale­śni­ki.

Więcej

Kraj nieograniczonych możliwości

wywiady / o książce Bohdan Zadura Dawid Mateusz

Roz­mo­wa Dawi­da Mate­usza z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Po szko­dzie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 26 lute­go 2018 roku.

Więcej

Po szkodzie (2)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Po szko­dzie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 19 lute­go 2018 roku.

Więcej

Po szkodzie (1)

utwory / zapowiedzi książek Bohdan Zadura

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Po szko­dzie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 19 lute­go 2018 roku.

Więcej

Australian Open

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wier­sze z gazet” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Dyskusja „Barbarzyńcy czy nie. Dwadzieścia lat po przełomie”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Port Wro­cław 2009: wypo­wie­dzi Dariu­sza Nowac­kie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Dar­ka Fok­sa, Krzysz­to­fa Jawor­skie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Roma­na Hone­ta.

Więcej

Dyskusja „Poeci a ikonosfera współczesności”

nagrania / z fortu do portu Różni autorzy

Krzysz­tof Siw­czyk, Mar­cin Świe­tlic­ki, Andrzej Sosnow­ski, Adam Wie­de­mann i Boh­dan Zadu­ra spie­ra­ją się o iko­nos­fe­rę współ­cze­sno­ści. Port Legni­ca 2002.

Więcej

Wiersze z gazet

nagrania / z fortu do portu Bohdan Zadura Ryszard Krynicki Zbigniew Machej

Zapis spo­tka­nia autor­skie­go „Wier­sze z gazet” z Ryszar­dem Kry­nic­kim, Zbi­gnie­wem Mache­jem i Boh­da­nem Zadu­rą 20. festi­wa­lu lite­rac­kie­go Port Wro­cław 2015.

Więcej

Maść przeciw poezji

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura Grzegorz Jankowicz Leszek Engelking

Pre­zen­ta­cja anto­lo­gii Lesz­ka Engel­kin­ga Maść prze­ciw poezji. Prze­kła­dy z poezji cze­skiej. Książ­kę komen­tu­ją Grze­gorz Jan­ko­wicz, Boh­dan Zadu­ra oraz tłu­macz. Wier­sze Jaro­sla­va Vrchlic­kie­go „Śpią­ca Pra­ga” i „Venus Ver­ti­cor­dia” we wła­snej aran­ża­cji muzycz­nej wyko­nu­je Sam­bor Dudziń­ski.

Więcej

Dyskusja „Co to jest barbarzyństwo w poezji?”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Mitycz­ne pyta­nie o kla­sy­cy­stów i bar­ba­rzyń­ców zada­ne Dar­ko­wi Fok­so­wi, Tade­uszo­wi Pió­rze, Ada­mo­wi Wie­de­man­no­wi i Boh­da­no­wi Zadu­rze.

Więcej

Wszystko

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura Marcin Świetlicki

W rejs z Boh­da­nem Zadu­rą wyru­szy­li Mar­ta Pod­gór­nik i Krzysz­tof Siw­czyk. Fil­mo­wa etiu­da do wier­sza „Z cze­go wyro­słem” w reży­se­rii Anny Jadow­skiej.

Więcej

Dyskusja „Opozycja Poeta i naród”

nagrania / z fortu do portu Bohdan Zadura Marcin Świetlicki

Czy ist­nie­je opo­zy­cja „poeta i naród”? Cze­go lite­rat może potrze­bo­wać od spo­łe­czeń­stwa (i odwrot­nie)? Mówią Boh­dan Zadu­ra i Mar­cin Świe­tlic­ki, Port Legni­ca 2002.

Więcej

Dyskusja „Czy poezja może zmienić świat?”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Krzysz­tof Siw­czyk, Anna Pod­cza­szy, Boh­dan Zadu­ra, Jerzy Jar­nie­wicz, Zbi­gniew Machej oraz Tomasz Bro­da o tym, czy poezja to pró­ba „dania w pysk świa­tu”, czy może jego zmia­ny?

Więcej

Dyskusja „Słowa ujemne poetycko”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Zbi­gniew Machej, Krzysz­tof Siw­czyk, Mar­cin Świe­tlic­ki i Boh­dan Zadu­ra zasta­na­wia­ją się, czy ist­nie­ją sło­wa o ujem­nym poten­cja­le poetyc­kim. Port Legni­ca 2002.

Więcej

Poeci: Bohdan Zadura

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura

Pią­ty odci­nek pro­gra­mu lite­rac­kie­go „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Boh­da­nem Zadu­rą.

Więcej

Who is who

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Już otwar­te, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Kto ma wisieć, nie utonie

wywiady / o książce Bohdan Zadura Monika Brągiel

Roz­mo­wa Moni­ki Brą­giel z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Już otwar­te, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Rozmowa o książce Sposoby na zaśnięcie

wywiady / o książce Różni autorzy

Dzie­ci zada­ją pyta­nia auto­rom i autor­kom książ­ki Spo­so­by na zaśnię­cie, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 lip­ca 2015 roku.

Więcej

„Żeby uważnie przeczytać to, co w obcym języku mi się spodobało”

wywiady / o książce Bohdan Zadura Miłosz Waligórski

Z Boh­da­nem Zadu­rą, tłu­ma­czem Tra­ge­dii czło­wie­ka Imre Madácha, roz­ma­wia Miłosz Wali­gór­ski.

Więcej

Zgryz

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz z tomu Wszyst­ko, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wszyst­ko gubio­ne” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Komentarz do wiersza „Hotel Ukraina”

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Krop­ka nad i, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 wrze­śnia 2015 roku.

Więcej

Tylko nie mów, że była bez

wywiady / o pisaniu Bohdan Zadura Darek Foks

Roz­mo­wa Dar­ka Fok­sa z Boh­da­nem Zadu­rą o jego nowej książ­ce Krop­ka nad i, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 22 wrze­śnia 2014 roku.

Więcej

Matijasz i Zadura o Powieści o ojczyźnie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura Dzwinka Matijasz

Autor­ski komen­tarz do frag­men­tu tek­stu Powie­ści o ojczyź­nie.

Więcej

Emeryt młodym

recenzje / IMPRESJE Bohdan Zadura

Esej Mai Staś­ko towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Kla­syk na luzie Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej

Zmartwychwstanie ptaszka

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Zmar­twych­wsta­nie ptasz­ka.

Więcej

Ius primae noctis

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Ius pri­mae noc­tis z książ­ki Zmar­ty­chw­sta­nie ptasz­ka, któ­ra uka­za­ła się 17 maja 2012 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Logika snu wymusza wiekszą precyzję

wywiady / o książce Bohdan Zadura Malwina Mus

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Zmar­twych­wsta­nie ptasz­ka roz­ma­wia Mal­wi­na Mus.

Więcej

Dwa akapity przy okazji

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do książ­ki Kla­syk na luzie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 15 wrze­śnia 2011 roku.

Więcej

Poeta metafizyczny

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Psal­my i inne wier­sze Tade­usz Nowak roz­ma­wia­ją Michał Raiń­czuk i Kata­rzy­na Lisow­ska.

Więcej

Różne miary czasu

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Szki­ce, recen­zje, felie­to­ny roz­ma­wia Anna Krzy­wa­nia.

Więcej

Jestem takim zajączkiem…

wywiady / o książce Andrij Bondar Bohdan Zadura

Z Andri­jem Bon­da­rem o książ­ce Histo­rie waż­ne i nie­waż­ne roz­ma­wia Boh­dan Zadu­ra.

Więcej

Barbarzyńca w parku

wywiady / o książce Bohdan Zadura Jarosław Borowiec

Z Boh­da­nem Zadu­rą o książ­ce Noc­ne życie roz­ma­wia Jaro­sław Boro­wiec.

Więcej

Do pełnego szczęścia zabrakło dziewięciu centymetrów

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­sza Bia­ły anioł z książ­ki Noc­ne życie, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 paź­dzier­ni­ka 2010 roku.

Więcej

BEZ KOMENTARZA

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wszyst­ko, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 1 wrze­śnia 2008 roku.

Więcej

O Przygodach przyrody

recenzje / NOTKI I OPINIE Bohdan Zadura Tomasz Fijałkowski Wojciech Bonowicz

Komen­ta­rze Woj­cie­cha Bono­wi­cza, Toma­sza Fijał­kow­skie­go, Anny Kału­ży oraz Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej

Przedmowa do pierwszego wydania i Dopowiedzenie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Przed­mo­wa Boh­da­na Zadu­ry do pierw­sze­go wyda­nia anto­lo­gii poezji ukra­iń­skiej Wier­sze zawsze są wol­ne, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Przygoda wciąż trwa

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Anny Krzy­wa­ni z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca wyda­niu w Biu­rze Lite­rac­kim anto­lo­gii Węgier­skie lato.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

O Duszach monet

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Bar­tło­mie­ja Maj­zla i Toma­sza Fijał­kow­skie­go.

Więcej

O Kotach. Podręczniku użytkownika

recenzje / NOTKI I OPINIE Bohdan Zadura Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki

Komen­ta­rze Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Boże­ny Keff i Lwa Niko­ła­je­wi­cza Mysz­ki­na.

Więcej

Przypisy

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wier­sze zebra­ne (tom 1), wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 18 maja 2005 roku.

Więcej

Och, nie, No, tak

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pta­sia gry­pa, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2002 roku.

Więcej

Komentarze Bohdana Zadury do wierszy z książki „Kopiec kreta”

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry do wier­szy z książ­ki Kopiec kre­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w 2004 roku.

Więcej

Prawdę mówiąc

wywiady / o książce Andrzej Sosnowski Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Andrze­ja Sosnow­skie­go z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Kla­syk na luzie. Roz­mo­wy z Boh­da­nem Zadu­rą, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 wrze­śnia 2011 roku.

Więcej

Groziła mi śmierć przez zamarznięcie

wywiady / o pisaniu Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Gabrie­li Bar z Boh­da­nem Zadu­rą.

Więcej

Epika i epoka

recenzje / KOMENTARZE Wojciech Browarny

Recen­zja Woj­cie­cha Bro­war­ne­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pro­za, tom 2. Powie­ści Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 24 kwiet­nia 2006 roku.

Więcej

W owalu cyklonu, w oku stadionu

recenzje / ESEJE Adam Poprawa

Recen­zja Ada­ma Popra­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Nie uciekam od rzeczywistości, staram się ją widzieć jasno, choć trudno, żeby w zachwyceniu

wywiady / o książce Bohdan Zadura Marta Podgórnik

Roz­mo­wa Mar­ty Pod­gór­nik z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Puste try­bu­ny, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Klasyk na luzie, ale jednak klasyk

recenzje / ESEJE Marta Podgórnik

Recen­zja Mar­ty Pod­gór­nik, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Boh­da­na Zadu­ry Sek­cja zabójstw, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 16 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Australian Open

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wier­sze z gazet” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Poeci: Bohdan Zadura

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura

Pią­ty odci­nek pro­gra­mu lite­rac­kie­go „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Boh­da­nem Zadu­rą.

Więcej

Wielkie zamknięcie

recenzje / ESEJE Ilona Podlecka

Recen­zja Ilo­ny Pod­lec­kiej towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Już otwar­te Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 stycz­nia 2016 roku.

Więcej

Węgierskie lato. Przekłady z poetów węgierskich

recenzje / ESEJE Krzysztof Varga

Recen­zja Krzysz­to­fa Var­gi z książ­ki Węgier­skie lato. Prze­kła­dy z poetów węgier­skich w prze­kła­dzie Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­za­ła się 4 maja 2010 roku na łamach „Gaze­ty Wybor­czej”.

Więcej