„Jeszcze Krasna Armia przejdzie po naszej ulicy, zobaczycie” – mówi nerwowo tato i wyłącza radio, bo i tak przecież niczego nie słychać, dlatego że zagłuszają. Myślę, że to może być straszne, kiedy Krasna Armia będzie szła naszą ulicą, i jak się na niej pomieszczą żołnierze, nasza ulica jest przecież wąska, i po co im to będzie potrzebne, i dokąd będą szli, i co będą robić, nie wiem, może to będzie coś złego, a jeśli ich będzie dużo, to tym bardziej. Ciekawi mnie, kiedy to będzie, może nie szybko, i czy trzeba się będzie ukrywać, i jak poznać, że to właśnie Krasna Armia, a nie jakaś inna, nie wiem. W czym Krasna Armia jest gorsza od innych armii? I dlaczego „Krasna”? Krasna to może być dziewczyna, a nie armia. Spytałam o to tatę, zaśmiał się i powiedział, że „krasna” to po rosyjsku „czerwona”. Dziwne, że tak nazwali armię. Zapytałam, czy jest armia Zielona lub Niebieska, tato śmieje się i mówi, że teraz nie ma, on przynajmniej nie słyszał. Kiedy zagłuszają radio, tato zawsze jest bardzo nerwowy, mnie też nie bardzo się podoba, kiedy w środku radioodbiornika coś zaczyna wyć, trzeszczeć i słów, które bardzo wyraźnie wypowiada nieznana kobieta, już nie słychać, choć i tak wiem, że ma powiedzieć: „Tu mówi Radio Swoboda” – bo mówi to zawsze, a kiedy nie zagłuszają, to ją słychać. Nie wiem, po co zagłuszają, no po co? Żeby ludzie niczego nie słyszeli, chyba w tym jest jakaś niesprawiedliwość, i to jakoś związane jest z Krasną Armią, i może nawet z jej pojawieniem się na naszej ulicy. Ale nie chcę o to pytać taty, on i tak jest bardzo nerwowy.
Myślę jeszcze, że kiedyś na naszej ulicy na pewno będzie metro, ktoś także o tym mówił, może nawet tato. „Jeszcze tutaj kiedyś metro dociągną, na naszą ulicę, zobaczycie.” Metro mi się podoba, więc chcę, żeby je tutaj dociągnęli, bardzo lubię jeździć metrem, co prawda nie wiem, czy będzie można po naszej ulicy chodzić, jeśli metro będzie naziemne, i czy jego budowa nie przeszkodzi mi chodzić do sklepu i w innych sprawach, jakie czasem się pojawiają. Jeszcze myślę, i ta myśl mnie bardzo cieszy, że jeśli na naszej ulicy będzie metro, to Krasna Armia nie będzie miała którędy iść. I wtedy będzie można żyć spokojnie.
Tato nastawia radio na cały regulator, bo mu się zdaje, że tak więcej usłyszy. Lepiej słychać tylko wycie i gwizd zagłuszarek. Tato nerwowo biega po kuchni, w jednej ręce trzyma chleb z masłem, w drugiej – kubek z rozpuszczalną kawą. Babci się nie podoba, że tato jest taki nerwowy, mówi do niego: „Siądź, zjedz spokojnie, czemu tak biegasz?”. Tato odmachuje się Babci, lewym uchem niemal przytulił się do radia, które stoi na lodówce, bo nigdzie indziej nie ma na nie miejsca. Tak przygarbiony usiłuje jednocześnie pić kawę i gryźć chleb z masłem. I słuchać Radia Swoboda. Babci nie podoba się, że tato tak stoi, nie podoba się, że macha do niej ręką, jakby mówił: „Nic nie słychać, nie przeszkadzaj”. Babcia gniewa się na syna. „W ogóle mnie nie słuchasz, dobre lanie by ci się przydało, to byś wiedział. Do kogo mówię? Siadaj przy stole.” Tato znów macha ręką. Babcia mówi ze złością: „Czemu na matkę machasz ręką, nie ma na ciebie dobrego kija?”. Trzaski i gwizd z radia rozchodzą się po całej kuchni, tato gniewnie mówi: „Nie dali posłuchać”. „Kija tobie, a nie słuchać” – to Babcia. „Aha, kija?” – tato łapie z kąta za szafą miotłę, wręcza ją Babci. „Masz swój kij, ja tu zaraz jeszcze stołek postawię, położę się, łatwiej ci będzie mnie bić.” Teraz już Babcia odmachuje się, mówi, że tacie po głowie wiatr hula. Nie wiem, czy to wiatr, wydaje mi się, że w jego głowie może jest jakaś zagłuszarka, a kto by wytrzymał długo ten gwizd i trzaski, dlatego miota się tak nerwowo. Jeszcze myślę, że Babcia ma z nami naprawdę dobrze, bo jesteśmy z nią i ona na tatę nie bardzo się złości, trochę tylko. To dobrze, że Babcia z nami mieszka, umie opowiadać bajki i umie wiele innych rzeczy. I jeszcze karmi mnie ciaptanką – naleje mleka do miski, nakruszy bułki – sama takie je śniadanie i mnie tak karmi. A czasem smaży grzanki – je lubię jeszcze bardziej niż ciaptankę. Babcia najpierw wbija jajko do mleka, potem macza w nim kromki bułki i kładzie na patelnię. Posypuje grzanki cynamonem, to jest bardzo smaczne, lepsze niż owsiane ciastka i pierniki, które czasem przynosi tato, lepsze od marcepanów. Chociaż nie wiem, co to marcepany, jeszcze ich nie próbowałam, po prostu Babcia zawsze mówi, kiedy mi się zachciewa czegoś smacznego, a sama nie wiem czego, że marcepanów mi się zachciewa: „A ja, dziecinko, nie mam marcepanów, żeby cię nimi ucieszyć” – i wzdycha. Wtedy robi mi się bardzo smutno i czemuś żal mi Babci, i już niczego nie chcę, nawet grzanek, wtedy mi się wydaje, że to Babcię ktoś powinien pocieszyć, a jej marcepany pewnie nie cieszą, ja wtedy znikam, wyglądam przez okno, a tam deszcz, okna zaparowane, rysuję na szybie kobiece twarze i drzewa, kobiety wśród drzew, to bardzo ładne, tylko że moje rysunki bardzo szybko się rozpuszczają, krople płyną na parapet z oczu, z brwi, z nosa i ust i z gałęzi drzew. Jedna chwila i z rysunku nic nie zostaje.
Deszcz padał całą noc, rano też mży, na dworze szaro. Babcia w takie dni wstaje późno, łamie ją w nogach i rękach, zaczyna łamać już w przeddzień. Babcia wtedy mówi: „Kości łamią – będzie jutro deszcz” – i wtedy już wiem, że nazajutrz rano ona będzie przewracać się w łóżku, jęczeć i będziemy z tatą jeść śniadanie we dwoje. Tato gotuje mi kaszę manną, sam je kanapki z kiełbasą i pije kawę, ale potem, jak już zjem kaszę, dzieli się ze mną kanapkami i kawą również. Bardzo lubię jeść wędzoną kiełbasę i pić kawę, czuję się wtedy zupełnie dorosła. Macham nogami, pytam tatę, co dziś będzie robił w pracy, tato mówi, że musi dokończyć jeden ważny projekt, że tam będzie dużo wzorów i cyfr, najważniejsze żeby się w nich nie pogubić, inaczej nikt się w tym nie połapie. Kiwam ze zrozumieniem głową, proszę tatę, żeby się nie pogubił w tych wzorach. Tato mówi, że będzie się starał. Zaparza lipową herbatę dla Babci, a ja ją jej zanoszę. Babcia patrzy w sufit, nie odwraca głowy, kiedy wchodzę, dotykam jej ciepłej miękkiej ręki: „Babciu, twoja lipa”. „Dziękuję, dziecinko” – wzdycha Babcia i jej westchnienie unosi się pod sufit, jak chmurka, wydaje mi się, że cały sufit jest w babcinych westchnieniach, dlatego ma taki kolor, jak chmury. „Po śniadaniu? Coście jedli?” – pyta Babcia. Kiwam głową i mówię, że kaszę manną, kanapki z kiełbasą i kawę. „O Boże, czy takie małe dziecko może pić kawę? O czym ten człowiek myśli?” „Bardzo z tatą lubimy kawę z kiełbasą” – mówię radośnie, jednak Babcia mówi tak za każdym razem, gdy tato robi mi śniadanie. „Dobrze, dobrze, jak cię zaboli serce, to zobaczymy, co kto lubi” – mamrocze Babcia.
trawy kiedy w lesie dojrzewają to on cały aż szumi dziwi się ja kiedy idę trawy zbierać to mój kot wciąż ze mną chodzi trawy wącha i gryzie listki tylko my z kotem różnych traw szukamy jest trawa co może człowieka uratować jest trawa co może człowieka zgubić to tych nie zrywam halinka jak podrosła to też lubiła ze mną chodzić braciszek i siostrzyczka
jej się podobały te co kwitną niebiesko biało i żółto i wciąż pytała dlaczego fiołki się tak nazywają bo byli sobie brat i siostra i jak mamy u nich zbrakło to ojciec przyprowadził macochę do domu a macocha ich nie pokochała i przegnała z domu więc oni poszli do lasu zmartwieni i zakwitli tam kwiatkami żeby się nie rozłączyć jak to się nie rozłączyć pyta halinka tak żeby zawsze być we dwoje to ja z tobą mamo też się nie rozłączę bo my z tobą wciąż razem chodzimy
trzech króli wypada wtedy kiedy bardzo silne mrozy takie że aż oddychać ciężko bo powietrze zimne zaczynam tracić dech łapię go często i mało a ono kłuje i jeszcze usta zamarzają i słowa się do nich przyklejają tak że nawet ich nie pooddzierasz i nic nie można powiedzieć bo słowa nie chcą wychodzić w takie wielkie mrozy ludzie mało mówią więcej milczą myślą też mało bo myśli od mrozu chudną i ich nie widać bo do myślenia potrzeba siły a ona cała idzie na to żeby się ogrzać w trzech króli tato przywozi wodę święconą z cerkwi i ona stoi u nas w wielkim wiadrze po trochu ją pijemy to taka woda od której wszystkie choroby mijają trzeba żeby nie tylko ludzie ale zwierzęta ją piły wtedy zdrowieją naszemu kotu też dałam ją pić i sama piję w trzech króli można z każdym zwierzęciem i każdą rośliną rozmawiać bo to taki dzień że wszystko co żywe do człowieka mówi
trzewiki wszystkie ścieżki pamiętają po których chodziły pył z wszystkich dróg zbierają nawet kiedy go strząsnąć on mimo wszystko pozostaje w szczelinach na podeszwach i już człowiek nie pamięta dokąd on chodził a trzewiki wszystko pamiętają wszystko w sobie gromadzą jak cudze buty włożyć to niby cudzym życiem trochę pożyć tym co już było ja czasem wkładam tatowe trzewiki jak on położy się zdrzemnąć i chodzę dokoła domu daleko nie chodzę bo niewygodnie dlatego że są wielkie i z nóg spadają a już jak długo pochodzę to jakbym zaczynała jego myślami myśleć i kroki robią się inne cięższe jakby nie moje wtedy się boję i biegnę do domu trzewiki w sieni zostawię i wtedy lżej mi się robi bo nie można czyimś życiem żyć tylko swoim można
wieczorem wychodzę na ganek siadam i o wszystkim myślę co w życiu było dzień po dniu migocze przed oczami co słodkiego było i gorzkiego biedy co prawda więcej wypadło może tak trzeba chociaż może tej biedy nie było więcej niż u innych bo każdy ma swoją biedę pierścionek od ciebie nawet teraz mam na palcu widzisz palce mi się nie zmieniły cieniutki bo był najtańszy pamiętasz jak szukaliśmy na niego pieniędzy po wszystkich kieszeniach bo nie wystarczało ale on dla mnie najdroższy był wtedy i do dzisiaj drogi choć myślę że pierścionka mi nie trzeba było i niczego nie trzeba żeby ciebie pamiętać bo ja wszystko pamiętam niczego nie zapomniałam a tam do ciebie pierścionka nie zabiorę niczego nie wezmę tam już się nie przyda bo tam już rozłączać się nie będziemy
włosy bywają gęste i rzadkie długie i krótkie kręcone i faliste żeby były kręcone dziewczęta nakręcają je na noc na patyczki i zawiązują chustkę i tak kładą się spać i to bardzo bolesne za to rano będą ładne loki jeśli włosy wypadają to niedobrze to może być od choroby jeśli wątroba jest chora to włosy sypią się łamią i rozdwajają na końcach trzeba pić napar z włosów kukurydzy one są na wątrobę dobre włosy będą takie jak kukurydziane mocne i ładne ze zgryzoty włosy mogą wypadać wtedy trzeba żeby smutek przeszedł bo smutek wysusza i odbiera energię i twarz marnieje włosy kiedy bolą przy cebulkach to od zmęczenia wtedy człowiek powinien odpocząć mnie nigdy włosy nie bolały tylko teraz w ostatnich latach zaczęły chociaż już nic nie robię to one może za wszystkie lata postanowiły mnie zaboleć włosy myć trzeba pokrzywą żeby były mocniejsze jasne rumiankiem wtedy zrobią się złote czarne wywarem z orzechowych liści tylko trzeba uważać żeby na skórę nie przeszedł bo będzie ciemna niby słońcem opalona lubczykiem się myjesz na miłość lubczyk to zioło dla miłości włosy lubczykiem umyte miłością
pachną na miłość czekają jak w lubczyku włosy myjesz to spotkasz tego kogo pokochasz włosy podcinać trzeba w pełnię księżyca żeby lepiej rosły żeby się nie rozdwajały w czasie miesiączki nie wypada bo kobieta wtedy jest słaba i włosy słabną i ciężej im się rośnie sama sobie włosy strzygłam miałam dobre nożyczki ostrzyłam je o młyński kamień rozpuszczonych włosów nigdy nie nosiłam zawsze zaplatałam w warkocze i różne wstążki wplatałam jak niebieską wplotę to oczy też niebieskie mi się robią jak zieloną to zielone niby woda jak czerwoną to na policzkach rumieniec mocny zawsze się dziwiłam od czego tak się dzieje
woda kiedy bardzo zimna to aż w zęby łupie żaby lubią czystą wodę jeśli w źródle żaba żyje to woda tam jest czysta wodę w wiadro nabieram aż po same brzegi tak żeby aż się przelewała zanim doniosę porozchlapuję całe nogi mokre a ja zawsze boso chodziłam po wodę aż do późnej jesieni póki pierwszy śnieg nie spadnie podeszwy robiły się tak czarne i spękane jak ziemia ale mnie tak było dobrze i wcale nie zimno nigdy nogi mi nie marzły jak śni się czysta woda to dobrze a brudna czy mętna to na chorobę czy jakiś kłopot jest woda miękka nią dobrze się myć skóra będzie gładka jak aksamit a od twardej wody skóra twardnieje i łuszczy się jak sody do twardej wody wrzucić to ona zmięknie mnie z wodą jak z ogniem było dobrze bo ona spokojna zawsze mnie dziwiło skąd ten spokój się bierze kiedy chodziłam prać do rzeki to zawsze ją pytałam jak jej się udaje płynąć tak spokojnie proszę ją żeby mnie nauczyła spokoju a ona mi mówi że ja sama się nauczę jak policzę ten piasek który u niej na dnie tak sobie ze mnie żartowała teraz już jak lata upłynęły nauczyłam się tego spokoju choć włosy mi siwiały od tego co widziałam i słyszałam i tyle tych lat było że policzyłabym piasek z dna rzecznego co do ziarenka
„Anastazjo!” – otwieram oczy, nade mną stoi tato, ja leżę na podłodze, jestem bezbronną rybą, którą wędkarz właśnie zdjął z haczyka i teraz myśli, co z nią zrobić: czy od razu walnąć po głowie, czy niech porzuca się trochę na brzegu w konwulsjach i sama dojdzie do odpowiedniego stanu, czy może wrzucić ją do wiadra z wodą, zanieść do domu i wpuścić do wanny, niechaj tam pożyje, dzieci się ucieszą, a już jutro można będzie ją usmażyć, czy lepiej
zupę ugotować, nie ma nic lepszego od świeżutkiej zupy rybnej. Łapię ustami powietrze, coś wali w skroniach, i światło bardzo razi w oczy. „Anastazjo, może wstaniesz?” Kiedy tato bardzo się na mnie gniewa, nazywa mnie Anastazją, kiedy wszystko jest dobrze, jestem dla niego Nastia, dla mamy Nastusia, Nasteczka, dziewczynka z wielkimi smutnymi oczami, ciało jej ciała, owoc jej łona, krew jej krwi, jabłko, co oderwało się od jabłoni i toczy się gdzieś daleko, jedyny potomek oszczędźcie mnie nawet jeśli nie wiem dokąd trzeba się toczyć nawet jeśli całkiem u mnie źle z fizyką algebrą i geometrią ja nie chcę być geometrą przeciw temu protestuje moje ciało i dusza nie chcę być buchalterem kim będę nie wiem czemu tak mało wiem o sobie gdyby udało mi się więcej zrozumieć gdybym wiedziała czego się trzymać może ścian mojego pokoju tylko to już nie pokój to akwarium i pływają w nim ryby. „Anastazjo, słyszysz mnie? Coś ty zrobiła ze ścianami?” Ze ścianami wszystko w porządku, stoją nieporuszone, jak kiedyś mur berliński. „To moje malunki” – mówię, powoli usiłując odnaleźć pion dla swojego ciała, zatrzymać się w pionowym położeniu, stać równo przed swoim ojcem, który mnie zrodził, przed drzewem, od którego się odrywam, odtaczam, stać równo. „Kto ci pozwolił pomalować ściany?” Nie prosiłam o pozwolenie, nikt mi nie pozwalał, bo i pewnie by nie pozwolił, nie myślałam, że trzeba prosić o pozwolenie, pozwólcie mi malować na moich ścianach, sama mogłabym być ścianą, wtedy mnie też można by było pomalować. Body art, Indianin, który idzie na wojnę, bojowy tatuaż, nie wiem co tam jeszcze. Ściano moja i schronienie moje.
Kogo się ulęknę oprócz swoich strachów? I tak jestem biała jak ściana, ze strachu, z licznych strachów przez to, co się dzieje, przez to, co może stać się z nami wszystkimi, bo z ludźmi dzieje się wiele strasznego. „Wszystko to zmyjesz. Natychmiast. Byłaś dzisiaj w szkole?” „Nie.” „Nie byłaś?” „Nie będę zmywała swoich malunków.” „Będziesz. To byłaś w szkole?” „Nie i w ogóle nigdy więcej tam nie pójdę.” „Dobra, jeszcze o tym porozmawiamy. Żeby jutro z rana ściany były czyste.” Mama żałośnie kiwa głową: „Lepiej byś posprzątała w kuchni, umyła kuchenkę czy przygotowała kolację, wszystko dla ciebie ktoś ma robić? W ogóle jadłaś coś dzisiaj?”. Moi rodzice za ścianą przejmują się mną: co dzieje się z tym dzieckiem? Czemu nasza córka nie jest taka jak dzieci innych ludzi? Panno, co się z tobą dzieje? Figowcu, czemu nie rodzisz dobrych owoców, ziarenko, które padło na kamienisty grunt, co ty robisz między tymi kamieniami? Wielu powołanych, ale mało wybranych. Nikt mnie nigdzie nie woła, a może ja tylko zwyczajnie nie dosłyszę, wybierzcie mnie królową lasu, podarujcie mi jelenia i bystrego konia, dajcie mi złotą trąbę, może być chromatyczny flet, wyprodukowany przez Kombinat obróbki drewna numer dwa, żelazka nie zapomnijcie wyłączyć, kiedy prasujecie mi mózg, ręce, nogi i inne części ciała, nie przypalajcie mnie, choć zdaje się, że przypominać wam o tym to kiepska sprawa.
Nie umyłam ścian dla zasady, nie mogłam zabić swoich ryb i zniszczyć swoich kwiatów. Tak właśnie powiedziałam rano mamie i tacie. Że nie chcę być zabójczynią. Popatrzyli na siebie w milczeniu, a potem tato powiedział, żebym szybko zbierała się do szkoły.
W sobotę z mamą poszłyśmy kupować jej nową kurtkę. Ona uważa, że mam dobry gust, ja nic o tym nie wiem, tylko widzę, w jakim ubraniu ona wygląda jak młode liście, a w jakim, jak przypalone gorącym żelazkiem, co jej w ogóle nie pasuje. Lepiej przecież wyglądać jak młode liście, prawda? Kupiłyśmy kurtkę, mama się ucieszyła, rozprostowywały się jej maleńkie zmarszczki i jaśniała skóra. W domu zobaczyłam, że stało się najstraszniejsze: tato zniszczył moje ryby i powyrywał wszystkie kwiaty, a także zgasił moje słońce i ono przestało świecić. „Tato, a te ryby usmażyłeś?” „Jakie ryby?” „Te, które żyły u mnie w pokoju.” „Anastazjo, czy ty myślisz, co mówisz?” „Myślę, że mówię to, co jest. Po co zabiłeś moje ryby?” „Anastazjo, chyba rozmawialiśmy z tobą o tym, że ściana powinna być czysta.” „Ja chcę, żeby u mnie w pokoju żyły moje kwiaty i ryby.”
W niedzielę wieczorem znowu pomalowałam ściany, obiecawszy nowym rybom i kwiatom, że będę się o nie troszczyć i że nikt nie zdoła nic złego im zrobić, wbrew ich woli i mojej. Uwolnijcie moją wolę, pozwólcie mi żyć tak, jak mi to wychodzi, niespiesznie i nierozsądnie. Nie rozumem, a sercem. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni, chociaż mimo wszystko was osądzą, w oczy i zaocznie, ale nie bójcie się cudzych osądów, nawet jeśli ciągną się za wami
długo i uparcie, jak guma do żucia, która przylepiła się do podeszwy buta. Najgorzej, kiedy guma do żucia zaplącze się we włosy. Tutaj już trzeba czasem zmieniać uczesanie albo zupełnie się go pozbawić. A potem stało się tak, że w poniedziałek bałam się iść do szkoły, bo nie chciałam zostawiać ryb samych, a we wtorek nie byłam pewna, czy nikt ich nie skrzywdzi, i w środę, dalej to już nie miało sensu, po prostu nie mogłam się zebrać i pójść do szkoły, bo mi się nie chciało i nie wiedziałam, co tam będę robić, z moimi rybami i kwiatami mi najciekawiej, no i z nimi znowu może coś się stać, muszę je chronić, patrzę rybom w wilgotne oczy, i wtedy jestem spokojniejsza, i rozmawiam z nimi, opowiadam o tym, jak mi się żyło, zanim się poznaliśmy, mam wielkie i okrągłe oczy, czasem mi się wydaje, że moje oczy to także akwaria czy może bezdenne stawy, ryby mogą żyć w moich oczach. Anastazjo weź się w garść nie mogę wziąć siebie w garść bo siebie nie podniosę Anastazjo co dzieje z się z naszym dzieckiem Anastazjo powinnaś skończyć szkołę i dostać świadectwo może trzeba pójść do lekarza to może być depresja może pokłóciłaś się z Olehem u nas w rodzinie nigdy czegoś takiego nie było wszyscy byli absolutnie normalni za co nas to spotyka mama płacze Anastazjo co to za bezsensowny zwyczaj leżeć na podłodze ty cały czas tak leżysz nie nie cały bo czasami siedzę i czytam książki albo słucham muzyki albo myślę o tym że chciałabym pobiec jak Forrest Gump po prostu pewnego dnia nie zatrzymując się i tak przez kilka lat przez różne kraje Europy na przekór prawu wizowemu kiedy chcesz biegniesz chcesz śpisz chcesz jesz w tanim przydrożnym barze owocową zupę i tłustą kapustę ze śliwkami na obiad skąd on brał pieniądze nie wiem i czy miał śpiwór żeby pospać jak uda się dobiec do jakiegoś miejsca gdzie można znaleźć nocleg w filmie tego wszystkiego dlaczegoś nie ma rozumiem że tam chodzi o co innego ale jednak takie praktyczne rzeczy bardzo mnie interesują jeszcze pozostaje filozofia nigdzie od niej się nie ucieknie my to materia choć to smutne naprawdę zresztą o tym wszystkim można zapomnieć i zupełnie się nie przejmować takimi drobiazgami po prostu wystarczy biec koło oceanu po zachodzie słońca purpurowe niebo purpurowa ciepła woda morski piasek nie puszcza nóg a jeszcze chodzę spacerować do lasu nad jezioro kiedy rodzice są w pracy ale nie mam zamiaru im o tym mówić lubię patrzeć na wodę świat łapał mnie ale nie złapał Nastusiu moja droga moja córeczko co z tobą czemu nie możesz znaleźć sobie miejsca kiedy uczyliśmy się w szkole o Skoworodzie podobał mi się ten facet zdaje się szukał tego o czym mówił szkoda że nie mogę się z nim poznać świat boskich pieśni to dobre myślę że takie miejsce by mi się spodobało trzeba robić to co podpowiada serce wtedy można stać się szczęśliwym i chodzić po swoich ogrodach tyle ile się zechce zdaje się że wtedy nawet zrozumiałam co to takiego błogosławiona praca i bardzo mi się zachciało poczytać tego faceta więcej możliwe że kiedyś będzie czas się tym zająć poczytać o boskich ogrodach on zdaje się też o tym pisał
a jeszcze chciałabym żyć w morzu tak mi teraz podpowiada moje serce od czasu do czasu żyć w morzu tam nikogo nie można znaleźć będę maleńką niezauważalną muszelką taką jak morska woda nie zauważą mnie niech mnie szukają w swoich podwodnych łodziach kutrach parowcach awionetkach niszczycielach wszystko jedno nie znajdą dobranoc drodzy przyjaciele bo ja na innej fali zbyt wiele chcecie ode mnie zbyt wiele źle się czujesz? boli cię głowa? nawet nie wiem co mnie boli i czy to mnie boli głowa myślę że nie chcę mieć ciała i głowy wtedy również ona na pewno nie będzie bolała to nie ciało to muszla w której rośnie
drogocenna perełka perła drogocenna i napiera na ścianki ale tak mi o wiele lepiej jeśli to tylko perła a wy nie następujcie na mnie bo rozdepczecie
kwiaty moje ręce moje ręce kwiaty czerwona woda w moim akwarium
wszystko dobre co się dobrze kończy dobrze że wszystko się kończy dobrze że nic nie trwa wiecznie dobrze że kiedy chce się zasnąć można zasnąć ale potem można się obudzić kiedy martwi się budzimy to zaczynamy żyć
Patronem medialnym książek jest Xiegarnia.pl.