Jurij Izdryk
(bożonarodzeniowe naśladowanie Zadana)
Wszystkie zombie, wampiry, wilkołaki
mieszkają daleko od Hollywood.
Nie dlatego, ze ich nie zadowalają kalifornijskie plaże –
po prostu producenci szukają tańszej natury
i juz od dawna nikomu nie wydaje sie dziki
pomysł, żeby szukać Drakuli
po transylwańskich bazarach.
Do tego, dzisiejsze zombie – nie do porównania
z romantycznymi trupami z lat 80.:
mają własna gildie,
mają kodeks honorowy
i czyste kartoteki w dziale kadr.
W kieszeniach nadszarpniętych Cardinem smokingów
noszą legitymacje związkowe.
Ich kły z masy plastycznej mają nie tylko numery inwentarza,
ale i numery ubezpieczenia medycznego,
bo sztuczna krew tez bywa zakazana:
układ Rh,
lewe erytrocyty,
itede.
Wysysać ersatz – misja trudna i zaszczytna.
O, dobry boże,
któryś jest światłym duchem transylwańskich bazarów!
Daruj mi lateksowe kły,
silikonowy penis
i trzecie oko z papier-mâché!
Przełożyła Aneta Kamińska

Komiks autorstwa Edyty Bystroń
Ołeh Kocarew
Wentylatory słoneczne
Aaaaa
Aaaaaa
Aaaaaa
Zaczął się koncert w piwnicy klubu Alchemia
i ping-pong melodii energicznie przyśpieszał,
zwłaszcza w wykonaniu dziewczyny na przedzie przy perkusji,
najprawdziwszej przodowniczki,
wszyscy tu patrzyli nie na mnie,
nie ja tu byłem radości obiektem, marzeń i zachwytów,
nie mnie pragnęli co sił rzucić z sali żart, żebym usłyszał i uśmiechnął się,
mogłem tylko wpatrywać się w sufit,
w różne prędkości
wentylatorów słonecznych nad głową,
ale nagle zrozumiałem, co trzeba zrobić –
uniosłem się w powietrze i zacząłem pływać nad salą,
wywołując uśmiechy, jęki, zachwyty i miłość,
muzyka zdziwiła się i zsunęła po ścianach,
fruwałem w powietrzu jak radosny zwycięski rekin,
podleciałem na scenę i odgryzłem
perkusistce cycek – i to był już mój wieczór,
moja piwnica, moi ludzie i moje wentylatory.
Przełożył Aneta Kamińska

Komiks autorstwa Aleksandry Ćwikowskiej
Dmytro Pawłyczko
Cmentarz samochodów
Kościół. W nowoczesnym stylu.
A cmentarz – jak katastrofa.
Wiatr za dusze automobilów
Modły wznosi do Sawaofa.
Żelazne aut szkielety
Poukładane na kupie.
Trupy drogowej fety,
Szybkości trupy.
W coś wątpił do tej pory,
Tu możesz uznać za pewnik:
Wyrwane serca motorów,
Maszyny, ludzie – to krewni.
W oczodołach trawa się jeży,
Po kościach pełzają czerwie.
Pokryła strupami rdza
Nagie czerepy karoserii.
Stalowa moc pękła i siła.
Nerwy już bólu nie znają,
Z martwych automobilów
Pnie martwych drzew wyrastają.
Na sąd ich nie wskrzeszaj już może,
Nie niepokój ich ciemnej istoty,
Bo świat mazut zaleje i, Boże,
Ty sam się w mazucie utopisz.
Przełożył Bohdan Zadura

Komiks autorstwa Marka Grąbczewskiego
Jewhen Brusłynowski
Chłopiec z jaskini teszyk-tasz
faraoni, psu na budę wasze piramidy
carowie, psu na budę wasze trony
królowie, psu na budę wasze pałace
wodzowie, psu na budę wasze mauzolea
prezydenci, psu na budę wasze rezydencje
chłopiec z jaskini teszyk-tasz
już upodobał sobie kamień
już przymrużył oko
już umoczył pióro
Przełożył Bohdan Zadura

Komiks autorstwa Anny Krztoń
Andrij Lubka
Zakaz palenia
Wszelka normalna literatura zaczyna się od cenzury.
Wszelki normalny biznes zawsze jest nielegalny.
Dlatego zakaz palenia w miejscach publicznych
to poważna reklamowa sztuka, żeby parę milionów
znowu wpadło w nałóg.
Ile płaca poetom z Ministerstwa Zdrowia
za te genialne wiersze, co oni chcą powiedzieć narodowi
przez frazę palenie powoduje impotencje?
Kiedy przypalam, stale myślę o raku, chorobach
sercowo-naczyniowych, impotencji i ciąży.
Chwała Bogu, nie jestem w ciąży.
Najmniej mnie interesują sercowo-naczyniowe awarie,
kichać mi sie chce na raki i inna żywność z głębin naszej ojczyzny.
Tylko z impotencja nijak nie mogę sobie dać rady:
co ja będę z nią robić, czy raczej –
czego nie będę mógł z nią robić?
Przełożył Bohdan Zadura

Komiks autorstwa Pawła Modzelewskiego
Hałyna Kruk
praca nad błędami
zaczyna poranek od wilgotnego sprzątania w głowie
łzami wymywa stamtąd wszystko,
co należało do niego – muzykę i dowcipy,
muzykę, której i tak nigdy nie słuchała, kiedy była sama,
dowcipy, których nigdy nie umiała sama opowiedzieć tak, żeby było śmiesznie,
chyba że przypominała mu:
„a tamten opowiedz, tamten o blondynkach i o chomiczkach różnego koloru
albo ten – o łyżeczce, której nie dali spaść”
bo kobieta mężczyźnie jest po to, żeby przypominać,
jeśli on czegoś nagle zapomni,
bo kobieta mężczyźnie jest po to, żeby podkreślać w nim najlepsze
– głupia, blondynka – karci siebie –
kto uczył cię podkreślać czerwonym długopisem?
kto prosił cię o poprawianie błędów?
Przełożyła Aneta Kamińska

Komiks autorstwa Alicji Musiał i Magdy Nowickiej
Jewhen Brusłynowski
Ryba absurdalna
Dalejże, okularami.
I robiła za okulary, potem za oprawki,
potem same szkła.
Dalejże, rybą.
I robiła za rybę, ryba popłynęła
w niej, wypłynęła, upadła mokra na kilim.
Dalejże, rowerem.
I robiła za rower, na przemian za kierownicę,
siodełko, a potem otworzyła przybornik
z kluczami i za wszystkie klucze.
Dalejże, paszportem.
I robiła za mój zagraniczny paszport,
nowiutki, pachnący jeszcze farbą,
złożony, otwarty, potem tylko za kartkę z moją
fotografią.
Dalejże, jeszcze czymś takim, co łaskotało nerwy,
budziło żądzę, wywoływało mdłości, dodawało
słodyczy. A potem na kolanach obchodziła
ikonę i prosiła o dziecko. Choćby i rybę
jakąś absurdalną.
Przełożył Bohdan Zadura

Komiks autorstwa Tomasza Niewiadomskiego
Dmytro Pawłyczko
Kijów w maju
Kijów w maju
na rozkwitłych kasztanach,
jak na olbrzymich spadochronach,
unosi się w niebo,
płynie nad Ukrainą,
świeci gwiazdami soborów.
Książęta, metropolici, ormowcy,
kagiebiści, dysydenci, czerwoni niewolnicy,
akademicy, deputowani, bardowie, kurwy
wychodzą z mogił, z budynków,
z przejść, z restauracji, z metra
biorą się za ręce –
boją się wypaść z lecącego Kijowa
w kosmiczną otchłań.
Panuje miłość.
Ale kwiat opada,
rozwiewają się, rwą spadochrony kasztanów,
miasto siada na swoje miejsce,
zamykają się budynki,
restauracje, mogiły –
najlepiej czują się na ziemi.
Jednak ludzie nie chwytają się za ręce,
chodzą, chowając oczy jedni przed drugimi,
a kwiat opada,
spada,
miasto siada na swoje miejsce.
Przełożył Bohdan Zadura

Komiks autorstwa Vladzimira Pazniaka
Marjana Sawka
marzec
poobiednio i smutno
dziewczęta
suszą włosy nad gazowym płomieniem
spóźniona wiosna
na czatach
na balkonie pstrokate gołębie
pozimowe ptasie
pióra
mokre pasemka ze słomy
pozłacany podwieczór
łasi się kotkiem niedopieszczonym
pasmo do pasma
pióro
do pióra mokrego się tuli
w śnieżnych ruinach
kraina
na barykadach ulic
dziwna wiosna
na czatach
mokre gruchają gołębie
suszą warkocze
dziewczęta
łokciami błyskają gołymi
Przełożyli Aneta Kamińska i Andrij Porytko

Komiks autorstwa Agnieszki Sozańskiej
Jewhen Brusłynowski
Nonsens
a w wiosce Poniwki w starej wieży ciśnień
dwóch pierwszoklasistów zgwałciło nauczycielkę
przyjechali strażacy zaczęli gasić
tymczasem w Kyświe dom spłonął do szczętu
lekarz w ciepłej kupce popiołu
długo mierzył ciśnienie
tego samego dnia we Lwowie ni z tego ni z owego T‑34
zjechał z postumentu przetoczył się skwerem
tuż obok czołgu biegł rozchełstany staruszek
usiłując wetknąć kij między gąsienice
ogień się dopalał Dniepr pluskał
chrypiąc z natężenia
modliłem się do Pana by mnie co prędzej zabrał
sznurek się urwał kąsały komary
przyjechali strażacy zaczęli gasić
Przełożył Bohdan Zadura

Komiks autorstwa Zavki
Marianna Kijanowska
[wtedy]
wtedy
w nocy
koty zlizują
mleko z księżyca
ślady szorstkich języków
na tej glinie za tą chmurą
brama po ciemku
kobieta
rozumieją nie szczekają
ocierają się o nogi
ta chmura i te koty
czas na przeszłość
czas je pogłaskać
czas w ogóle
dlatego nikt ich nie woła
i kobiecie
wtedy
w nocy
nie jest już tak zimno
jak naprawdę
Przełożyli Aneta Kamińska i Andrij Porytko

Komiks autorstwa Marty Falkowskiej
Nazar Honczar
[czy mnie bawisz czy nudzisz]
czy mnie bawisz czy nudzisz
zależy ode mnie
czy mnie kochasz czy nie kochasz
zależy od ciebie
czy mnie na tym zależy
głosuję za niezależnością
Przełożył Bohdan Zadura

Komiks autorstwa Radka Jakubiaka
Nazar Honczar
[Kocham Sinead O’Connor]
Kocham Sinead O’Connor
mojej mowy po mojemu nie usłyszy nikt
pocałuj się panie boże
w duszę
wejdź w moją
skórę
i śpiewaj –
biada, biada bezsilnym
Przekład Bohdan Zadura

Komiks autorstwa Barbary Konieckiej
Hałyna Tkaczuk
Gwizd
Tego pierwszego pamiętam jeszcze z dzieciństwa.
Mężczyznę, który skacze na jednej nodze,
a drugą przywiązał sznurkiem do szyi.
I pamiętam dokładnie jego słowa.
„Gdybym – powiedział – nagle odwiązał tę nogę
i stanąłbym na dwóch, i poszedłbym –
po czterech krokach obszedłbym kulę ziemską.
A nie mam takiego zamiaru”.
Potem – później – spotykałam ludzi
z przywiązanymi do szyi rękami,
z zawiązanym prawym albo lewym okiem,
z głowami, zostawionymi chwilowo w domu,
w zamrażarce.
To znaczy, bez głów.
Byli jeszcze z zatkanymi ustami,
bez zębów
i po prostu pijani.
I oni wszyscy, wszyscy obiecali mi,
że będą czekać na mój znak.
Słowo lub gwizd.
W tym roku w czerwcu najpierw zniknął mi Internet,
rozciągnęły się i naderwały więzadła kolanowe,
potem jeszcze coś – nie pamiętam –
no i zepsuł się laptop.
I wtedy wyszłam na balkon,
po raz kolejny zobaczyłam domy i kasztany,
poprawiłam koszulki i skarpetki,
które suszyły się tu, ale zbiły się od wiatru.
I gwizdnęłam!
Na chwilę świat ogłuchł, przyczaił się.
Odeszłam na krok i wsłuchiwałam się,
jak każda rzecz migocze i trzaska
w przeczuciu pierwszych sekund
swojego prawdziwego spełnienia.
Przełożyła Aneta Kamińska

Komiks autorstwa Beaty Nowak-Żurawskiej
Ludmyła Taran
[Czasem mi się wydaje, że oplata mnie pajęczyna]
Czasem mi się wydaje, że oplata mnie pajęczyna –
rzucam się jak ryba w sieci.
To najstraszniejsze: niewinna drzemka
podczas rozmowy.
Najpierw uchylam prawe, wrażliwsze oko,
potem – i lewe. Zmieszanie i wstyd
mnie obsiadają. O czym to ja? Co mówiłam?
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Dziewczynka przed obiektywem
siedzi nieporuszona. Jabłko na kanciastych kolanach
ściśnięte strachem: raptem nic nie wyjdzie –
uśmiechy, szczęście, życie?
Poza tym, pełna niewiadoma: po prostu
zagubienie, strach.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Oto i wnuki na dumnych władczych kolanach –
ledwo poskromiłam. I spokorniały, zamarły.
Oczy spokojne moje, wszystkowiedzące, ciche.
Jabłko nagle upadło, zerwało się z gałęzi –
jednak pozostał dźwięk
na fotografii.
Przełożyła Aneta Kamińska

Komiks autorstwa Agnieszki Piekarskiej
Hałyna Kruk
szyjąca kobieta
wyjdź z siebie, zobacz, gdzie jestem
bazgroł człowieka na szarym tle nieba
czyjąś niewprawną ręką wywiedziony w pole
minowe… singer mojej babci śpiewa o wiecznym:
jeśli kochasz — wybaczasz,
chociaż czasem nitka rwie się
lub łamie się igła, naskoczywszy nagle z rozpędu
na coś twardego, powiedzmy, zamek na twoim sercu
jest we mnie dziecięca wiara, że maszyna do szycia singer
może wszystko naprawić, wszystko zszyć:
to, co niechcący rozerwało się, i to,
co nigdy nie trzymało się kupy
jak z karabinu maszynowego szyję kilometr za kilometrem,
najważniejsze, żeby nie przekłuć igłą palca,
bo nie ma komu całować
kilometr za kilometrem, przytrzymując brzegi materiału,
żeby nie rozeszły się jak twoi rodzice w dzieciństwie
kilometr za kilometrem do końca nitki,
żeby wyprowadzić ciebie z siebie —
na czystą wodę, na jasne gwiazdy
Przełożyła Aneta Kamińska

Komiks autorstwa Agnieszki Świętek