recenzje / ESEJE

Nienostalgiczna gramatyka scrollingu

Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Real Jan Škroba w tłumaczeniu Zofii Bałdygi, wydanej w Biurze Literackim 3 kwietnia 2023 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1.

Najbardziej oczywiste skojarzenie związane z tytułem książki Jana Škroba: „real” (słowo zapewne angielskie; mój słownik języka czeskiego nie odnotowuje istnienia takiego wyrazu), czyli to, co istnieje poza siecią, w opozycji do wirtualnego. Wiadoma sprawa, w zasadzie banał: żyjemy w czasach, gdy coraz więcej życia przenosi się na serwery: to tutaj robimy zakupy i pomagamy potrzebującym, gadamy o niczym i prowadzimy dyskusje na tematy fundamentalne, tu się uwodzimy i tu zaczynamy wielkie i małe rewolucje. I jakoś tak niepostrzeżenie zaczynamy w wirtualu żyć w pewnym sensie prawdziwiej niż w realu – prawdziwiej oczywiście w sensie, który bliski byłby klasycznej dla filozofii ponowoczesnej koncepcji symulakrum Jeana Baudrillarda: stajemy się doskonalszymi (piękniejszymi, mądrzejszymi, bogatszymi, bardziej zaangażowanymi) symulacjami siebie samych, obrazami coraz odleglejszymi od modelu, kopiami udoskonalającymi oryginały, pozorami nieodsyłającymi już w świat jakiejkolwiek idei. A przecież – jak by to ujął Stanisław Wyspiański w swoim Weselu, wielkiej nietzscheańskiej szarży przeciwko młodopolskiemu wirtualowi wspólnotowego śnienia, upiększającej iluzji, krzepiącej fantazji, uwznioślonej niemocy – „rzeczywistość skrzeczy”. Co rusz przypomina o swoim istnieniu, stawia opór.

I tu wkraczają dalsze – wcale nie opozycyjne; kontekstualizujące i komplementarne – skojarzenia z „realem” z tytułu książki Škroba. Takie prowadzące w stronę dyskursu psychoanalitycznego, w którym (mocno uogólniając i skandalicznie upraszczając pojęcia już to Realitätsprinzip Sigmunda Freuda, już to Réel Jacquesa Lacana) to, co rzeczywiste, definiuje się właśnie jako to, co stawia opór – już to nieskrępowanej realizacji podsuwanych przez nieświadomość i zasadę przyjemności popędów (Freud), już to spójnej narracji podmiotu o nim samym (Lacan).

Czy to jednak znaczy, że w książce czeskiego poety będziemy mieć do czynienia z zapisem prób przywrócenia wagi tego, co rzeczywiste, w coraz bardziej wirtualizującym się świecie? Z tematyzacją dialektyki tych dwóch porządków? Z manifestem pragnienia dezercji z porządku transhumanizujących teoretycznie twardą („realną”) tożsamość symulakrów? Oczywiście tak. Oczywiście nie.

2.

Scrolling jest bardzo specyficznym sposobem bycia-w-necie. A w zasadzie – jakby się tak nad tym dobrze zastanowić – być może sposobem doskonałym, idealną realizacją zaprojektowanej przez bezosobową wirtualność strategii partycypowania odbiorcy w sieci. Scrollując – coraz szybciej, coraz nieuważniej, poddając się transowej synchronizacji ruchu palca na rolce myszki (lub na ekranie dotykowym) i wzroku po treściach przewijających się przez ekran; aktywność doskonale znana każdemu, kto z nudów, podczas przydługiej jazdy tramwajem lub po ciężkim dniu w pracy, bezrefleksyjnie, w otępieniu loguje się do medium społecznościowego czy też przewija nagłówki w sortowniku newsów – stopniowo uwalniamy się od potrzeby dłuższego zatrzymywania się na jakimkolwiek konkretnym poście, artykule, zdjęciu czy komentarzu. Stajemy się czystym ruchem – dostrajamy się do tego, co stanowi istotę sieci, a ta istota to niepowstrzymany, zawrotny pęd informacyjnych bodźców, szybkość przemnożona przez ilość, które unieważniają jakość pojedynczych wiązek sensów. W scrollingu wszystko staje się jednako nieistotne: fotografia sushi i doniesienia z Bachmutu, zbiórka na bezdomne koty i promocja w dyskoncie odzieżowym, zaproszenie na antyrządowy protest i transmisja live z gali MMA, oferta portalu randkowego i mem z posłem Januszem Kowalskim. Skupiając się tylko na jednym wycinku podsuwanej przez sieć rzeczywistości, w pewnym sensie zdradzamy sieć jako taką, bo odcinamy się od całej reszty tego, co w zawrotnym pędzie przelatuje przez serwery i łącza.

Czytając Real, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że książka ta jest przekładem na materię poetyckiego słowa właśnie dynamiki scrollingu – z jednym wszakże fundamentalnym przesunięciem. Bo scrolling – jak przed chwilą wspomniałem – zmierza do finalnego zrównania wszystkiego, co pojawiające się i znikające na ekranie, jako jednakowo nieistotnego, nieważkiego; uprzywilejowanie jakiejś pojedynczej treści to przecież koniec scrollowania: zatrzymujemy się, by coś przeczytać, zalajkować, skomentować. Tymczasem Škrob, mam wrażenie, postępuje dokładnie na odwrót: za wszelką cenę pragnie wszystko, co w może nie zawrotnym, ale jednak wyraźnie przyspieszonym tempie przesuwa się przez jego wiersze, uczynić bezwzględnie ważnym. Proste (choć oczywiście głęboko skomplikowane, poddane surowemu reżimowi w pełni przemyślanego projektu wytwórczego) przeciwstawienie: w scrollingu nie ma nic ważniejszego niż scrolling sam w sobie – w scrollingu Jana Škroba nie ma nic ważniejszego niż to, co się scrolluje.

W ten właśnie sposób – pozwolę sobie już teraz poczynić uwagę, która w pewnym sensie mogłaby być konkluzją całego tego rozważania o książce poety z Pragi – zrozumiałym staje się, jak dywersyjny sens ma manifestowany tytułem zbioru „real”. Dywersyjny – bo to, co robi Škrob, w pewnym sensie przypomina strategię znaną w lewicowym, sytuacjonistycznym słowniku pojęciowym jako przechwytywanie. Dyskursem dominującym jest w analizowanym tu przypadku dynamika scrollingu – doszczętnie wirtualizujące jakiekolwiek osady twardego realu. Przeciwstawia się jej (stawia opór, niczym u Freuda i Lacana) to, co rzeczywiste – powstrzymujące symulakryczną płynność fikcji wirtualnej opowieści. Škrob staje po stronie tego, co rzeczywiste – ale po partyzancku, operując na głębokich tyłach okupowanego terytorium, dokonując rabunkowej rekwizycji nieswojego arsenału, nieswoich technik walki. Przechwytuje scrollowanie, by unieszkodliwić je w samym jego sednie, w samej istocie – by ironicznie przenicować jego symulacyjną jakość.

3.

Skąd jednak wrażenie, że Jan Škrob pisze tak, jakby scrollował? Najkrócej rzecz ujmując: z pewnych właściwości wersyfikacyjnych i gramatycznych. Wiem – brzmi to beznadziejnie banalnie, spróbuję więc wyjaśnić.

Pierwsze wrażenie z lektury tomu (im bardziej pośpieszne i nieuważne, tym poniekąd lepiej; bywa, że w takim ślizgającym się czytaniu pewne właściwości organizowania tekstu widać lepiej niż w lekturze skupionej i uważnej – a inna sprawa, że tempo obrazowania w wierszach Škroba wręcz prowokuje do graniczącego z zadyszką pośpiechu) jest takie, jakby to był wiersz różewiczowski. Krótkie wersy, brak znaków interpunkcyjnych i wielkich liter, brak uporządkowania stroficznego, które wynikałoby z podporządkowania jakiejkolwiek poetyce normatywnej. Jest jednak pewna fundamentalna różnica: otóż, wiersz różewiczowski, jak wiadomo choćby z poziomu zawsze z konieczności pobieżnej wiedzy szkolnej, jest wierszem, który zwykło się określać metaforycznie jako „oddechowy”, jako operujący wersem wydobywanym ze „ściśniętego gardła”. Wiadomo z grubsza, o co chodzi: podmiot poezji Tadeusza Różewicza skanduje, szatkuje rzeczywistość na wyodrębnione fragmenty o szczególnym potencjale znaczenia, punktuje i zawiesza głos.

I o ile wiersze Różewicza, choć na pozór pisane specyficzną scriptio continua tekstu pozbawionego składniowych znaków wyodrębnienia, w istocie operują poetyką mocno odgraniczonych, zderzanych ze sobą w dużym rozpędzie obrazów i skondensowanych zbitek sensów, o tyle poezja Jana Škroba proponuje autentyczny scrollingowy flow, niepowstrzymany ruch znaczeń i skojarzeń przepływających we wciąż następne niejako na jednym oddechu. Z poziomu czysto technicznego – gdyby chcieć kontynuować rozpoczęte powyżej, cokolwiek może gruboskórne porównanie z wierszem różewiczowskim – jedną z podstawowych różnic technik zapisu Różewicza i Škroba (różnicą na pozór tylko niewiele znaczącą, a w istocie brzemienną w konsekwencje) byłoby ostentacyjne wykorzystywanie przez tego drugiego zabiegu, który u pierwszego z porównywanych poetów używany jest chyba dalece bardziej oszczędnie, a mianowicie przerzutni. Bo to właśnie przerzutnia – tak natarczywie nadobecna w Realu – wprowadza ów efekt nierozerwalnej ciągłości, gładkiego ślizgu, wewnętrznie niezróżnicowanego, osobliwie demokratycznego w koncentrowaniu uwagi na poszczególnych ogniwach sensu przesuwu. Tu mało co kończy się wraz z klauzulą wersu – w związku z tym podział wersowy (a przecież jakoś tam kojarzy się on z taktowaniem znaczeń i/lub rytmów, chciałoby się, żeby wprowadzał pewien fragmentujący porządek obrazu poetyckiego) podkreśla swoją ironiczną umowność: ponieważ nie przerywa przepływu sensu, więc tym bardziej podkreśla, że tu się nic nie kończy, że kolejne paciorki znaczącego nizane są tu na zasadzie pełnej równoprawności i równoważności.

4.

Ale co konkretnie – wypada wreszcie zadać pytanie – przepływa po ekranie wierszy Jana Škroba, po czym prześlizguje się kursor wprawiony w posuwisty ruch scrollingu? Weźmy pierwszy wiersz z tomu, zatytułowany „4-2-3-1”; mniej więcej w kolejności pojawiania się mamy: graffiti na murach blokowiska (treść napisów taka, jak zazwyczaj w graffiti, czyli „polityka miłość i futbol”), związek uczuciowy z drugą osobą, sport, wiosnę, danie z fast-foodu, planowanie (zarówno w kontekście prywatnym, jak i zawodowym), wojnę, sztukę, poezję, muzykę, krok baletowy… Oczywiście – wszystko to jest zapętlone, zawracające, zderzane we wciąż nowych konfiguracjach (cytowana powyżej, sprowadzona do trzech wspólnych mianowników treść napisów na budynkach, jest poniekąd motywem wyjściowym przetwarzanym w kolejnych wariacjach tej nieskoordynowanej, atonalnej fugi, za jaką można uznać wiersz „4-2-3-1”), często zestawiane na prawach wyjątkowo ostrej jukstapozycji (przykładowo: w jednym krótkim wersie Škrob montuje accumulatio z przywoływanych absolutnie bezkontekstowo opery, baletu i piłki nożnej: „uwertura ballonné rożny”). I dopiero w tym zmieszaniu odsłania się zamysł, który pozwalam sobie uznać z konstytutywny dla logiki całego tomu: intensyfikowanie, wyostrzanie (na różnych poziomach: od percepcji podmiotu piszącego, przez agresywną asocjacyjność sąsiedztwa poszczególnych znaczących komponentów, aż po bombardowanie czytelniczki rzucanymi w pośpiechu słowami i zdaniami) danych doświadczeniowych wyzwalających pracę wiersza i jednocześnie równoważący owo intensyfikowanie gest kontrolowanego mącenia, obliczonego na to, by nic z tego, co wyostrzone, zanadto nie dominowało, nie budowało niepotrzebnych hierarchii. Lub też – inaczej nieco rzecz ujmując – znaczenie w wierszach Škroba to dwa ruchy, pozostające względem siebie w relacji poniekąd dialektycznej: ruch dośrodkowy oznacza kondensowanie sensów, organizuje się podług zasady maksymalnego skupienia, koncentracji; ruch odśrodkowy te same sensy rozrzuca na przestrzeni całego tomu tak, by wszystkie one były równoprawnie dostępne, identycznie ważne, tak samo suwerenne.

4.

Podobnie jak w pierwszym wierszu – potraktowanym powyżej jako poniekąd egzemplaryczny dla całego tomu – postępuje Škrob w pozostałych. Scrolluje to, co przychodzi doń z zewnątrz, z przestrzeni społeczno-politycznego zaniepokojenia, jak i to, co stanowi wyposażenie jego najbanalniej prywatnego wnętrza. Piłka nożna sąsiaduje tu z kryzysem migracyjnym, pogłosy słynnych zdań Václava Havla z opowieściami o relacjach damsko-męskich (o nader różnym stopniu wzajemnego emocjonalnego zaangażowania), dalekie od taniej rewolucyjności rozszczelnianie dyskursów korporacyjnej ekonomii z głęboko niejednoznacznymi refleksjami na temat metafizyki chrześcijańskiej. A wszystko to – raz jeszcze podkreślam – nie służy celebrowaniu jouissance egzystowania w nieznośnej lekkości symulakrycznego bytu wirtualnego awatara; wręcz przeciwnie: tu wszystko jest niemożliwie ważne, gramatyczny scrolling wierszy z Realu to zdemokratyzowany ciąg punktów pierwszorzędnej istotności.

Czy oznacza to, że Jan Škrob wpisuje się swoją poezją w mgławicowy (i doszczętnie już skapitalizowany przez biznes coachingowy) projekt miękkiego kontestowania światowego systemu wirtualnego przyspieszenia w imię jakiejś odmiany mindfulnessowo-uważnościowego powrotu do rzeczywistego – zawsze jednokrotnego, a w związku z tym zawsze bezcennego i zawsze doskonale sensownego? Oczywiście – nie.

Strategii pisarskiej czeskiego poety zdecydowanie bliżej byłoby – choć oczywiście mam świadomość, że to, co teraz tu napiszę, powinno być potraktowane wyłącznie jako skandaliczne uproszczenie, jako mocno protezowa metafora – do pracy molekularnej maszyny pragnienia, zaprojektowanej ongiś w schizoanalizie Gillesa Deleuze’a i Féliksa Guattariego. Jeśli przyjąć, że zawłaszczający porządek scrollingu (scrollingu idealnego, o którym pisałem powyżej: takiego, w którym nie jesteśmy sobą, zainteresowanym taką czy inną podsuwaną przez sieć treścią, ale bezrefleksyjnym przedłużeniem niepowstrzymanego, niezróżnicowanego przepływu danych, których jedynym sensem jest sam przepływ) można potraktować jako jedno z wcieleń maszyny molowej, nadającej wszelkim pragnieniom ciągły i konsekwentny charakter zaburzenia paranoicznego, unieważniającego pojedynczość w imię utopijnej całości, to wiersze Škroba byłyby pragnącą molekułą, schizotycznie tnącą ową złowieszczą, iluzoryczną, paranoidalną całość na nieskończenie drobne, samoistne atomy sensów, by tak rzec, faktycznie sensownych. Wirtualność to – kontynuuję nieodpowiedzialną zabawę terminologią autorów Anty-Edypa – samowyjaśniające się terytorium, megastruktura, która w istocie nie wyjaśnia niczego, namnażając jedynie, zgodnie z logiką paranoi, kolejne coraz bardziej ulotne symulakra wyjaśniające symulakra poprzedzające (zabawa w sumie równie nieodpowiedzialna co pompowanie bańki kolejnych instrumentów obsługi zadłużenia, które doprowadziło do pamiętnego kryzysu ekonomicznego sprzed kilkunastu lat); realność zaś – tu akurat konkretnie „real” Jana Škroba – to kontrujący ruch deterytorializacji, przechwytywanie dynamiki scrollingu, które ma doprowadzić do rozbicia paranoicznej symulacji, do przecięcia wypływu sensu zasysanego niczym strumień danych przez nienażartego molocha sieci, i zaprowadzić na powrót porządek tych drobin rzeczywistości, których wirujący, wewnętrznie nieuzgadnialny ruch (przywodzący na myśl znane z fizyki, cząsteczkowe „ruchy Browna”) składa się na naszą faktyczną – jedyną – kondycję.

5.

W możliwej (choć oczywiście niekoniecznej) zasadności przedstawionej powyżej interpretacyjnej intuicji – że ironicznie przechwycona przez Škroba strategia scrollowania, przełożona na gramatykę jego wierszy, jest zabiegiem obliczonym na cięcie wirtualnego wycieku sensów ustrukturyzowanego jak paranoicznie gładka opowieść symulakrycznego awatara, na odzyskiwanie rzeczywistego w całej jego nielogiczności, nieprzewidywalności, w całym jego molekularnym pofałdowaniu – utwierdza mnie dodatkowo tyleż trudno pochwytne (więc niełatwe do opisania), co przemożne wrażenie, że Real to projekt poetycki, który w braku lepszego określenia nazwałbym nienostalgicznym.

Truizmem byłoby powiedzieć, że poezja – nie tylko najnowsza przecież – częstokroć napędzana jest pragnieniem (nieskończenie różnorako motywowanym) odzyskiwania rzeczywistego. Ale pragnienie takie może bywać niebezpieczne – o ile, jako pragnienie właśnie, skażone jest nadmiarem nostalgii. A czemu nostalgia miałaby być niebezpieczna? Bo w opisanym powyżej paradygmacie pojęciowym – uzurpatorsko i upraszczająco zaczerpniętym przeze mnie od Deleuze’a i Guattariego – nostalgia byłaby typowym przejawem działania źródłowego braku, obezwładniającego produkcyjne potencje podmiotu paraliżowanego opresją burżuazyjnej odmiany freudyzmu na usługach kapitału. Z tego punktu widzenia – bynajmniej nie jedynego możliwego do przyjęcia, ale akurat w odniesieniu do Realu, jak sądzę, po części eksplikacyjnie nośnego – poezja, która próbuje odzyskiwać rzeczywiste w imię nostalgii za nim, w istocie nie jest władna czegokolwiek odzyskać: wszak z braku można wytworzyć tylko brak. Owszem, może wytwórczość pozorować, ale w istocie staje po stronie wirtualnej symulacji, kreując – raz tylko sentymentalnie, kiedy indziej jednak resentymentalnie; czasem agresywnie i maniakalnie, czasem znów autodestrukcyjnie i depresyjnie – udoskonalone pozory nigdy nieistniejącego ideału.

Tymczasem Škrob jest świadomie, prowokacyjnie, może nawet ostentacyjnie – nienostalgiczny właśnie. W tym sensie, że jego opowieści o traconej w wirtualnym rozpędzie realności nie kierują się wstecz, nie zastygają w jałowej kontemplacji tego, co bezpowrotnie minione. Przestrzeń tych wierszy jest – co oczywiste – zbudowana z okruszyn tego, co już się wydarzyło, bądź już się wydarza (a może nie tyle zbudowana, co zlana w jeden celowo mętny, choć jednorodny roztwór), ale przemawiający tu podmiot rzadko kieruje się ku przeszłości: nie rozpamiętuje, nie żałuje, nie próbuje reaktywować minionego. Znacznie częściej zwraca się w przód, w przyszłość, nie chce wciągać czytelnika w żywioł wspominania, raczej zapowiada, co będzie robił. Jest w tym oczywiście nuta specyficznego zaangażowania, ale nie obejmuje ono wyłącznie (najłatwiej kojarzącego się z pojęciem zaangażowania) wymiaru nieobojętności społeczno-politycznej, lecz również ten najbardziej prywatny.

Bo przecież modelowy scrolling to także doświadczenie czasu pustego, marnotrawionego na bierne wprawianie w ruch strumieni danych pozbawionych znaczenia, kontemplacja nieustannego odchodzenia w przeszłość, której śmiertelny, nicestwiący horyzont wyznacza górna krawędź ekranu – a Škrob ten właśnie ruch chce przeciąć w imię zatrzymującego uwagę szczegółu, który zawsze wzywa do tego, żeby coś zrobić, żeby próbą działania przetestować jego możliwą realność. Bo działanie odciska znak tylko na tym, co istnieje rzeczywiście.

6.

Dlatego właśnie tak akuratnym wydaje mi się ostatni wiersz tomu, „na wybrzeżu” – nie bez powodu, jak sądzę, wyróżniony tym tak poczesnym miejscem, jakim zawsze jest strona kończąca każdą książkę. Zaczyna się od obrazu ogniska rozpalonego nad brzegiem – nie wiemy: morza, jeziora czy rzeki. I trudno chyba o coś mocniej powstrzymującego wszelki (scrollujący i nie) ruch, niż taki widok: jasna plama ognia skupiająca wzrok zagubiony „w środku nocy”. Ale jedyna refleksja, jaka tutaj temu momentowi wstrzymania towarzyszy, natychmiast kieruje nas – no właśnie – w przyszłość: ogień został rozpalony przez kogoś, kto „jakby/ potrzebował podać dalej/ coś ważnego”. Nieważne co – ale ten gest słania komunikatu ku czemuś jeszcze nienadeszłemu, domaga się odpowiedzi, dlatego kolejna strofa jest głęboko podszytym doniosłymi etycznymi (choć radykalnie niedoprecyzowanymi – ale może właśnie dlatego tym donioślejszymi, prymarnymi i nierozkładalnymi na spekulację) sensami, niezwłocznym powtórzeniem tego gestu otwarcia: „tymczasem / dziewczyna z blizną koło oka / wróży mi przyszłość / z rozrzuconych zapałek”.

Oto rzeczywistość: punkt, który dopiero wtedy, kiedy wyjąć go z unieważniającego ruchu, objawi swą istotę, którą jest ekstatyczne otwarcie na to, czego jeszcze nie ma. I choć „na/ wszelki wypadek” zawsze warto mieć ze sobą „bazylię i/ cynamon”, to ten stan posiadania można naprawdę docenić tylko wtedy, kiedy zauważymy blask ognia i na niego – prawdziwie zauważonego – odpowiemy, włączając się w ruch naprzód.

 

belka_2

O AUTORZE

Przemysław Rojek

Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.

powiązania

W omatidiach roztrzęsiona afirmacja niepogodzenia

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka, towarzysząca premierze książki żal, może on Romana Honeta, wydanej w Biurze Literackim 17 października 2022 roku.

WIĘCEJ

Sześćdziesiąt trzy zdania (dwadzieścia dziewięć ostatnich)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

46. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

Sześćdziesiąt trzy zdania (trzydzieści cztery pierwsze)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

45. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

Krótka (historycznoliteracka) rozprawa między trzema osobami: Belfrem, Kontrabasistą i Szachistą

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

43. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

Białe księgi

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Stelle Bianki Rolando, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 11 marca 2019 roku.

WIĘCEJ

Niezaufane połączenia (III). Biurowa lista kontaktów

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

40. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

Nie stoi w sprzeczności

wywiady / O KSIĄŻCE Paweł Kaczmarski Przemysław Rojek

Rozmowa Przemysława Rojka z Pawłem Kaczmarskim, towarzyszącą premierze antologii Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydanej w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.

WIĘCEJ

Antropologia rozczarowywania. Czterdzieści dziewięć notatek symultanicznych

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki ciche psy Romana Honeta, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 21 sierpnia 2017 roku.

WIĘCEJ

[–] Ust. z dn. 31 VII 1981 o kontroli publikacji i widowisk

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

36. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

Niedziela z życia Raymonda Queneau. Trzynaście znaków zapytania

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka z książki Niedziela życia Raymonda Queneau, wydanej w przekładzie Hanny Igalson-Tygielskiej w Biurze Literackim w wersji papierowej 4 października 2016 roku, a w wersji elektronicznej 8 maja 2017 roku.

WIĘCEJ

Dziennik pisany czytaniem (Krynickiego)

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka, towarzysząca premierze książki Przekreślony początek Ryszarda Krynickiego, wydanej w Biurze Literackim 20 marca 2017 roku.

WIĘCEJ

Gniew, dźwigar, przyimki

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Nie Konrada Góry, wydanej w Biurze Literackim 15 listopada 2016 roku.

WIĘCEJ

Jestem co się zowie żarówką zgrozy

wywiady / O KSIĄŻCE Justyna Bargielska Przemysław Rojek

Rozmowa Przemysława Rojka z Justyną Bargielską, towarzysząca premierze książki Selfie na tle rzepaku, wydanej w Biurze Literackim 27 czerwca 2016 roku.

WIĘCEJ

Trzy fundamentalne pytania o Joyce’a

wywiady / O KSIĄŻCE Jerzy Jarniewicz Przemysław Rojek

Rozmowa Przemysława Rojka z Jerzym Jarniewiczem, towarzysząca premierze książki Portret artysty w wieku młodzieńczym, wydanej w Biurze Literackim 30 maja 2016 roku.

WIĘCEJ

Czy żyjemy na Korei?

wywiady / O KSIĄŻCE Anna Marchewka Dawid Bujno Grzegorz Jędrek Przemysław Koniuszy Przemysław Rojek

Rozmowa Przemysława Rojka z Anną Marchewką, Przemysławem Koniuszym, Dawidem Bujno i Grzegorzem Jędrkiem, towarzysząca premierze e-booka Życie na Korei Andrzeja Sosnowskiego, wydanego w Biurze Literackim 18 kwietnia 2016 roku.

WIĘCEJ

Szkicownik alfabetyczny. Notatki o poezji Romana Honeta

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Romana Honeta rozmowa trwa dalej, wydanej w Biurze Literackim 8 marca 2016 roku.

WIĘCEJ

Mały literacki projekt

wywiady / O KSIĄŻCE Artur Burszta Przemysław Rojek

Rozmowa Przemysława Rojka z Arturem Bursztą, autorem wyboru wierszy w antologii 100 wierszy polskich stosownej długości, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 23 marca 2015 roku.

WIĘCEJ

Ludzie na wiadukcie

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Przemysława Rojka towarzyszący premierze książki Zawsze Marty Podgórnik, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 2 marca 2015 roku.

WIĘCEJ

"To jakby architektoniczna wersja matrioszek"

wywiady / O KSIĄŻCE Joanna Mueller Przemysław Rojek

Z Joanną Mueller o książce intima thule rozmawia Przemysław Rojek

WIĘCEJ

“Jestem już gdzie indziej”

wywiady / O KSIĄŻCE Przemysław Rojek Szymon Słomczyński

Z Szymonem Słomczyńskim o książce Nadjeżdża rozmawia Przemysław Rojek.

WIĘCEJ

O tomie Rafała Wojaczka Wiersze i proza 1964-1971

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Przemysława Rojka towarzyszący premierze antologii Wiersze i proza 1964-1971 Rafała Wojaczka.

WIĘCEJ

7 (siedmiu) moich autorów: sześciu, czyli coda w kształcie sestyny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

14 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dycio, Ireneo Funes

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

13 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Andrzej Sosnowski, flow

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

12 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Martyna Buliżańska, trauma

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

11 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dariusz Suska, nasselar

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

10 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Filip Zawada, apofatyczny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

9 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Krystyna Miłobędzka, rodząca

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

8 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

Zmiana warty. Reaktywacja / Odmarsz. Następne pokolenia

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

7 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra: podsumowanie

debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA Przemysław Rojek

Podsumowanie debaty “Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra”.

WIĘCEJ

Różnicowanie sumy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Przemysława Rojka towarzyszący premierze książki Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się Filipa Zawady.

WIĘCEJ

Lekcja języka (obcego)

felietony / Przemysław Rojek

1 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.

WIĘCEJ

Wielość razy mnogość

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka z książki Manatki Bogusława Kierca.

WIĘCEJ

Utrata suchości

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka z książki Skaleczenie chłopca Filipa Wyszyńskiego.

WIĘCEJ

O niepowtarzalnych okolicznościach

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka z książki O dwa kroki stąd Tadeusza Pióry.

WIĘCEJ

Polska: tyle, ile znaczy z perspektywy dżdżownicy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.

WIĘCEJ

Miłobędzka jak świat

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.

WIĘCEJ

Historia jednego wiersza: Symboliczna twierdza („dublin”)

recenzje / KOMENTARZE Jan Škrob

Autorski komentarz Jana Škroba, towarzyszący premierze książki Real w tłumaczeniu Zofii Bałdygi, wydanej w Biurze Literackim 3 kwietnia 2023 roku.

WIĘCEJ

Niepokój nie pozwala mi zamknąć oczu na rzeczywistość

wywiady / O KSIĄŻCE Jan Škrob Zofia Bałdyga

Rozmowa Zofii Bałdygi z Janem Škrobem, towarzysząca premierze książki Real Jana Škroba w tłumaczeniu Zofii Bałdygi, wydanej w Biurze Literackim 3 kwietnia 2023 roku.

WIĘCEJ

Real (2)

utwory / zapowiedzi książek Jan Škrob Zofia Bałdyga

Fragmenty zapowiadające książkę Real Jana Škroba w tłumaczeniu Zofii Bałdygi, która ukaże się w Biurze Literackim 3 kwietnia 2023 roku.

WIĘCEJ

Real (1)

utwory / zapowiedzi książek Jan Škrob Zofia Bałdyga

Fragmenty zapowiadające książkę Real Jana Škroba w tłumaczeniu Zofii Bałdygi, która ukaże się w Biurze Literackim 17 kwietnia 2023 roku.

WIĘCEJ