książki / POEZJE

intima thule

Joanna Mueller

Fragmenty nowej książki Joanny Mueller intima thule, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 12 stycznia 2015 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

S K R Y P T I O R I U M

logatomy

ten wiersz, co go kre­ślisz w kaje­cie:

rama wysta­wo­wa, w któ­rej się prę­ży pło­cha pro­sty­tut­ka
miąższ soczy­sty, słod­ko-win­ny, już lek­ko nad­psu­ty
wyra­cho­wa­na wraż­li­wość, skru­pu­lat­ny cha­os
roz­wią­zła zwię­złość topor­nych topo­sów
trau­ma obry­so­wa­na for­mą, holo­kaust w inkau­ście
uwa­ga! w zwo­jach czu­cio­wych doszło do uta­jo­nych zaka­żeń
modeł­ko z dese­niem w sed­no potra­fi tra­fić odważ­niej
banal­nie moc­no, lecz rów­nie nie­cel­nie
do braw trze­ba bra­wu­ry, żylet i po ban­dzie
brnąć wbrew, krew w piach, drwią­co bar­wić papier
to jest gar­dło­wa spra­wa, bez dra­po­wa­nia wra­żeń
roz­po­zna­wa­nie bojem, agre­syw­na eks­pan­sja
bez pro­gów zwal­nia­ją­cych, reduk­cji dyk­ta­tu
kru­cza czerń, podwój­nie śle­pa pró­ba
żad­ne tam „uchyl luf­cik” lub inna luks­fe­ra
jed­nost­ko do spraw wewnętrz­nych! czas na decy­zję strza­ło­wą
teraz wszyst­ko zale­ży: czy się drzesz, czy pin­drzysz


I N T E R I O R

dąsy, musy, winy

nakrył mnie na śmier­tel­nym i zastygł
obra­żo­ny (gdy­by nie powtó­rze­nie
rze­kła­bym że śmier­tel­nie)

ja mu w żywe oczy fron­tem jak na dło­ni
a on się ode mnie moral­nym krę­go­słu­pem (gdy­by nie
po raz pierw­szy wie­dzia­ła­bym co robić)

mil­cze­nie mię­dzy nami = gru­zeł mię­dzy
tkan­ka­mi nacie­ka cia­sto­wa­to twar­do
rako­wa­cie­je (i co że pato­lo­gię pocią­gniesz paty­ną?)

czar­ne pija­ry gra­su­ją pod skó­rą
mota nas otru­li­na small-tal­ko­wych tok­syn
(recep­ta: pre­pa­rat z ruty­ną nie zda się tu na nic)

gdy on (nadę­ty w puen­ty) ujmu­je nie­ugię­tą
i cię­tą trzcin­ką logi­ki zaczy­na
dzie­ci ćwi­czyć (kwil chwi­lo i kwi­tuj z prze­ką­sem)

gram dziel­nie skar­co­ną dziew­czyn­kę (usta na guzik
praw­dę) kłót­nią skró­co­ną o głos (ot, maznę
maskę mimi­krą i ujdę z gła­zu pła­zem)


I N T E R I O R

ustawienia_senne.gif

w polu wie­dzą­cym mogłam grać
wil­ka lub kap­tur­ka

zosta­łam wil­kiem bo nie mia­łam
tylu czer­wo­nych prze­ście­ra­deł


P R Z E D S I O N E K

oblatka

oliw­ce ety­mios

kie­dy się dowia­du­jesz
opa­da powło­ka
sta­jesz nie­osło­nię­ta
ty któ­ra odtąd
będziesz przy­oble­kać

fute­rał nie na fune­ral
futu­re per­fect con­ti­nu­ous
car­te blan­che

bez zwło­ki zwle­kasz
wię­zi powi­kła­ne
żeby cię nie minę­ło
po życie woła­nie

o dwie biją­ce
o sie­bie pokry­wy
o krew nie­krze­pli­wą
o kre­skę
blask
łask


H I L A S T E R I O N

zaranna

witaj, Agniesz­ko!

przy­by­wasz nie­śpiesz­nie w rytm fali przy­bo­ju
we mnie nie­wcze­snej, gna­nej, nie­go­to­wej
zbyt wie­le słów prze­wie­wa­ją jesz­cze przy­ziem­ne prze­cią­gi
gdy tak sto­ję w wygło­sie pstro­ka­ta jak słup
obwie­szo­na na oścież afi­sza­mi twa­rzy

nie­obli­czal­ne obli­cze – wyni­kasz, gdy zni­kam
czy­sta kart­ko, nagiet­ku, raniusz­ku,
śnie­gu­licz­ko, jagniąt­ko w szkar­ła­tach

bądź zdro­wa jak sen położ­nej z noc­ne­go dyżu­ru
zakor­duj mnie ze sobą, świ­tan­no, prze­cią­gnij na jasną stro­nę
skurcz mnie w topo­gra­fię wznie­sień i pra­do­lin
ze wszyst­kich zmy­słów ćwicz mnie w obser­wa­cji
zatrza­śnij w kap­suł­ce cia­ła, wyin­ter­pre­tuj w ciszę

wdech – wypie­ram się sie­bie po blak­ną­cy blan­kiet
wdech – zwi­jam się jaskra­wą poszew­ką do środ­ka
wdech – prze­zwa­jam na two­je roz­pulch­nio­ną czer­wień

teraz mnie już możesz swą bie­lą otwo­rzyć

22.05.2012


G I N E C E U M

nie ruszaj moich kółek ratunkowych

z cia­łem wypar­tym
z sie­bie tra­cisz pozor­nie
na wybo­rze tyle

w ilu rze­czy­wi­sto­ściach
pra­gniesz wynu­rze­nia

w tylu miesz­czań­skich kubi­kach
pomie­ścisz powo­dzie

w ilu cię­ża­rach wła­ści­wych
docie­czesz znu­że­nia

mat­ce możesz się oprzeć
albo w niej roz­pu­ścić
umknąć mat­ce w miłost­ki
tudzież w wię­cej mat­ki

w zale­wie spraw
i waż­kich znie­wag
na tyle ci się powo­dzi

na ile lek­ko dole­ga cia­łu
styl motyl­ko­wy wyna­tu­rze­nia

o ile w cia­snych krę­gach
osa­dzisz oś opo­ru

o tyle ujdziesz suchą sto­pą
od sto­su do spła­wie­nia

noli tur­ba­re, maro tene­bra­ro!
zosta­ję zmierz­chłą susz­ką
choć tonę do wewnątrz

[arche­typ à la archi­me­des]

 


D O R M I T O R I U M

jak ją kochasz?

z Beł­zy

jak cór­kę imbe­cyl­kę
o któ­rej nie wol­no mówić
źle więc nie roz­ma­wia się wca­le

jak uczen­ni­cę tak czo­ło­bit­ną
że samą sie­bie – krwi­stą bit­kę – ser­wu­je sau­té:
bez panier­ki, po wer­sal­sku, po ser­wil­sku

jak mie­siącz­ku­ją­cą mesjasz­kę
z perio­da­mi powstań
z panień­ską skór­ką pisa­ną bykow­cem

i jak dzia­dów­kę z roz­posz­czo­nym biczem
sfo­cho­wa­ną dzie­wo­ję dzie­jo­wą
kie­dy pod­no­si głos – tę broń bia­ło­głow­ską

jak bran­kę ekle­zja­stycz­ną na wie­cach potę­pie­nia
pod­tru­tą tru­izma­mi, ste­ra­ną tole­ran­cją
tu i ówdzie uszczk­nię­tą przez szczuj­ki

jak wie­lo­ród­kę któ­ra zno­wu zaszła
w mit i będzie cho­wać po polach bękar­ty
(a ból tu mamy refun­do­wa­ny)

jak z natu­ry osia­dłą pene­lop­kę-galop­kę
wli­czo­ną w pro­gram lojal­no­ścio­wy
kie­dy stroi się w przy­mie­ral­ni

w narę­cza ubrań pawio upie­rzo­nych
któ­re za tydzień powie­si na stry­chu
gdzie cho­dzi co dzień roz­my­ślać o pętli

tak ją kocham, i wie­rzę, i szcze­rze


K R A Ń C O W K A

blednica dziewczęca, oczar wirginijski

ja jestem mapa zwię­dłe­go impe­rium
a one są ali­cje któ­re po nim krą­żą
(schył­kiem chyb­ci­kiem za bia­łym
kró­li­kiem) tam­ta z kucy­kiem
wąska a imię ma sze­ro­kie jak
książ­ka (nikt jej nigdy w cia­sny węzeł
ani kne­bel) ta znów extra vir­gin błyst­ka
zaje­bist­ka osa­dza się w oczach
gib­ko acz zaczep­nie (do zgnio­tu
do zgłu­chu po sza­mot)

kpi łatwość z któ­rą się­gam
po sku­lo­ne cia­ło (w każ­dej
dziew­czyn­ce tkwi podat­ność
na krzyw­dę) tak jak się zgar­nia z zie­mi
nie­doj­rza­ły kasz­tan (who the fuck is
ali­ce?) w otchła­ni kani­ku­ły plo­tę baśnie
kuta­śne dzi­ko wier­ny jak pies wygło­dzo­ny
jak chart (my heart is ble­eding
try­ska tan­go tri­ste) dziew­czę
dziew­czę czy kochasz

swo­ją skór­kę (spa­lo­ną) czy nózie
ści­śle splo­tłaś w supe­łek a buzię zwę­zi­łaś
w ciup (only women ble­ed) od rze­ki
z kra­iny roz­cza­rów idą zwo­dli­we
powie­wy (zdra­da jest tym kogo
przed nią uda­ję) pytam czy lustro
wody przy­kry­je czło­wie­ka a ona w twa­rzy
tafle ma czar­ne na mar­ne w masar­nię
zawo­dzi się (wilk z łanią uwi­kła­ni
w kłam­stwo tego łka­nia)

O autorze

Joanna Mueller

Urodzona w 1979 roku. Poetka, eseistka, redaktorka. Wydała tomy poetyckie: Somnambóle fantomowe (2003), Zagniazdowniki/Gniazdowniki (2007, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia), Wylinki (2010), intima thule (2015, nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i do Silesiusa), wspólnie z Joanną Łańcucką Waruj (2019, nominacje do Silesiusa i Nagrody im. W. Szymborskiej) oraz Hista & her sista (2021, nominacja do Silesiusa), dwie książki eseistyczne: Stratygrafie (2010, nagroda Warszawska Premiera Literacka) i Powlekać rosnące(2013) oraz zbiór wierszy dla dzieci Piraci dobrej roboty (2017). Redaktorka książek: Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (2009, razem z Marią Cyranowicz i Justyną Radczyńską) oraz Warkoczami. Antologia nowej poezji (2016, wraz z Beatą Gulą i Sylwią Głuszak). Członkini grupy feministyczno-artystycznej Wspólny Pokój. Mieszka w Warszawie.

Powiązania