
Rozmowy na koniec: odcinek 13 Adam Mickiewicz
nagrania / TransPort Literacki Antonina Tosiek Jakub Skurtys Joanna Mueller Miłosz BiedrzyckiTrzynasty odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa książki Trawers Andrzeja Sosnowskiego, wydanej w Biurze Literackim w wersji papierowej 6 marca 2017 roku, a w wersji elektronicznej 31 lipca 2017 roku.
Gdy myślimy o wartości różnych rzeczy, kierujemy się tylko jednym kompasem, i nawet jeśli rzadko wskazuje na północ, pozwala nam fantazjować, że wiemy, dokąd zmierzamy.
Raj Patel, Wartość niczego[1]
Od brutalnie rozszarpywanej żywej energii młodości aż po otwartą ranę wieku sędziwego życie rozpryskuje się nieprzerwanie na wszystkie strony pod ciosami przymusowej pracy. Żadna z dotychczasowych cywilizacji nie była w takim stopniu przepojona pogardą dla życia; nigdy wcześniej pokolenie dławione odrazą, nie było ogarnięte tak potężną pasją życia. Ludzie, mordowani pomału w zmechanizowanych rzeźniach pracy, zaczynają rozmawiać, śpiewają, piją, tańczą, kochają się, opanowują ulice, chwytają za broń i odkrywają nową poezję.
Raoul Vaneigem, Rewolucja życia codziennego[2]
Sposoby czytania wierszy Andrzeja Sosnowskiego zmieniły się na przełomie ostatniej dekady – to fakt bezsprzeczny. Wystarczy pobieżnie nawet przejrzeć pokonferencyjną publikację (o mimo wszystko krytycznoliterackim charakterze) pod redakcją Piotra Śliwińskiego Wiersze na głos (2010), by zauważyć rozdźwięk między tym, co wyłaniało się jeszcze z Lekcji żywego języka (2003), a aktualnym nastrojem krytyki. W jakimś upraszczającym sensie można by zresztą powiedzieć, że zmiany w recepcji Sosnowskiego pokrywają się po prostu z przemianami naszej humanistyki. Zachwyt poststrukturalizmem z lat 90. i pierwszych ustąpił poszukiwaniom bądź to kulturowym, z dominującą rolą antropologii i różnorakich materializmów, bądź też quasi-religijnym, z postsekularyzmem na czele. Zmieniły się też podstawowe pytania. Zamiast tego, w jaki sposób tekst Sosnowskiego dokonuje autodekonstrukcji?, jak pogrywa sobie z porządkiem języka?, na ile oddaje postmodernistyczną kondycję końca historii?, zaczęto pytać: co stoi za tym tekstem?, kto go wypowiada?, w jaki sposób nawiązuje on erotyczną relację z czytelnikiem?, czy ma wymiar cielesny, afektywny, a wreszcie: polityczny?
Zmiana nastawienia widoczna jest wśród krytyków, zwłaszcza młodszych, zmęczonych tekstualnym i dekonstrukcyjnym paradygmatem, pozostaje jednak pytanie, czy jest widoczna również u samego Sosnowskiego? Czy w jakimś miejscu jego literackiej biografii powstało pęknięcie, które pozwala przeczytać dzieło autora Życia na Korei od nowa, inaczej? Próbował oczywiście Grzegorz Jankowicz w wyborze Zmienia to postać legendarnych rzeczy (2015), i chyba z jego książki (choć wbrew posłowiu samego krytyka) najwyraźniej wyłania się właśnie „drugi” Sosnowski – z lektury nieuprzedzonej monumentalnością pierwszych tomów, wolnej od Oceanów dopiero w połowie rozpędzanej Konwojem, takiej, w której przede wszystkim znaczą Dom ran i Sylwetki i Cienie.
Dawid Kujawa w arcyciekawej recenzji (Rzesza niezastąpionych najemnych konsumentów, „artPAPIER” 2015, nr 19) twierdzi, że wydany w ubiegłym roku Dom ran to rodzaj przełomu w dziele autora Życia na Korei. Ja natomiast uważam, że należy go raczej czytać z poprzednimi książkami, wspólnie, przez figurę „Sylwetek” i „Cieni”, przez kategorię „randomu” (nazwijmy to – „utowarowieniem przypadkowości”), wywołaną w Domu ran, wreszcie przez bohatera lirycznego, który kontynuuje swoją pseudoromantyczną, wampiryczną wędrówkę przez baśniowe gruzy cywilizacji w jej spektakularnej emanacji doby późnego kapitalizmu. Sosnowski przebiera się za romantycznego upiora, rozwija oczywiście mickiewiczowską stylizację, a w Trawersie pomaga mu jeszcze Rimbaud, poetycki przewodnik wszystkich morskich wypraw w nieznane, który wiódł go na zatracenie w Sylwetkach i Cieniach ku ziemi Zanzibaru, i dalej – w głąb kolonialnej Afryki. Ale stylizuje się również na upiora postromantycznego, znanego ze współczesnego kina, zwłaszcza z Tylko kochankowie przeżyją (2013), bo między estetyzmem autora Trawersu i Jima Jarmuscha znaleźć można sporo pokrewieństw. Wreszcie, jest również „biednym zombie” z Domu ran, tym samym, w którego żyłach płynie obłędna „dykta Lete”, denaturat zapomnienia, spiritus wiecznego teraz.
Ów podróżnik-upiór, zdążający piekielnymi rzekami do współczesnej Sodomy – „jak się bawi sto-li-ca/ sto-li-ca/ sto-li-ca” (z początku poematu „Trawers”, s. 33) – to ten sam, który próbował opanować Dom ran, zamieszkać w nim, a z dekadencji uczynić inną możliwość dla teraźniejszości. Jak głosi tytułowy poemat tomu, trafia on wreszcie do miasta, w którym nikt nie mieszka, w którym „stali rezydenci” wiodą tymczasowe życia w cieniu „wieży syndyka masy upadłościowej starego świata” (s. 33), wpatrując się w nią jak w ostateczny zwornik sensu, żyranta ich egzystencjalnego ekscesu. Tu jednak pojawia się kolejne ujęcie upiora i jego wampiryczna aura: jest nim sam kapitalizm, wysysający życiowe siły robotników, zombie zaś wracają do swoich filmowych korzeni z Nocy żywych trupów (1968), gdzie były sposobem odreagowania skonstruowanej przez fordyzm figury pracownika najemnego i idealnego konsumenta w jednym („nb. trupów żywych od dawna tu nie ma / poszły sobie «w pizdu» albo jeszcze dalej/ tam/ gdzie hula «obłędny wiatr z obsydianu»”, s. 40). Sosnowski pogrywa w Trawersie z podstawowymi pojęciami ekonomii neoliberalnej: pracą, konsumpcją, produkcją, towarem i handlem, pogrywa na skalę dotąd u niego niespotykaną i z pewnością odsłania ich retoryczną niejednoznaczność, ale czy robi coś więcej? Czy w ogóle może zrobić więcej? Z pewnością jest to jednak coś więcej niż „aktualizowanie ćwiczenia z języka nowoczesności”, dotyczącego początku i końca, jak ujął to zręcznie Tomasz Cieślak-Sokołowski w „biBLiotece” (Ukartowany koniec. O początku [i zakończeniu] Trawersu), coś co przekracza obsesyjnie powracający w poemacie # – symbol początku komentarza (hash), ale też mocy zbioru, potencjalności.
Zanim jednak o konkretach, trzeba rozważyć kilka konstrukcyjnych i pojęciowych detali. Pamiętamy dobrze, że poems były skonstruowane jak centon, a fragmenty rozsianych po tomie zdjęć składały się w obraz amfiteatru – sceny Poezji, po której przechadza się jeszcze geniusz/duch Dawida Bowiego, że w Gdzie koniec tęczy nie dotyka ziemi ostatecznie rozsypywały się znaki, Sylwetki i Cienie powtarzały poemat o wybuchach wulkanów Seans po historii dwa razy, a Dom ran to pół tomik, pół zbiór przekładów, który układa się w prywatną historię estetyki według Andrzeja Sosnowskiego (rozproszony po książce cykl Chrono i perio). Z Trawersem jest podobny problem, który pojawił się zresztą w kontekście kuluarowych i oficjalnych rozmów: że dostajemy dwa tylko nowe teksty (początkowe „Hey nonny, nonny” i tytułowy poemat „Trawers”), cała reszta zaś stanowi przedruk lub przekład, a o oryginalności stanowić musi nie treść, lecz zasady kompozycji.
W sumie Trawers to tomik bardzo skromny, można powiedzieć, że powstały raczej z konieczności wypełnienia wydawniczych umów, że składa się na niego praca wykonana gdzie indziej, na potrzeby innych działań lub wydawnictw. A jednak ów skromny tomik to mitologiczna wręcz opowieść o zmianie kierunku, a właściwie pytanie, czy taka zmiana jest w ogóle możliwa. Dwa przedrukowane poematy – „Gdzie koniec tęczy nie dotyka ziemi” (pod innym tytułem, o czym dalej – „Gdzie koniec tęczy już dotyka ziemi”) oraz dr caligari resetuje świat, wraz z samym Trawersem tworzą postapokaliptyczną trylogię i – jak to u Sosnowskiego – zaczynają się wzajemnie dopełniać. Można powiedzieć – używając deleuzejańskich metafor – że Sosnowski dokonał reterytorializacji własnej twórczości, przegrupował ją tak, by z dłuższych form powstała spójna opowieść o „ziemi obiecanej”, która wyłania się po ustąpieniu wód, w akwatycznym mimo wszystko świecie, a którą konstytuuje „praca” nad pojęciami z zakresu filozofii literatury, teologii i ekonomii (samo rozumienie „pracy” w tym przypadku spróbuję wyjaśnić dalej, bo wydaje się ono kluczem do tomu i zarazem główną przynętą na krytyków).
Między samymi poematami mamy jeszcze przekłady z Iluminacji Rimbauda, rozmieszczone symetrycznie, pełniące rolę retardacji, a jednak wchodzące w ciekawą grę z pojęciami, na których bazuje Trawers. Należałoby się zatem zastanowić, co wniósł autor Życia na Korei do przekładów, które już oswoiliśmy w polszczyźnie, dlaczego wybrał akurat te teksty, czym różnią się one od znanych powszechnie wersji? Jeśli bowiem dokonuje się u Sosnowskiego ruch reterytorializacji, to obejmuje on również tych, którzy jego twórczość inspirowali. Dom ran przepełniony był dekadentyzmem i ironią rodem z Baudelaire’a, w dr. caligarim… więcej było z niemieckiego ducha romantyzmu, Sylwetki i Cienie podążały zaś za materialistycznym, straceńczym wołaniem Rimbauda. Coś jednak łączy wszystkie te książki, i jest to – moim zdaniem – deleuzejańska z gruntu idea „jakiegoś życia”, nie jako kategorii-fetysza, pozwalającej na oddzielenie żywych od umarłych, tego, co produktywne, od tego, co zniewala, jak również samego życia od historii literatury (którą Sosnowski stał się wbrew sobie), ale jako różnych sposobów wymykania się temu fetyszowi, pozostawania poza strukturyzującymi to „jakieś życie” formami i kategoriami (estetyki, nauki, historii, pracy, jednostki).
Pierwsza kwestia dotyczy zatem tego, co w Trawersie robi Rimbaud i co wydobywa z niego Sosnowski. Druga zaś tego, co robi sam Trawers (tom) z dawnymi wierszami, wyjętymi z kontekstu, przepisanymi raz jeszcze. Na sześć przekładów z Rimbauda – Ruch, H, Dżinn (u Międzyrzeckiego Duch, ale to Sosnowski zdaje się lepiej wyczuwać klimat Baśni z tysiąca i jednej nocy oraz zbliżającą się już islamską przygodę poety), Pobożnie, Demokracja i Miasta – aż cztery pochodzą z końca Iluminacji. Zacznijmy zatem od końca: Rimbaudowskie Miasta dosłownie zapowiadają Trawers (poemat); nie jest zatem tak, że przekłady wyłącznie inkrustują tom Sosnowskiego, zapełniają treścią braki własnej poezji. Czytamy: „Co za miasta! Co za lud, dla którego powstały te Allegheny i Libany sennych marzeń! Chaty z kryształu i drewna, co przemieszczają się na niewidzialnych wciągarkach i szynach” (s. 32). Opowieść Rimbauda o wyłaniającej się przed oczami „nowej ziemi”, mitycznej („Orszak królowych Mab w sukniach rdzawych”), ale już uwikłanej w pojęcia pracy i produkcji, stanie się opowieścią samego Sosnowskiego o jego wodnej „sto-li-cy” z Trawersu. „A którejś godziny zszedłem na ruchliwy bulwar w Bagdadzie, gdzie korporacje opiewały radość nowej pracy, pod dusznym wiatrem, krążąc i nie mogąc umknąć bajecznym widmom gór, gdzie mieliśmy się odnaleźć” (tamże) – tak przekłada poeta ekstazę miasta w święto akumulacji, tak ustawia też bohatera własnego poematu, którego możemy wziąć przecież za głos z Miasta (innej, nietłumaczonej tu prozy z Iluminacji): „Jestem przelotnym i nie nazbyt zgorzkniałym mieszkańcem stolicy uważanej za nowoczesną, gdyż jakikolwiek znany smak wyrugowany został z wnętrz i ścian jej domów, podobnie jak z panoramy miasta” (przeł. Artur Międzyrzecki). Tymczasem Trawers: „przyjemnie spaliśmy rozrzuceni po różnych wodach/ teraz sam farwater i może jeszcze jakiś dziwny prąd/ niosą nas na dobrą sprawę do stolicy”, „Stołeczne miasto ma sto dwadzieścia kondygnacji”.
Pobożnie i Demokracja to z kolei (a myślę tylko o układzie tomu) pieśni wyjścia, dwa pożegnania: w pierwszym wznosi się toast za świat miniony, za „dyskretny urok burżuazji”, za „zdrowie Circeto z wysokich lodów, tłustej jak ryba i pałającej jak dziesięć miesięcy czerwonej nocy” (s. 30), w drugiej przy wtórze bębnów i pod hasłem „demokracji” czytelniczka staje się już członkinią kolonialnej wyprawy, jednym z „dobrowolnych rekrutów” podróży: „W krainy pokryte pieprzem i rozlazłe – w służbie najpotworniejszych łupiestw przemysłowych i militarnych” (s. 31). Jeśli poszczególne frazy zestawić z innymi tłumaczeniami Demokracji, to u Sosnowskiego „spece od komfortu” czy „drapieżna filozofia” brzmią już nie jak etykiety dziewiętnastowiecznego kolonializmu, ale jak wyimki z podręcznika współczesnego rekina biznesu. Podobnie jest z Ruchem i H, z których wyłania się nadal żywotne zaplecze europejskiego imperializmu w służbie kapitału.
To właśnie Rimbaudowski Ruch, podróż statkiem ku nowym ziemiom, na „arce”, która przewozi „edukację,/ Ras, klas i zwierząt, na tym Okręcie/ Spoczynek i zawroty głowy/ W dyluwialnym świetle,/ W straszliwe wieczory badawcze” (s. 18), to on – wiersz – wyprawia czytelnika w morze, dalej nawet niż mityczne „herbaciane pola Batumi”, wieńczące poprzedni poemat „Gdzie koniec tęczy już dotyka ziemi” (s. 17). Można powiedzieć, że wraz z Sosnowskim przeszliśmy na drugą stronę tęczy, poza koniec wszystkich rzeczy, na ziemie obiecane; ale to wciąż za mało, bo Trawers prowadzić chce dalej, ku kolejnej wyprawie, którą przerwać może tylko cisza, schtum. W jakiś niesamowity sposób dwuznaczne spojrzenie na kolonializm z Iluminacji (zarazem krytyczne i afirmacyjne, materialistyczne i zupełnie fantazyjne) zostaje przez Sosnowskiego zaktualizowane i wprzęgnięte w jego własną opowieść o ponowoczesnym stosunku między pracą i czasem oraz o tym, że wartość (towaru, znaku, życia) jest pochodną tego stosunku.
W pierwszej kolejności przychodzi jednak w Trawersie na myśl Foucaultowskie pojęcie heterotopii, w jej najsłynniejszej odsłonie – jako okrętu możliwości i wehikułu wyobraźni:
jeżeli w końcu pomyślimy, że żaglowiec to pływający skrawek miejsca, miejsce bez miejsca, który istnieje sam z siebie, który jest sam w sobie zamknięty, a zarazem oddany nieskończoności morza, i że, od portu do portu, z dryfu w dryf, z burdelu do burdelu, płynie jak daleko rozciągają się kolonie – w poszukiwaniu najcenniejszych skarbów, które ukrywają w swoich ogrodach – zrozumiemy, dlaczego żaglowiec był dla naszej cywilizacji, od XVI wieku po dzisiaj, nie tylko najdoskonalszym instrumentem ekonomicznego rozwoju […], ale jednocześnie najdoskonalszym rezerwuarem wyobraźni. Żaglowiec stanowi heterotopię par exellence. W cywilizacji pozbawionej żaglowców wysycha źródło marzeń, szpiegostwo zajmuje miejsce przygody, a piratów zastępuje policja[3].
W tym sensie Trawers byłyby tomem drogi, poetycką wyprawą ku nowym ziemiom, nowym możliwościom i językom, ale wyprawą świadomą swojego ekonomicznego podłoża: podboju, eksploatacji, zawłaszczenia, kolonizacji. Tytułowy poemat, wieńczący książkę, okazuje się tymczasem opuszczeniem tej heterotopijnej przestrzeni, zejściem na ląd, mierzeniem się z materialnością pozostałego świata.
Dawid Kujawa pozwolił sobie w recenzji na szereg – święte prawo krytyka – pominięć, które zręcznie rozwiązują mu na przykład problem ironii u Sosnowskiego jako temat przeszły, z którego wyzwolił się autor Trawersu w stronę poważnie traktowanej krytyki mechanizmów społecznych za pomocą awangardowego gestu (czy taką ucieczką mógłby być pożegnalny toast z „Pobożnie”?). Ironia służy Kujawie za chłopca do bicia, zostaje połączona z liberalną demokracją (Rorty) i okazuje się zasłoną dla tego wszystkiego, co w postmodernizmie kalekie, paseistyczne i niepodatne na zmiany. Mam zresztą wrażenie, że problem z „ironią” jest wśród młodej krytyki szerszy, a traktowanie jej jako kategorii politycznie przeciążonej i szkodliwej – powszechne. Zapominamy jednak, że między ironią Rorty’ego (wersja angloamerykańska) i ironią, na którą powołuje się na ogół Sosnowski, również w Trawersie – de Mana, Kierkegaarda, Hegla i Schlegla, a więc ironią kontynentalnej filozofii, jest przepaść. Właściwie w każdym z tych przypadków ironia znaczyła co innego i była zdolna do innego rodzaju interwencji w sferze ducha bądź materii, a zrzucanie na nią winy za ideologię liberalnego konsensu, przysłaniającą mechanizmy kapitalistyczne, jest sporym uproszczeniem i wykorzystaniem najbardziej potocznej definicji – „mówienia nie na serio”.
Nawet jeśli do takiej się jednak odwołamy, co już osłabia żądło krytyki społecznej w poetyckich gestach Sosnowskiego, pozostaje coś, co zupełnie zlekceważył Kujawa: Trawers jako tom, nie zaś jeden tylko poemat. Problem polega bowiem na tym, że sam poemat jest zaledwie dopełnieniem opowieści, „nowej odysei”, jak chcę ją widzieć, korzystając z Rimbaudowskich tropów z Iluminacji, akwatycznej metaforyki samego „trawersowania” czy powracającej na koniec poematu greckiej formy oὖτις – nikt, pseudonimu Odysa. Rozpoczyna ją jednak przewrotne „Hey nonny, nonny”, a więc krótka proza metaliteracka na temat granic, rozumienia i źródeł ironii właśnie, osadzonej na wielu poziomach, podważającej instancje mówiące, przywołującej nie tylko – wprost – Hegla, Melville’a, Szekspira i Deborda, ale też kilku co najmniej teoretyków rzeczonej kategorii. Gdyby myśleć o Trawersie w kategoriach eposu, to pierwszy utwór musiałby pełnić funkcje apostrofy, Ironia zaś zyskiwałaby wtedy niemalże boski wymiar.
Najbardziej problematyczna kwestia przeniesienia Sosnowskiego z płaszczyzny tekstualnej na płaszczyznę napięć między krytyką poetycką i społeczną dotyczy zatem tego, co pominął Kujawa, tzn. jak pod płaszczem de Manowskiej mimo wszystko ironii – „permanentnej parabazy alegorii tropów”, którą sugeruje się już w początkowym „Hey nonny, nonny”, a rozwija w samym „Trawersie” („choć nie jest to sztuka traktowana zbyt poważnie/ może «najistotniejsze» są dnie i noce żywych tropów/ wiem że uśmiechasz się szyderczo/ tak tak nie trupów tropów drogi kolego tropów”, s. 40) – mówić o Sosnowskim materialistycznym, krytycznym, cielesnym, o Sosnowskim w odniesieniu do świata, którego mityczną peryfrazę stworzył na kartach Trawersu, ośmieszając jednocześnie tęsknotę czytelniczki za mimesis. Zwracałem już uwagę, że należy się zastanowić nad wykorzystaniem Deborda, nad wprowadzeniem do słownika Sosnowskiego echa jego języka, w Domu ran jeszcze cokolwiek widmowego, tutaj profanowanego i użytkowanego już z wielką, poetycką swobodą. Jestem jednak przekonany, że jak w finałowym tekście Sylwetek i Cieni przechwycił autor Agatę Bielik-Robson i jej interpretacje własnych wierszy, tak tutaj przechwytuje również samego Deborda, w krzywym zwierciadle spełniając fantazje paryskiego maja i nie tworząc wcale horyzontalnej utopii, jak chciałby to widzieć Kujawa, a raczej stricte wertykalną dystopię nowej wieży Babel[4].
Jeśli uwzględnimy „Hey nonny, nonny”, nabudowane tam figury, sytuację komunikacyjną – rodzaj savoir-vivre’u skierowanego do kobiet, „sióstr”, „niewiast” – to czym będzie się różnić cytat z Debordiańską odmową pracy „Ne travailles jamais”, wypisaną na murze podczas majowych protestów, od słynnej formuły Bartleby’ego „I would prefer not to”? Oba okażą się nie tyle wyzwaniem rzuconym kapitalizmowi, jak dzieje się to w ich współczesnych interpretacjach, ani nawet polityczną deklaracją samego Sosnowskiego, jak widzi to Kujawa, ile po prostu figurami radykalnej pasywności, pokrewnymi raczej rozważaniom Maurice’a Blanchota niż Karola Marksa, mającymi „ograć” (unieszkodliwić, spacyfikować, uwieść) adresatkę (kobietę, czytelniczkę), a równocześnie „ogrywanymi” (rekontestualizowanymi, wykorzystywanymi) przez sam tekst na zasadzie hierarchicznego szeregowania znaczeń.
Wstrzymując się zatem od rozważania kwestii „zaangażowania Sosnowskiego”, wolałbym skupić się właśnie na tych figurach pasywności, na ironicznej zachęcie do pasywności – skierowanej do kobiet, wiecznie oszukiwanych i zdradzanych przez mężczyzn. Wiemy, że kobiety Sosnowskiego (dziewczynki raczej – bo przecież ów savoir-vivre z „Hey nonny, nonny” służyć ma dopiero ich „wychowaniu”) to równocześnie tropy, że zamiast realnymi postaciami okazują się raczej pewnym figuratywnym porządkiem języka, ucieleśnionym i antropomorfizowanym wybiegiem retorycznym, dzięki któremu język przegląda się sam w sobie5. Czym zatem byłaby propozycja pasywności, odmowy pracy i działania, skierowana ku niemu samemu? Chęcią przerwania procesu produkcji znaczeń? Odmową interpretacji? Wstrzymaniem ruchu wiersza i języka (schtum z początku i końca Trawersu)? I czy nie jest czasem tak, że właśnie odmowa – krytykowana jeszcze przez Hegla – ma charakter „najwyższej pracy, którą jednostka jako taka podejmuje dla wspólnoty” (s. 5); i to ona właśnie, a nie duch uogólnienia – jak chciałby niemiecki filozof – sygnuje u Sosnowskiego biegun możliwego? A zatem poetycko ograna zostałaby w tej krótkiej prozie nie czytelniczka-siostra, a – o ironio! – heglizm i związana z nim filozofia historii jako dziejów doskonalącego się ducha (odpowiednikiem tego gestu byłby w Domu ran wiersz „Hegel”). Warto by ten ruch prześledzić na tle całego tomu i zastanowić się nad jego miejscem w przekładach Rimbauda. Poeta przeklęty, który porzuca literaturę na rzecz wypraw handlowych w głąb Afryki, który nigdy nie ujrzy wydania swoich Iluminacji w formie książkowej, bo też niespecjalnie mu na tym zależy, również okazuje się bowiem figurą odmowy: tym razem odmówiono jednak poezji, modernistycznej muzie, dokonując ostatecznego gestu likwidacji literackiego pola.
Ale warto pamiętać o czymś jeszcze – jak „Hey nonny, nonny” mówi swoim adresatkom: „Sigh no more”, nie martwcie się, wy, oszukane kobiety, raczej śpiewajcie i radujcie się, bo taka jest natura rzeczy. Tak nie tylko kobietom, ale też niewolnikom, chłopom, robotnikom i pracownikom najemnym mówiono przez całe wieki: hey nonny, nonny, tak już jest. Jeśli gdzieś widziałbym zatem pracę, jaką wieczna ironia wykonuje nad pierwszym utworem Sosnowskiego, nie byłoby to rozważanie cytatów z dziejów akademickiej dysputy nad pojęciami pracy i jej odmowy (a nie ukrywajmy, że znajomość Deborda i Melville’a to raczej specjalność Jankowicza niż robotniczego falansteru), ale zdolność odsłonięcia własnych ram komunikacyjnych (pedagogika jako rodzaj instytucjonalnego ujarzmienia) i wydrwienia argumentowania z „natury rzeczy”, odpowiednika liberalnego status quo. Akademicki splendor zostaje tu postawiony na równi z „dobrym obyczajem”, jako sposobem wprowadzania społecznej dystynkcji.
Skoro pasywność pojawia się jednak u Sosnowskiego wprost, trzeba też podkreślić jej przeciwny biegun, aktywność właśnie, która w Trawersie (poemacie) związana zostaje z pojęciem pracy. Ruchliwość, przemieszczanie się, produkcja – to właściwości, które na ogół przypisujemy życiu, tymczasem – jak pokazuje Sosnowski – jest to raczej pozór życia, Spektakl, w którym poszczególne elementy (aktorzy), raz wprawione w ruch, zderzać się będą ze sobą po kres czasów, a stan ten nazwą wiecznym świętem teraźniejszości, kresem alienacji.
Nie ulega wątpliwości, że Trawers jest poematem o pracy, o różnych pojęciach pracy. Można się zatem zastanowić, czym byłaby ta wyzwolona z hierarchicznej relacji, uwolniona od alienacji praca? Powracają u Sosnowskiego tematy poszukiwania pracy, braku pracy, ale też pracy zmieniającej się w zabawę, hiperproduktywności i pracoholizmu, jest praca dzieci, przywodząca na myśl dziewiętnastowieczną organizację fabryk i zarazem wyzwoloną siłę kreatywności, o jaką walczyli Debord z Vaneigemem, ale jest też parafrazowane „Arbeit macht frei” w postaci nie mniej przerażającej: „Gdzie zaczyna się wolność tam kończy się praca/ napisali te słowa nad każdym wlotem zejściem i zjazdem w podziemia/ ironicznie teksturą frakturą szwabachą/ w metalu” (s. 44). Po drodze odfiltrowane zostaje kolejne, modernistyczne piętno: Bataille’owska zatrata, potlacz i trwonienie owoców pracy. To wszystko są przeszłe reprezentacje pojęcia – jakby Sosnowski przeprowadzał iście Foucaultiańską archeologię, by stworzyć jeszcze jedną możliwość: praca uwolniona od kapitału, wolna od pojęcia akumulacji, jest pracą poetycką, pracą samego wiersza, poeisis, czyli tworzeniem opowieści, ruchu tropów, nie trupów.
Najbardziej zajmującą rzeczą w Trawersie jest jednak próba pomyślenia poetyckiej heterotopii, w której spełniają się wszystkie marzenia i zacierają czasy: praca zostaje zniesiona („tak że historia powraca jako wesoła nowina i radosna farsa/ nikt nie nabywa nikt nie zarobkuje nikt nie czerpie”, s. 45), kapitał odsyła donikąd („wiadome pole symboliczne dawno temu zostało wywiezione hen w teren i zaminowane”, s. 37), trwa wieczne święto zysku i straty („dobytek całego życia wszyscy tracą tu mniej więcej raz na dwa tygodnie”, s. 36), anarchistyczne marzenie o zaniku instytucji spełnia się dosłownie, a po urzędach i finansjerze zostają tylko budynki i artefakty („są nieciekawe sadzawki w kilku biurowych kompleksach/ stara chujnia biznesu i administracji/ zachowanych «ku przestrodze» bądź «na urągowisko»”, s. 40). Coś jednak naznacza ten świat piętnem, wyostrza krytyczny peryskop: pojęcie długu. Świat Trawersu to świat niespłacalnych długów, świat, w którym wszystko przepada i zarazem trwa bez możliwości przepadku. Najważniejsza chyba metafora – „syndyk masy upadłościowej starego świata”, będący samą opowieścią, literaturą lub jej instytucją – zwraca uwagę czytelniczki na pozorność relacji między kapitałem, produkcją i czasem. To, co Marks ujął w zgrabny wzór, a co znamy pod pojęciem akumulacji, u Sosnowskiego zostaje unieruchomione. Długu nikt nie jest w stanie spłacić, ale też nikt nie oczekuje spłaty. Wartość towarów i usług, mierzona dotąd relacją między pracą i przeznaczonym na nią czasem, okazuje się pojęciem archaicznym, a jakikolwiek system odniesień i przeliczeń jest już niemożliwy. Bohater poematu postawiony zostaje w iście kafkowskiej sytuacji, podobnie jak bohater Procesu wobec bramy Prawa: niczego się od niego nie żąda, niczego nie wymaga. Na horyzoncie majaczy Syndyk – symbol, zwornik sensów, trzymający w kupie ów „podżyrowany świat”, ale wszyscy wiedzą, że weksle nie mają już pokrycia. Można powiedzieć – z celowym nadużyciem polszczyzny – że w Trawersie stary świat oddziedziczono w długu. Postapokaliptyczna rzeczywistość Sosnowskiego przypomina jednak w dużej mierze koszmarny sen neoliberalnych ekonomistów, który po części ziścił się w roku 2008, gdy okazało się, że znaki nie mają pokrycia, tabele nijak mają się do realnych towarów i coraz mniej osób uznaje wierzytelność systemu.
Rozpad czy raczej rozmontowanie struktury zależności kapitału od czasu wynika z prostego założenia: czas jako taki wypełnił się u Sosnowskiego, pytanie tylko, co było przyczyną, a co skutkiem? Czy wielka woda, po której pływają barki-wyspy rozbitków z Trawersu, to woda biblijnego potopu, czy może coś więcej – przemyślana właśnie dystopia efektu klimatycznego? Łatwo zawracać wizje Sosnowskiego i znajdować dla nich mitologiczne lub biblijne ramy, ale co, jeśli symuluje on w ten sposób przyszłość? Jeśli „wieczne święto teraźniejszości”, życie w pełnej ekstazie na gruzach minionych cywilizacji, w splendorze i aurze przeszłych zdarzeń, będzie po prostu naszym losem? Czy dług, to najbardziej problematyczne pojęcie po kryzysie bankowym z poprzedniej dekady, nie jest innym określeniem dla czasu kupionego „na zapas”, nazwą sprzedaży czyjeś relacji między czasem i pieniądzem (a więc ukrytą za nim pracą i produktywnością)? A tym samym, czy ostateczne spłacenie długów nie oznacza kresu produkcji, końca pracy i samego życia? Trawers pokazuje, że życie trwa w najlepsze, ale w żadnym razie nie jest już rozumiane tak, jak rozumie je człowiek nowoczesny, a tym bardziej marksista. Zostaje uwolnione – na co słusznie zwraca uwagę Kujawa – od subsumpcji pod kapitał, ale tym samym spełnić się musi to, co Marks rozumiał pod pojęciem „człowieka totalnego”. I spełnia się, zostaje opowiedziane, a zarazem wymyka się czytelniczce z „Hey nonny, nonny”, okazując się jakimś rodzajem przeciążenia systemu, kierującego ku śmierci na architektonie („ten skwer/ nazywacie placem dobrej śmierci/ ha ha/ cała świetna śmierć w architektonie/ cały tryumf życia w tym architektonie”, s. 46), tak jakby zmiana wektorów sił w relacji pięniądz-czas, a tym samym przemiana alienacji w emancypację, powoływała do życia posthumanistyczną hybrydę, człowieka postkapitalistycznego, nową formę upiora, który dokonał przewartościowania wszystkich wartości.
Wciąż jednak czytamy Sosnowskiego – na fali marksowskich, deleuzejańskich, antropologicznych ujęć – jako filozofa i krytyka społecznego. A jeśli to nie w diagnozach, które stawia (znanych, wtórnych), ale w sposobie ich formułowania, w tym, że przychodzą właśnie z poezji, tkwi cała siła rzeczonego gestu? A jeśli tak, to autonomia pola literackiego zostaje oczywiście wzmocniona, a Praca, Kapitał, Alienacja, Konsumenci, Rezydenci i Debord stają się takimi samymi figurami (tropami), jak Pan pożerający Behemota i rozmawiający z de Manem w Sylwetkach i Cieniach, jak dr Caligari i Wodzu Dichter z Po tęczy, jak dziewczynka z zapałkami i dzikie wodne królestwo. Ironia Sosnowskiego – nie jako figura, lecz kategoria – dokonuje najpierw ukonkretnienia pojęć w ontologiczne gniazda, a następnie spłaszczenia samej ontologii (jak na przedrukowanej ilustracji, kończącej Trawers, a będącej częścią „Gdzie koniec tęczy...”, czyli fragmencie partytury Suity zakopiańskiej Witolda Szalonka). Wciąż jednak wydaje mi się, że z tak pojętą ironią kapitalizm może mieć problem, a polityczność gestu poety nie polega wyłącznie na restytucji „awangardowości” w jej marzeniach o społecznej zmianie, ale na zdolności snucia dystopijnych baśni, które obnażają referencjalną pustkę Spektaklu, próbującego za wszelką cenę utwierdzić swoje „czytelniczki”, że istnieje ostateczna zasada, podług której złoto wymienia się na złotówki, a złotówki na książki, pralki i lodówki.
Ur. 1989, krytyk i historyk literatury; doktor literaturoznawstwa; pracuje na Wydziale Filologicznym UWr; autor książek o poezji najnowszej Wspólny mianownik (2020) oraz Wiersz… i cała reszta (2021).
Trzynasty odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki zemla vulgaris Katarzyny Szwedy, wydanej w Biurze Literackim 29 maja 2023 roku.
WIĘCEJImpresja Jakuba Skurtysa na temat poezji Jakuba Gutkowskiego, laureata projektu „Połów. Poetyckie debiuty 2022”.
WIĘCEJDwunasty odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJImpresja Jakuba Skurtysa na temat poezji Miłosza Fleszara, laureata projektu „Połów. Poetyckie debiuty 2022”.
WIĘCEJJedenasty odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJDziesiąty odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJRecenzja towarzysząca premierze książki fuzja bordo Karoliny Kapusty, wydanej w Biurze Literackim 6 lutego 2023 roku.
WIĘCEJDziewiąty odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJImpresja Jakuba Skurtysa na temat poezji Joanny Łępickiej, laureatki projektu „Połów. Poetyckie debiuty 2022”.
WIĘCEJÓsmy odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJSiódmy odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJSzósty odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJ12. odcinek cyklu „PPR” autorstwa Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJImpresja Jakuba Skurtysa na temat poezji Jakuba Grabiaka, laureata 17. edycji Połowu poetyckiego.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa, towarzysząca premierze książki cierpkie Marleny Niemiec, która ukaże się w Biurze Literackim 28 listopada 2022 roku.
WIĘCEJPiąty odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJCzwarty odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJPosłowie Jakuba Skurtysa z książki Inaczej nie będzie Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, która wydanej w Biurze Literackim 14 listopada 2022 roku.
WIĘCEJ11. odcinek cyklu „PPR” autorstwa Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJRozmowa Przemysława Suchaneckiego z Jakubem Skurtysem, towarzysząca premierze książki Inaczej nie będzie Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, która wydanej w Biurze Literackim 14 listopada 2022 roku.
WIĘCEJ10. odcinek cyklu „PPR” autorstwa Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJDrugi odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJPierwszy odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJTrzeci odcinek z cyklu “Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WIĘCEJRozmowy na koniec: odcinek 4 Maria Krzywda
WIĘCEJCzternasty odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJ8. odcinek cyklu „PPR” Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJTrzecia część dyskusji prowadzonej przez Antoninę Tosiek i Jakuba Skurtysa w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJDruga część dyskusji prowadzonej przez Antoninę Tosiek i Jakuba Skurtysa w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJImpresja Dawida Mateusza i Jakuba Skurtysa na temat poezji Oli Lewandowskiej-Ferenc, laureatki 16. edycji Połowu poetyckiego.
WIĘCEJ7. odcinek cyklu „PPR” Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJDwunasty odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJTrzynasty odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJ6. odcinek cyklu „PPR” Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJImpresja Dawida Mateusza i Jakuba Skurtysa na temat poezji Patricka Leftwicha, laureata 16. edycji Połowu poetyckiego.
WIĘCEJ5. odcinek cyklu „PPR” Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJJedenasty odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJDziesiąty odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJDziewiąty odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJÓsmy odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki Teksty odzyskane Tadeusza Różewicza, która ukaże się w Biurze Literackim 18 kwietnia 2022 roku.
WIĘCEJ4. odcinek cyklu „PPR” Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJRozmowa Jakuba Skurtysa z Julkiem Rosińskim, towarzysząca premierze książki streszczenie pieśni, wydanej w Biurze Literackim 21 marca 2022 roku.
WIĘCEJ3. odcinek cyklu „PPR” Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJSzósty odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJSiódmy odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJ2. odcinek cyklu „PPR” Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJCzwarty odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJPiąty odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJPierwszy odcinek cyklu „PPR” Jakuba Skurtysa.
WIĘCEJImpresja Dawida Mateusza i Jakuba Skurtysa na temat poezji Zofii Kiljańskiej, laureatki 16. edycji Połowu poetyckiego.
WIĘCEJTrzeci odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJPierwszy odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJDrugi odcinek z cyklu “Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki Meskalina i muzyka Henriego Michaux w przekładzie Jakuba Kornhausera i Wacława Rapaka, wydanej w Biurze Literackim 15 listopada 2021 roku.
WIĘCEJImpresja Dawida Mateusza i Jakuba Skurtysa na temat poezji Bartosza Horyzy, laureata 16. edycji Połowu poetyckiego.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki Po domu Dariusza Sośnickiego, wydanej w Biurze Literackim 1 listopada 2021 roku.
WIĘCEJImpresja Dawida Mateusza i Jakuba Skurtysa na temat poezji Aleksandry Byrskiej, laureatki 16. edycji Połowu poetyckiego.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki Połów. Poetyckie debiuty 2020, która ukazała się w Biurze Literackim 26 lipca 2021 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki Mondo cane Jerzego Jarniewicza, która ukazała się w Biurze Literackim 28 czerwca 2021 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki Agaty Puwalskiej haka!, wydanej w Biurze Literackim 22 marca 2021 roku.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Biurowe książki 2020 roku”.
WIĘCEJRozmowa Jakuba Skurtysa z Adamem Kaczanowskim, towarzysząca premierze książki Utrata, która zostanie wydana w Biurze Literackim 22 lutego 2021 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa, towarzysząca wydaniu książki Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego Ciało wiersza, która ukazała się w Biurze Literackim 11 stycznia 2021 roku.
WIĘCEJSpotkanie wokół książek Wyspa na Księżycu Williama Blake’a, świnia jest najlepszym pływakiem Mirjoluba Todorovicia, Kielich upojenia Otona Župančiča oraz Skóra byka Salvadora Espriu z udziałem Tadeusza Sławka, Jakub Kornhauser, Miłosza Biedrzyckiego, Filipa Łobodzińskiego, Joanny Orskiej i Jakuba Skurtysa w ramach festiwalu Stacja Literatura 25.
WIĘCEJZapis dyskusji “Nowe języki poezji” prowadzonej przez Jakuba Skurtysa w ramach festiwalu Stacja Literatura 25.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Nowe języki poezji”.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa, towarzysząca wydaniu książki Radosława Jurczaka Zakłady holenderskie, która ukazała się w Biurze Literackim 18 listopada 2020 roku.
WIĘCEJSzkic Jakuba Skurtysa, towarzyszący wydaniu almanachu Wiersze i opowiadania doraźne 2020, który ukazał się w Biurze Literackim 8 października 2020 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa, towarzysząca premierze almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2019, który ukazał się w Biurze Literackim 17 sierpnia 2020 roku.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Ludzie ze Stacji”.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa, towarzysząca wydaniu książki Otona Župančiča Kielich upojenia, w wyborze, przekładzie i z posłowiem Katariny Šalamun- Biedrzyckiej, która ukazała się w Biurze Literackim 15 czerwca 2020 roku.
WIĘCEJSpotkanie z udziałem Anny Kałuży, Karola Maliszewskiego, Joanny Mueller, Joanny Orskiej oraz Jakuba Skurtysa w ramach festiwalu Stacja Literatura 24.
WIĘCEJSpotkanie wokół książek Kroniki ukrytej prawdy Pere’a Caldersa, Sroga zima Raymonda Queneau i Biblia i inne historie Pétera Nádasa z udziałem Anny Sawickiej, Elżbiety Sobolewskiej, Anny Wasilewskiej, Anny Kałuży i Jakuba Skurtysa w ramach festiwalu Stacja Literatura 24.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Biurowe książki 2019 roku”.
WIĘCEJRozmowa Jakuba Skurtysa z Przemysławem Suchaneckim, towarzysząca premierze książki Wtracenie Przemysława Suchaneckiego, która ukazała się w Biurze Literackim 31 grudnia 2019 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa książki Naworadiowa Kacpra Bartczaka, wydanej w Biurze Literackim 26 sierpnia 2019 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa książki Kroniki ukrytej prawdy Pere Caldersa, w tłumaczeniu Anny Sawickiej, wydanej w Biurze Literackim 15 lipca 2019 roku.
WIĘCEJRozmowa Jakuba Skurtysa z Dawidem Mateuszem, towarzysząca wydaniu almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2018, który ukazał się nakładem Biura Literackiego 3 czerwca 2019 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa książki Animalia Anny Adamowicz, która ukazała się w Biurze Literackim 28 stycznia 2019 roku.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Biurowe książki 2018 roku”.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Poetycka książka trzydziestolecia”.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa książki Dni powszednie i święta Julii Szychowiak, wydanej w Biurze Literackim 15 października 2018 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa, towarzysząca premierze almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2017, który ukazał się w Biurze Literackim 13 sierpnia 2018 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki Sankcje Jerzego Jarniewicza, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 30 kwietnia 2018 roku.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Biurowe książki roku 2017”.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa książki Raport wojenny Agaty Jabłońskiej, wydanej nakładem Biura Literackiego 20 listopada 2017 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa książki Historie ważne i nieważne w przekładzie Bohdana Zadury, wydanej nakładem Biura Literackiego 26 maja 2011 roku, a w wersji elektronicznej 13 listopada 2017 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki Wybieganie z raju (2006-2012) Tomasza Pułki, wydanej w Biurze Literackim 10 lipca 2017 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa z książki Stacja wieży ciśnień Dawida Mateusza, wydanej w Biurze Literackim w wersji papierowej 26 lipca 2016 roku, a w wersji elektronicznej 17 lipca 2017 roku.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa z książki Jarzmo Przemysława Owczarka, wydanej w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WIĘCEJRozmowa Piotra Jemioły z Jakubem Skurtysem, towarzysząca premierze książki Trawers Andrzeja Sosnowskiego, wydanej w Biurze Literackim 6 marca 2017 roku.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Na scenie czy w polu”.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa z książki Z tamtej strony ciszy Bolesława Leśmiana w wyborze Jacka Gutorowa, wydanej 8 listopada 2012 roku w Biurze Literackim.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Biurowe książki 2016 roku”.
WIĘCEJRozmowa Jakuba Skurtysa z Piotrem Matywieckim.
WIĘCEJSzkic Jakuba Skurtysa o poezji Kamili Janiak. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WIĘCEJRozmowa Jakuba Skurtysa z Szymonem Domagałą-Jakuciem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WIĘCEJRozmowa Jakuba Skurtysa z Dawidem Mateuszem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie „Formy zaangażowania”, towarzyszącej premierze antologii Zebrało się śliny, która ukaże się niebawem w Biurze Literackim.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie “Powiadacie, że chcecie rewolucji”.
WIĘCEJEsej Jakuba Skurtysa towarzyszący premierze książki Zmartwychwstanie ptaszka Bohdana Zadury.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie “Po co nam Dzieła zebrane Karpowicza”.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa z ksiażki Księga zakładek Jacka Gutorowa.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie “Biurowe książki 2010 roku”.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa z książki Nocne życie Bohdana Zadury.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie “44. Poezja polska od nowa”.
WIĘCEJZ Piotrem Matywieckim o książce Złotniejący świat Marii Konopnickiej rozmawia Jakub Skurtys.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie “Dobry wieczór”.
WIĘCEJGłos Jakuba Skurtysa w debacie “Jak rozmawiać o poezji”.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa z książki poems Andrzeja Sosnowskiego.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa z książki Kolejowe dzieci Seamusa Heaneya.
WIĘCEJZ Jakubem Skurtysem o książce Sajgon rozmawia Mateusz Kotwica.
WIĘCEJZ Kacprem Bartczakiem o książce Świat nie scalony. Estetyka, poetyka, pragmatyzm rozmawiają Paweł Kaczmarski i Jakub Skurtys.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa z książki Świat nie scalony Kacpra Bartczaka.
WIĘCEJRecenzja Jakuba Skurtysa z książki Zdarte okładki (1965-2009) Piotra Matywieckiego, wydanej w Biurze Literackim 14 września 2009 roku.
WIĘCEJZ Piotrem Matywieckim o książce Zdarte okładki rozmawia Jakub Skurtys.
WIĘCEJRecenzja Dawida Kujawy książki Trawers Andrzeja Sosnowskiego, wydanej w Biurze Literackim w wersji papierowej 6 marca 2017 roku, a w wersji elektronicznej 31 lipca 2017 roku.
WIĘCEJRozmowa Piotra Jemioły z Jakubem Skurtysem, towarzysząca premierze książki Trawers Andrzeja Sosnowskiego, wydanej w Biurze Literackim 6 marca 2017 roku.
WIĘCEJRecenzja Tomasza Cieślaka-Sokołowskiego, towarzysząca premierze książki Trawers Andrzeja Sosnowskiego, wydanej w Biurze Literackim 6 marca 2017 roku.
WIĘCEJ